To, co jesz, wpływa na to, jak się czujesz. Jak dodać sobie mocy?
Pewnie nawet nie domyślasz się, że chodzi o jelita. Od ich kondycji zależy nie tylko nasza przemiana materii, ale też zdrowie, samopoczucie, a nawet osobowość.
- Marta Krupińska
Gdy jesteśmy zakochani, czujemy motylki w brzuchu. W chwilach stresu ściska nas w żołądku. Nie bez powodu. Jak piszą autorzy książki „Happy Food. Przez żołądek do szczęścia”, wszystko zaczyna się w brzuchu. Nic dziwnego, że guru zdrowego trybu życia, Anna Lewandowska, na swoim blogu poświęca sporo uwagi właśnie jelitom. A celebryci, którzy jeszcze do niedawna wychwalali odchudzające (tylko pozornie) właściwości lewatywy, dziś równie ochoczo (i nareszcie z korzyścią dla zdrowia) produkują i zajadają kiszonki własnej roboty. Centrum zarządzania naszym organizmem, jak dziś mówi się o jelitach, przez lata było bagatelizowane. Niesłusznie. Aż 95 proc. serotoniny, neuroprzekaźnika zwanego hormonem szczęścia, powstaje właśnie w jelitach. Znajduje się tam też ponad 500 milionów komórek nerwowych. Są one w stałym kontakcie z „bazą”, czyli mózgiem, i to od nich pochodzi intuicja (stąd powiedzenie: „Czuję to w trzewiach”). Praca jelit znacząco wpływa nie tylko na nasz nastrój, lecz także zdrowie, również psychiczne. Naukowcy coraz częściej mówią o ich roli w diagnozowaniu i leczeniu depresji, autyzmu i choroby Alzheimera. Za to wszystko odpowiadają żyjące w naszych jelitach mikroorganizmy, tzw. biomasa, której waga wynosi około trzech kilogramów. – To sporo, biorąc pod uwagę, że mózg waży o połowę mniej – mówi dietetyczka Agnieszka Piskała. Bakterie probiotyczne, które ulokowały się w naszych jelitach, kojarzymy głównie z dobrym trawieniem. A to tylko część ich zadań. – Podczas rozkładania związków nieprzyswajalnych bezpośrednio przez człowieka wytwarzają witaminy z grupy B, witaminę K, kwas foliowy i pantotenowy – wyjaśnia dietetyczka. Tworzą też naturalną tarczę ochronną, budując nasz system odpornościowy. Pomagają obniżyć poziom stresu, a nawet agresji. Jak czytamy w książce „Happy Food. Przez żołądek do szczęścia” Niklasa Ekstedta i Henrika Ennarta, dzięki zdrowej florze jelitowej podnosi się poziom białka zwanego neurotroficznym czynnikiem pochodzenia mózgowego, które poprawia pamięć i zdolność uczenia się.
Ale nasza flora bakteryjna, podobnie jak cały organizm, wciąż się zmienia. Wpływ na to (nie zawsze pozytywny) ma nasz rozwój, dieta, kontakt z otoczeniem i innymi ludźmi. – Jeśli mikroflora działa nieprawidłowo, mamy słabą odporność, problemy z wchłanianiem i wykorzystywaniem składników odżywczych, bóle brzucha, wzdęcia, naprzemienne biegunki i zaparcia, a nawet depresję – mówi dietetyczka. Dlatego u każdego pacjenta, bez względu na problem, z jakim przychodzi (odchudzanie, tycie, choroba, brak energii), zaczyna od jelit. – Już podczas wywiadu dietetycznego można się zorientować, czy jelita działają prawidłowo. Zazwyczaj nie obejdzie się bez tzw. testu buraka. Wystarczy wypić stężony sok z jego bulw lub zjeść sporą porcję buraczków. Osoba ze zdrowymi jelitami ma barwę moczu jasną, słomkową lub żółtą, bez obecności czerwonego barwnika buraka – betainy. Gdy zaś po dwóch-czterech godzinach oddajemy mocz zabarwiony na różowo, oznacza to jelito przesiąkliwe, czyli uszkodzoną barierę jelitową. Co za tym idzie? Osłabiona odporność, częstsze infekcje, choroby autoimmunologiczne (np. hashimoto) czy nietolerancje i alergie pokarmowe.
Nieszczelności jelit i zaburzeniom mikroflory sprzyjają: zła dieta (zbyt dużo cukrów prostych nasila stany zapalne i grzybice, np. kandydozę), zażywanie antybiotyków, zakażenia rotawirusami (tzw. grypa żołądkowa) i... nadwaga. – Do nadmiernego rozwoju grzybów z rodzaju fusarium dochodzi u osób otyłych, nie ma ich zaś w mikroflorze osób szczupłych – mówi Agnieszka Piskała. Ostrzega też przez zabiegiem hydrokolonoterapii, promowanym przez gwiazdy jako sposób na szybkie zbicie wagi. Polega on na płukaniu jelita grubego wodą pod dużym ciśnieniem. – Nic dziwnego, że po takim zabiegu czujemy się lżejsi, skoro wypłukujemy z siebie aż trzy kilo bakterii. Jednak tak wyjałowione jelita są bardzo podatne na grzybice, nadżerki, stany zapalne, a nawet nowotworowe.
Na szczęście istotą naszej mikroflory jelitowej jest jej ciągła zmienność, a to oznacza, że możemy ją odnowić.– Najlepiej, stosując dietę bogatą w warzywa i owoce z błonnikiem rozpuszczalnym, kiszonki, produkty pełnoziarniste (źródło błonnika nierozpuszczalnego), mleczne produkty fermentowane (jogurt, kefir, zsiadłe i acidofilne mleko) – radzi dietetyczka. Pomocna może być też suplementacja probiotykami, czyli szczepami bakterii, które wspomagają naturalną florę bakteryjną. Przed jej wyborem zwróćmy uwagę na skład preparatu. – Zanim bakterie dotrą do jelit, muszą przejść przez żołądek. Obecny tam kwas solny ma m.in. za zadanie odkażać to, co spożywamy. Niestety, jeśli bakterie probiotyczne w suplementach nie są odpowiednio zabezpieczone przed jego działaniem, ich skuteczność będzie praktycznie zerowa – wyjaśnia Agnieszka Piskała. Jak jeszcze możemy wspomóc lokatorów naszego układu pokarmowego? Mniej się stresować. – Kiedy jesteśmy permanentnie podenerwowani, osłabia się naturalna bariera ochronna w ścianach jelita. A stąd coraz bliżej np. do zespołu jelita drażliwego – mówi fizjoterapeutka i założycielka gabinetu Fizjobell Justyna Żyła. Zajmuje się osteopatią wisceralną, czyli terapią narządów wewnętrznych brzucha i klatki piersiowej. Przywraca ona prawidłowe napięcie narządów wewnętrznych i poprawia przepływ krwi i limfy. Osteopatia wisceralna jest polecana przy bólach brzucha, zespole jelita drażliwego, nerwicach żołądka, zaparciach. Skutecznie leczy też przewlekłe bóle głowy i kręgosłupa oraz bolesne miesiączki.
Twórca osteopatii, Andrew Taylor Still, twierdził, że niewłaściwe ukrwienie i ruchomość narządów są główną przyczyną chorób, a ciało ma właściwości autoregeneracji. Pamiętał też o korelacji między ciałem a emocjami, na którą dużą uwagę zwracają tradycyjne metody leczenia, m.in. ajurweda i medycyna chińska. – Pod wpływem emocji wydzielają się neuropeptydy, które krążą wraz z krwią i limfą w organizmie i wpływają na narządy wewnętrzne. I tak, mocno upraszczając: gniew osłabia wątrobę, stres – serce i mózg, strach negatywnie wpływa na nerki, a zmartwienie czy pośpiech na żołądek – tłumaczy Justyna Żyła. Ponadto w osteopatii ciało jest całością, a każda z jego części działa na pozostałe. Stąd np. zbyt płytki oddech może powodować obniżenie przepony, a w efekcie zaparcia i bóle brzucha. Sytuacja może być też odwrotna. – Jeśli odczuwamy bóle w okolicach kręgosłupa, może się okazać, że jego źródło pochodzi właśnie z jamy brzusznej, np. z jelit – tłumaczy fizjoterapeutka.
To, co jesz, wpływa na to, jak się czujesz. Jak dodać sobie mocy?
1. Sięgaj po naturalne superfoods. Buraki to źródło witamin i antyoksydantów, a seler naciowy, orzechy, oliwa i bogate w kwasy omega-3 tłuste ryby działają przeciwzapalnie.
2. Jedz jabłka ze skórką. Zawarty pod skórką polifenol chroni jelito grube przed nowotworami.
3. Postaw na kiszonki. Sięgaj po naturalne probiotyki, które zawierają bakterie kwasu mlekowego: kiszone warzywa, kimchi, sery niepasteryzowane, kefir (możesz go też wyprodukować z tybetańskiego grzybka kefirowego) lub kombuczę.
4. Unikaj głodówek. Gdy pościmy albo nasza dieta jest uboga w błonnik, bakterie jelitowe zaczynają „zjadać” błonę śluzową, niszcząc mikroflorę, co może prowadzić do zespołu nieszczelnego jelita.
5. Wybieraj lokalne. Bakterie jelitowe dostosowały się do tego, co jedli nasi przodkowie. I tak Japończycy nie trawią mleka, a w Europie gorzej przyswajamy glony.
6. Ruszaj się. Ruch pobudza namnażanie się bakterii jelitowych, które odpowiadają za nasz dobry nastrój.