Rytuał, który łączy starożytną mądrość ajurwedy z regenerującą siłą morza. Jest jak upiększająca kołysanka
Pragniesz odrobiny upiększającego luksusu, który wyciszy twój umysł jak kołysanka, przyniesie harmonię ciału i duszy, zredukuje stres oksydacyjny i pozwoli na reset na miarę XXI w.? Wypróbuj ten rytuał o francuskim rodowodzie.
- Maja Mendraszek-Goser, Maja Mendraszek - Goser
Marka Thalgo, czerpiąc z obu tych skarbnic, stworzyła rytuał Mer des Indes. To ukojenie dla umysłu i odnowa dla ciała. i jeszcze coś nieuchwytnego, co najlepiej opisuje słowo: błogość.
Ajurweda pracuje nad przywróceniem równowagi w ciele i emocjach, ale jej nadrzędnym celem jest rozwój duchowy, rozbudzenie świadomości i oświecenie. Ulepszanie materii, tego, co ziemskie i cielesne, prowadzi nas więc nie tylko ku zdrowiu, lecz także ku niebu – jakkolwiek sobie je wyobrażamy. Nie chodzi tu o religię czy konkretne przekonania – po prostu w ajurwedzie harmonia ciała to pierwszy krok do boskości. Francuska marka Thalgo, słynąca z kosmetyków i zabiegów czerpiących z darów oferowanych przez morza i oceany, sięgnęła po ajurwedę i opracowała rytuał, który rozluźnia napięte mięśnie, wygładza i nawilża skórę, a jednocześnie działa na umysł jak wyciszająca kołysanka. Dobrze, że wybrałam się na Mer des Indes pod koniec dnia, bo byłam po nim tak odprężona, że jedyną rzeczą, którą zrobiłam po przyjściu do domu, było przebranie się w piżamę.
Rytuał zaczyna się ziołowym naparem do picia – specjalną mieszanką Sérénité działającą wyciszająco. Emocje opadają, ciało się rozluźnia, a ty udajesz się na peeling całego ciała. – Bazą wszystkich produktów użytych w tym zabiegu jest czerwona alga kappaphycus pochodząca z Oceanu Indyjskiego – redukuje stres oksydacyjny w komórkach skóry, a przy okazji sprawia, że wygląda ona na dobrze napiętą, wręcz zliftingowaną. W samym złuszczaniu pomaga też sproszkowany imbir nasączony olejkami pachnącymi korzennie i delikatnie drzewnie – tłumaczy Rusłana Tkaczuk, dyrektor operacyjny Thalgo Polska. Po peelingu wchodzę do kąpieli z musującą, cukrową kostką, która zamienia wodę w wannie w słodkie mleko. I wreszcie masaż całego ciała oparty na technikach ajurwedyjskich (długie, łagodne ruchy, dłonie przesuwające się miękko po ciele) i mieszance olejków harmonizujących wszystkie trzy ajurwedyjskie dosze: vata, kapha i pitta. Szałwia, kolendra i cyprys połączone w jedną kompozycję działają odżywczo na skórę, a jednocześnie ich zapach pozwala mi zapomnieć, gdzie jestem, jak się nazywam i co jeszcze powinnam dziś zrobić. W dzisiejszych czasach każdemu polecam takie doświadczenie. Upiększający reset w XXI wieku to prawdziwy luksus.
Materiał ukazał się w numerze ELLE7/2024