Reklama

Zalewani obietnicami błyskawicznych efektów i wypowiedziami samozwańczych ekspertów, użytkownicy mediów społecznościowych stają dziś przed wyzwaniem odróżnienia faktów od fikcji, zwłaszcza w kontekście pielęgnacji skóry. Przemysł beauty eksplodował — w czym niemały udział mają właśnie platformy społecznościowe.

Reklama

Od „liftingów komórkami macierzystymi” za 40 tysięcy dolarów, rozdawanych w ramach prezentów na Złotych Globach, po modę na „beef-tallow slugging” (czyli smarowanie twarzy łojem wołowym jako alternatywa dla kremu z filtrem) — trendy w pielęgnacji skóry wiralowo zdobywają popularność.

Ekspert czy mitoman?

Jednak przy natłoku treści ciężko odróżnić, co naprawdę ma podstawy naukowe, a co jest tylko trendem. Dermatolog dr Muneeb Shah, znany jako @dermdoctor (ponad 18 milionów obserwujących na TikToku), ostrzega: „Dezinformacja rozprzestrzenia się sześć razy szybciej niż rzetelna wiedza.” Podkreśla również, że wiele popularnych filmików jest nieprecyzyjnych i pozbawionych kluczowych szczegółów: „Krótka forma wymusza upraszczanie, ale to często eliminuje ważne niuanse.”

Dr Aamna Adel, dermatolożka, dodaje: „Media społecznościowe są całkowicie nieregulowane. W przeciwieństwie do lekarzy, którzy podlegają rygorystycznym przepisom, każdy może włączyć kamerę i głosić, co chce — bez konsekwencji.

Jak rozpoznać fałszywe obietnice?

Największa czerwona flaga? Obietnice błyskawicznych efektów. Picie chlorofilu, plasterki ziemniaka na pryszcze, smarowanie twarzy tłuszczem — to tylko kilka z wielu mikromodnych metod z TikToka, które choć kuszące, często nie mają naukowych podstaw i są potencjalnie szkodliwe.

Dr Barbara Kubicka, konsultantka ds. estetyki, ostrzega: „Brak regulacji w przemyśle suplementów i kosmetyków oznacza, że wiele produktów nie ma potwierdzonego działania. Mogą być wręcz niebezpieczne dla skóry.” Zamiast tego zaleca długofalowe, spersonalizowane podejście, pod okiem profesjonalistów.

Światełko w tunelu: edukacja i skintellectuals

Mimo wszystko, social media mogą być świetnym narzędziem edukacyjnym. Jak zauważa dr Adel, dzięki nim kobiety częściej zwracają uwagę na potrzeby swojej skóry i szybciej reagują na niepokojące zmiany. Światełkiem w tunelu jest też nowy ruch: „skintellectuals” — konsumenci domagający się większej przejrzystości i wiedzy naukowej o składnikach kosmetyków.

Dr Shah radzi: „Szukaj twórców, którzy są rzetelni, działają w ramach swoich kompetencji i ujawniają ewentualne konflikty interesów — np. sponsorowane treści.Dr Adel z kolei poleca sprawdzanie rejestru General Medical Council, by upewnić się, że dana osoba naprawdę jest dermatologiem.

Zaufanie buduje się przez dokładność i czas” podsumowuje dr Shah. Choć trendy będą się zmieniać, to wiedza i umiejętność selekcji treści pomogą ci nawigować po cyfrowym świecie pielęgnacji bez stresu — i z większą świadomością.

Reklama

Tekst oryginalnie ukazał się w ELLE UK

Reklama
Reklama
Reklama