Reklama

Maja Chitro: Pamiętasz, kto pierwszy raz w życiu powiedział Ci, że jesteś piękna?

Reklama

Vanessa Aleksander: Zgaduję, że rodzice. Jednak nie był to komplement stanowiący o moim poczuciu wartości. Nie pamiętam też, żebym w dzieciństwie myślała o tym, czy jestem piękna. Dorastając, miałam mnóstwo kompleksów. Przeszkadzały mi np. moje usta, wydawały się za duże. Dziś je uwielbiam.

Z innymi kompleksami też sobie poradziłaś?

Nie z wszystkimi.

Ale zdajesz sobie sprawę ze swojego piękna?

Zależy od dnia, ale nie narzekam na fizis, choć w pracy zdarza mi się być określaną przez wygląd. Próbuje się przydzielać mi role, które szufladkują. Staram się więc z tym walczyć, choć czasem nie do końca mogę albo nie umiem. Tak jest ten system zbudowany, że wygląd określa aktorkę. Wiem, że wpisuję się w kanon, ale też każdy ma inną definicję piękna.

Jestem w takim momencie swojego życia, że coraz bardziej lubię to, jak wyglądam. Zaczęłam dbać o zdrowie i mówiąc o tym, czuję się komfortowo.

Wcześniej Cię to krępowało?

Przez długi czas odczuwałam dyskomfort, określając siebie jako osobę atrakcyjną. Albo mówiąc, że jakaś część mojego ciała jest ładna, że jednak lubię swoje usta. Im jestem starsza i im bardziej dbam o swoje zdrowie, tym bardziej siebie doceniam, a dyskomfort ulatuje.

Powiedziałaś, że każdy ma swoją definicję piękna. Jaką masz Ty? W jaki sposób się budowała?

Myślę, że jak dla większości dziewczynek, najpierw najpiękniejsza była dla mnie moja mama. Jej włosy, oczy, perfumy, sposób ubierania. Do dzisiaj kobiety, które przypominają mamę, wydają mi się najpiękniejsze. Jest też babcia, którą uważam za ikonę stylu – nie tylko dlatego, że dba o swój wygląd, ale jest energiczną i świadomą siebie kobietą. Pilnuje granic i tego, żeby jej zdanie zostało usłyszane. Z wiekiem ideał piękna ewoluował.

Moje pokolenie, które zaczęło się zapoznawać z social mediami, ma zaburzony ogląd piękna.

Nie byłam jedyną osobą, która uważała się za niewystarczającą, oglądając przefiltrowane zdjęcia. Dziś moją definicją piękna jest bycie zdrową, dbanie o higienę snu, głowy. Zaznaczanie granic, troska w pierwszej kolejności o siebie i swoje poczucie bezpieczeństwa. To jest dla mnie najpiękniejsze. To definicja dosłowna.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez ELLE Poland (@ellepolska)

A metaforyczna?

Uderzyła mnie ostatnio „Anora” (w reż. Seana Bakera – przyp. red.), bo porusza bliskie mi tematy. Film uświadamia, że obudowujemy się w skorupy, rzadko zadajemy sobie pytanie, czego tak naprawdę potrzebujemy i co sprawi, że poczujemy się dobrze. Piękno dla mnie to po prostu spokój.

Spokój, czyli symetria i porządek? Zupełnie jak u Arystotelesa – właśnie tak pojmował piękno.

Nie wiem, czy aż tak… Może chodzi o to, że przez długi czas ignorowałam potrzebę i istotę spokoju, wagę dbania o zdrowie, czego konsekwencją były nie tylko zaburzenia lękowe, lecz także wykształcona choroba autoimmunologiczna. Za piękną uważam dziś ludzką odwagę stawania w obronie osób słabszych i mniejszości. A za najpiękniejsze to, że mimo ryzyka przed zranieniem jako ludzie każdego dnia podejmujemy walkę, by kroczyć przez świat, zdobywać szczyty i realizować marzenia. Ach, no i miłość! Niekoniecznie ta romantyczna, ale też w stosunku do siebie – bycie czułym, czujnym, dobrym. Nie ma dla mnie nic większego.

Reklama

Cały wywiad szefowej działu kultury Mai Chitro z bohaterką okładkową Vanessa Aleksander przeczytasz w kwietniowym wydaniu ELLE i na ELLE.PL

Reklama
Reklama
Reklama