Trzy trendy pielęgnacyjne, które żegnamy (bez żalu) w 2025 roku. Numeru dwa wszystkie miałyśmy serdecznie dość
Chyba najważniejszym trendem 2025 roku we wszystkich dziedzinach życia jest upraszczanie i umiar zamiast nadmiaru. Dotyczy to także urody. Pożegnaj te trzy trendy beauty, które są szkodliwe dla skóry i portfela.
W tym artykule:
- Trendy urodowe, które pożegnamy w 2025 roku – bye bye pillow-face
- Trendy urodowe, które pożegnamy w 2025 roku — wieloetapowe rutyny pielęgnacyjne
- Trendy urodowe, które pożegnamy w 2025 roku - urodowe ściemy
Codziennie jesteśmy zasypywani nowinkami kosmetycznymi, a na Instagramie podglądamy precyzyjne rutyny gwiazd. No właśnie, a może by tak zrobić rewolucję i zamiast dawać nabierać się na marketing, skupić na realnych potrzebach skóry? Na szczęście w 2025 roku zadbamy o siebie prościej i mądrzej.
Trendy urodowe, które pożegnamy w 2025 roku – bye bye pillow-face
Ubiegły rok nie był szczególnie korzystny dla wypełniaczy i botoksu (że wspomnimy trend „notox”). Na TikToku pełno jest wpisów o „migracjach wypełniaczy” czy „rozpuszczaniu wypełniaczy”. Nic dziwnego, że te kosmetologiczne procedury cieszą się tak złą sławą – w poprzednich latach były często wykonywane lekkomyślnie, a skutki okazywały się opłakane.
Zresztą, tak naprawdę to nie wypełniacze żegnamy, tylko efekt: pillow-face, nadmiernie podkreślonych policzków i „opuchniętej” twarzy. Gwiazdy już poszły po rozum do głowy i masowo rozpuszczają preparaty.
„Jeśli widać, że pacjent miał wstrzykiwane wypełniacze, to znaczy, że zabieg został źle wykonany”
– mówi. w wywiadzie z Cosmopolitan chirurg plastyczny, David Shafer i dodaje; „umiar w kosmetologii stanie się w 2025 roku priorytetem. Na zawsze odchodzimy od ekstremalnych zmian” Kto jeszcze się cieszy?
Trendy urodowe, które pożegnamy w 2025 roku — wieloetapowe rutyny pielęgnacyjne
Nikt, naprawdę nikt nie potrzebuje 12-etapowych rutyn pielęgnacyjnych. W 2025 roku zaoszczędzisz na kolejnych emulsjach, esencjach, tonikach, tonerach, maskach i kremach pod oczy. Powiedzmy sobie szczerze – to wcale nie służy naszej skórze, przeciwnie, bardzo mocno ją „przebodźcowuje”.
Najlepszy patent? Iść do dobrego dermatologa i sprawdzić, czego naprawdę brakuje naszej skórze. Dobry specjalista wcale nie podyktuje Ci długaśnej listy zakupów w Sephorze. Raczej pokieruje cię do apteki po jeden odpowiedni dla Twojej skóry krem i komplementarne serum. Mniej w tym wypadku znaczy lepiej.
Trendy urodowe, które pożegnamy w 2025 roku - urodowe ściemy
Tak, zabiegi istnieją i to żaden wstyd z nich korzystać. Zwłaszcza że produkty do pielęgnacji mogą wiele zdziałać, ale nie zapewnią nam „glow up” w stylu Lindsay Lohan. Na szczęście coraz więcej gwiazd otwarcie przyznaje się do korzystania z medycznych procedur, a te są coraz bardziej zaawansowane i wcale nie sprowadzają się do botoksu i wypełniaczy.
Na topie są lasery i stymulatory tkankowe, ale to wcale nie oznacza, że będą odpowiednie dla Ciebie. I tu znów wracamy do punktu drugiego: podstawą powinna być wizyta u dermatologa (nie u pierwszej z brzegu kosmetyczki z Booksy) i indywidualny dobór zabiegów.
Jeśli te są poza Twoim finansowym zasięgiem, spróbuj zaopatrzyć się w urodowy gadżet – najlepiej taki, który wykorzystuje energię. Cuda działają też masaże, np. kobido, które możesz robić nawet w domu. A to już naprawdę nic nie kosztuje.