Sekretne kosmetyki wizażystów: Kinga Szewczyk/Kolorowe Kredki
Czego używają wizażyści? Tych produktów nie znajdziesz tak łatwo w drogeriach, ale warto ich szukać nawet na tzw. końcu internetu. W naszym nowym cyklu zdradzamy sekretne kosmetyki profesjonalistów.
To już kolejny odcinek cyklu "Sekretne kosmetyki wizażystów". Wiemy, że drogerie atakują Was ofertami, promocjami, reklamami z top modelkami, ale powiedzcie stop. My ufamy profesjonalistom, dlatego specjalnie dla Was nakłaniamy ich do otworzenia swoich kuferków. To w nich mają swoje ulubione produkty, którym są wierni od lat, ale także nowości, o których wiedzą najwcześniej. Najlepsze produkty często przywożą z zagranicznych podróży, zamawiają w mało znanych sklepach internetowych albo testują przed innymi. Namówiliśmy ich, żeby zdradzili, czego używają nieprzekupieni przez koncerny kosmetyczne, dla których często pracują. To drogocenne know-how znajdziecie tylko na ELLE.pl!
Tym razem swoje ulubione produkty pokazuje Kinga Szewczyk, właścicielka marki wizażu @KoloroweKredki, które na Instagramie śledzi ponad 43 000 followersów. Wśród jej stałych klientek są m. in. Marta Żmuda-Trzebiatowska, Edyta Górniak, Patrycja Markowska, czy Anna Mucha. Kinga ma duże doświadczenie w pracy przy produkcji filmów, reklam, telewizyjnych i estradowych show, pokazów mody, sesji modowych i urodowych w najbardziej znanych prasowych tytułach. Na bieżąco śledzi najmodniejsze trendy w makijażu - jest mistrzyną smokey eye, ust w stylu Kylie Jenner, czy strobbingu. Wplata je w makijaże subtelnie, na swoje modelki wybierając najczęściej influencerki: Edytę Zając, Adriannę Daniel czy Olę Kowal.
Kinga o swoim wyborze kosmetyków w naszym cyklu mówi tak:
"Chociaż jestem otwarta na nowości, muszę się przyznać, że podchodzę do nich z lekkim dystansem. Aby polecić komuś dany kosmetyk, najpierw sama przekonuję się o jego jakości i wypróbowuję go na wszystkie możliwe sposoby. Poza tym w pracy nie lubię niespodzianek – kosmetykom, których używam muszę ufać w stu procentach i dokładnie wiedzieć czego się po nich spodziewać, W mojej kosmetyczce i kuferku, pomiędzy sprawdzonymi, niezastąpionymi klasykami, którym od lat jestem wierna, co jakiś czas pojawiają się nowości. Niektóre z nich jedynie na chwilę, inne zostają na dłużej :-) Zobaczcie z czym aktualnie się nie rozstaję..."
Sekretne kosmetyki Kingi Szewczyk z opisami znajdziecie w naszej galerii >>
1 z 10
Olejek Isana
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie pracy (a także dnia w ogóle) bez Beauty Blendera. A dokładniej: nie potrafię sobie wyobrazić życia bez dobrze wyczyszczonego Beauty Blendera! A to jak wiemy jest czasem prawdziwym „mission impossible”. To znaczy było, zanim do czyszczenia nie zaczęłam używać wyłącznie… olejku Isana z Rossmanna. To co prawda kosmetyk przeznaczony do ciała, ale doskonale wywiązuje się z takiego właśnie zadania specjalnego. Paradoksalnie, do wyczyszczenia gąbeczki zanieczyszczonej podkładem (tłustym z natury) najlepiej nadaje się również tłusty olejek. Pozostawia gąbeczkę idealnie czystą. Jeśli nie wierzycie, zróbcie mały test: przeznaczony do wyrzucenia Beauty Blender wyczyśćcie w taki właśnie sposób i przetnijcie nożyczkami! To bardzo wydajny „czyścik”, kosztuje około 5-6 zł.
2 z 10
Wazelina Rosebud Salve
Od lat jestem jej wierna. Nie zmieniam nawet zapachu – dla mnie liczy się wyłącznie różany. Jest bardzo delikatny, dlatego jestem pewna, że docenią go nawet te z Was, które za pachnącymi kosmetykami do ust nie przepadają. Wazelinka doskonale nawilża skórę (to prawdziwy ratunek dla spierzchniętych ust!), muśnięta nią staje się miękka i elastyczna. Kosmetyk zaskakująco długo utrzymuje się na ustach, nie pozostawia na nich typowego dla tego typu produktów uczucia lepkości. Nałożona na usta przed pomalowaniem ich błyszczykiem lub pomadką sprawia, że stają się idealnie gładkie i doskonale przyjmują kolorowy kosmetyk, który później nie zbiera się w załamaniach skóry. Jest bardzo wydajna, kosztuje ok 35 zł.
3 z 10
Bronzer i rozświetlacz Filmstar Bronze & Glow Charlotte Tilbury
Ten intrygujący kosmetyk to według mnie absolutny must have. Został stworzony przez uznaną brytyjską makijażystkę Charlotte Tilbury. Zachwyca już samo jego opakowanie – piękne, złote, eleganckie i jednocześnie poręczne. Kryje w sobie dwa produkty o niezwykłej, satynowej konsystencji – bronzer i rozświetlacz. Pierwszy z nich, o delikatnym odcieniu ciepłego brązu, doskonale sprawdza się dla wszystkich typów karnacji – nawet jasnej. Jest idealnie napigmentowany, bardzo dobrze się blenduje. To kosmetyk ukochany przez makijażystów, ale nadaje się także dla mniej „wprawnego pędzla” – raczej nie zrobimy sobie nim „krzywdy”.
Z kolei rozświetlacz ma piękny, szlachetny kolor szampana i bardzo delikatną drobinę. Jest trwały, pozwala nadać skórze subtelny, zmysłowy blask, sprawiając, że wygląda naturalnie, promiennie, świeżo i zdrowo. Małe ostrzeżenie: poza licznymi zaletami, oba produkty są bardzo delikatne, nawet lekkie uderzenie może sprawić, że popękają. Ja swoich strzegę jak oka w głowie :-)
4 z 10
Photo Finish Primer Water, Smashbox
W tym przypadku zupełnie nie sprawdza się przekonanie, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Photo Finish Primer Water to delikatna mgiełka o przyjemnym zapachu. Kosmetyk może być stosowany na dwa sposoby. Po pierwsze: jako baza pod makijaż – doskonale przygotowuje do niego skórę, nawilża, rozświetla, sprawia, że podkład się na niej lepiej utrzymuje. Po drugie: jako odświeżenie dla zmęczonej buzi z kilkugodzinnym makijażem. Doskonale wywiązuje się z obu swoich zadań – dobrze nawilża i pięknie rozświetla. Wygodny atomizer pozwala na precyzyjne rozpylenie kosmetyku, w jego składzie brak alkoholu i silikonów, więc doskonale nadaje się dla wrażliwej cery, nie podrażnia też oczu. Kosmetyk w przyjemny sposób otula twarz, ma subtelny, piękny zapach i wbrew pozorom – jest bardzo wydajny.
5 z 10
Patyczki kosmetyczne Muji
Minimalizm stylistyczny to coś co bardzo lubię, szczególnie jeśli chodzi o proste przedmioty codziennego użytku. Za każdym razem więc, kiedy sięgam po patyczek Muji odczuwam mikroprzyjemność, którą potęguje poczucie, że marka ta słynie z zupełnie dobrowolnego zobowiązania do wykorzystywania materiałów wielokrotnego użytku i efektywnych metod produkcji. Brawo! Nie od dziś wiadomo, że Japonki cenią sobie doskonałość w każdej dziedzinie, także w makijażu. Nie akceptują nawet najdrobniejszych niedoskonałości, z chirurgiczną precyzją aplikują kosmetyki. Idąc trochę w ich ślad, zaczęłam używać patyczków kosmetycznych marki Muji do drobnych korekt w makijażu. Są mniejsze i mają mocniej zbitą bawełnę niż te tradycyjne, dzięki czemu pozwalają na bardzo precyzyjne muśnięcia, usuwając np. nadmiar kosmetyku. Patyczki Muji mają jeszcze jedną zaletę: nie pozostawiają irytujących pyłków, które czasem potrafią doprowadzić do szału :-)
6 z 10
Baza pod makijaż Rouge Bunny Rouge
Dobra baza, to podstawa. Wie to każda z nas, ale nie każda trafiła już na swój ideał, prawda? Wiem, nie jest łatwo. Ja na szczęście poszukiwania bazy mam już za sobą. W mojej kosmetyczce nigdy nie brakuje Rouge Bunny Rouge. Kosmetyk (zamknięty w pięknej, „oszronionej” buteleczce z wygodnym aplikatorem) potrafi zdziałać cuda: już w momencie nakładania na skórę, doskonale ją matowi, wyrównuje drobne nierówności i zmniejsza widoczność porów. Jednym słowem – czyni ją idealnym podłożem dla każdego typu makijażu. Bardzo dobrze przygotowuje także cerę tłustą i mieszaną, nic nie sprawdza się lepiej w strefie T! Z ręką na sercu mogę przyznać, że to jedyna dotychczas baza, z którą miałam do czynienia, która się nie „grudkuje”. Świetnie sprawdza się jeszcze w jednej, nietypowej sytuacji – jej działanie doceniają panowie z łysiną, którą chcą nieco ukryć (szczególnie na zdjęciach np. w dniu ślubu)! Skóra głowy, po naniesieniu niewielkiej warstwy kosmetyku, nie błyszczy się, przez co łysina tak bardzo nie rzuca się w oczy. Rouge Bunny Rouge kosztuje ok 250 zł, a kupić go można jedynie w UK (ja zaopatruję się w ten kosmetyk w sieci).
7 z 10
Pomady do brwi MAC Cosmetics
Nawet absolutnie doskonałe brwi wymagają delikatnego muśnięcia pędzlem, aby można było makijaż uznać za pełen i skończony. Tym bardziej, że od kilku sezonów, niezależnie od nowych i przemijających trendów, w wielu przypadkach grają główną rolę. Wymagają więc nieco uwagi. Dobra pomada załatwi sprawę. Używam dwóch kolorów pomad Mac Cosmetics – deep dark brunette i dirty blonde. Są wodoodporne, mają miłą konsystencję miękkiego masełka, dzięki czemu są bardzo łatwe w aplikacji, pozwalają szybko i efektownie podkreślić brew, osiągając dokładnie taki efekt, jak oczekujemy. Wyrazistym, mocno wyrysowanym brwiom pomaga nadać oczekiwany kształt, te delikatne doskonale uwydatnia. Produkt pozwala też perfekcyjnie zatuszować drobne blizny na łuku brwiowym, czy inne niewielkie niedoskonałości. Kosmetyk kosztuje 79 zł, mała wielkość słoiczka na pierwszy rzut oka jest rozczarowująca, ale każda z nas, która miała z nim do czynienia wie, że jest zaskakująco wydajny. I co bardzo ważne: nie wysycha!
8 z 10
Konturówka do ust Marc Jacobs w odcieniu nude
Gdybym miała trafić na bezludną wyspę i mogła zabrać ze sobą wyłącznie jeden kosmetyk (co za koszmar), bez wahania wybrałabym konturówkę do ust Marca Jacobsa. Malowanie nią to czysta przyjemność: kosmetyk ma wygodną żelową formułę, dzięki której sprawnie i precyzyjnie sunie po ustach. Kredki można używać tradycyjnie – do obrysowania konturu ust przed wypełnieniem szminką lub do malowania całych ust. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku efekt jest doskonały: usta stają się optycznie pełniejsze, wyglądają niezwykle zmysłowo. Aplikacja kredki przedłuża trwałość szminki i sprawia, że tak łatwo się nie rozmazuje. Pozostałe zalety kredki? Jest idealnie napigmentowana, bardzo trwała i wodoodporna. Poza tym: nie wysycha, a kolor Nude pasuje w zasadzie każdemu!
9 z 10
Rozświetlacz Urban Decay Naked Illuminated, kolor Luminous
To zdecydowanie mój faworyt wśród kosmetyków rozświetlających. Jego błyszczące drobinki przepięknie odbijają światło, nadając skórze aksamitną, zmysłową poświatę. W razie potrzeby, z pomocą tego produktu, można także łatwo osiągnąć spektakularny efekt mokrej skóry. Chociaż jest przeznaczony do aplikacji na twarz i ciało, w moim odczuciu, jego błyszczące drobinki są zbyt duże, żeby stosować je na buzię, więc ograniczam się do ramion, rąk i szyi. Aplikuję go na wcześniej przygotowaną skórę – muśniętą kremem lub podkładem, dzięki czemu efekt, jaki chcę osiągnąć jest znacznie trwalszy. Kosmetyk jest bardzo wydajny, już niewielka jego ilość zmienia sposób odbicia światła na skórze, należy więc zachować umiar. Nadmiar tego rozświetlacza to gwarantowana katastrofa – skóra wygląda wówczas nienaturalnie i tandetnie. Informacja dla wymagających estetek: Naked Illuminated ma jeszcze jedną zaletę: przepiękne opakowanie! Cieszy oczy i pędzle :-)
10 z 10
Kiehl’s Ultra Facial Cream
Krem do twarzy to kosmetyk, na którego punkcie jestem szczególnie wyczulona. Musi więc być doskonały i bez zarzutu spełniać swoją rolę. Moim wymaganiom jakiś już czas temu sprostał kultowy Kiehl’s Ultra Facial Cream i jak dotąd, uważam, że nie ma sobie równych. Kosmetyk ma żelową konsystencję, doskonale nawilża skórę i zatrzymuje w niej wilgoć, bo pochłania ją z otoczenia. Brzmi intrygująco? Zgłębiłam temat i dowiedziałam się, że krem zawiera wyciąg z imperaty cylindrycznej. Pod tą trudną nazwą kryje się roślina (a konkretnie - rodzaj trawy) porastająca m.in. australijskie pustynie, która ma świetne właściwości zatrzymywania wody nawet w ekstremalnie suchych warunkach. Dzięki temu kosmetyk sprawdza się także podczas mrozów i silnych wiatrów. Jego właściwości doceniają także panowie – znam kilku, którzy bardzo go sobie chwalą. Nic dziwnego: po aplikacji kremu skóra wygląda zdrowo i promiennie, jest gładka i elastyczna. Krem dobrze i szybko się wchłania, nie pozostawia na skórze tłustego filmu i – co dla mnie szalenie ważne – doskonale zachowuje się pod makijażem. A że jest przeznaczony dla każdego typu cery – mogę śmiało używać go w pracy. Opakowanie 50 ml kosztuje ok 100 zł.