Porady kosmetolożki, które pomogą ci wkroczyć do ery zmysłowej pielęgnacji
Pamiętasz, jak Alicja znajduje w Krainie Czarów buteleczkę z napisem "wypij mnie"? Chwilę się zastanawia i wypija zawartość. Na kosmetykach pielęgnacyjnych powinien być napis "dotknij mnie"! Co dalej? Powinnaś się przekonać jakie to przyjemne. Jeśli krem słabo się wchłania nie będziesz go używać, bo wrażenie też się liczy. Witaj w erze zmysłowej pielęgnacji, w której konsystencja ma znaczenie.
- Maja Mendraszek-Goser
Jesteśmy świadkami zmian. W świecie pielęgnacji objawiają się one m.in. symbiozą stref beauty i wellness. Chcemy, żeby codzienne zabiegi były przyjemnością, a samo nakładanie kremu – doświadczeniem z pogranicza wizyty w spa. To nie smarowanie czy mycie, ale chwila, która ma nas wprawić w zachwyt. Z tej przyczyny troska o nasze zmysłowe doznania stała się obsesją marek kosmetycznych. Zabawa dotyczy tu głównie konsystencji, czyli postaci produktu. Żegnamy dotychczasowe kanony mówiące, że bogate kremy, masła są dobre do skóry suchej, a lekkie lotiony czy pianki do mieszanej lub tłustej.
Forma produktu jest po prostu dodatkową atrakcją – ma nas zaskoczyć, podekscytować, sprawić radość. Olejek może dziś zamienić się w lotion, tłusty krem w wodną esencję, pianka stać się olejkiem, a puder – kremem. Dlatego konsystencję kosmetyku dobieramy do upodobań, a nie jak wcześniej – do rodzaju skóry.
Po co nam te igraszki z konsystencjami kosmetyków? Potrzebujemy dziś dodatkowej stymulacji?
BARBARA KOZIOŁ: Przyjemne zaskoczenie jest dodatkowym atutem produktu do pielęgnacji – zachęca do stosowania, zapewnia zmysłowe doświadczenie, odpręża. Dostarczamy cerze wszystkich niezbędnych składników, a jednocześnie mamy niespodziewaną przyjemność ze zwykłej, codziennej czynności. W świecie pełnym bodźców także pielęgnacja potrzebuje podkręcenia.
Od czego zaczynacie pracę nad konsystencją kosmetyku?
W laboratorium bazujemy na konsystencjach wodnych i olejowych, a także na ich syntezie, m.in. do postaci emulsji, które są stabilnym połączeniem wody z olejem. Emulsja to układ dwóch niemieszających się cieczy, a jej wyjątkowa właściwość polega na tym, że może być nośnikiem zarówno dla składników rozpuszczalnych w oleju, jak i w wodzie. Stosując różne rodzaje i proporcje składników olejowych i wodnych, możemy osiągnąć różne konsystencje emulsji. W naszym laboratorium opracowaliśmy emulsję w postaci kremu-pianki. Faza olejowa jest rozproszona w fazie wodnej, a produkt ma puszystą konsystencję, która podczas nakładania na skórę zamienia się w gładki krem. Świetnie nawilża, a przy okazji jest sensoryczną pieszczotą.
Jaką najbardziej zaskakującą konsystencję opracowaliście?
Serum w sztyfcie, które było naszą odpowiedzią na coraz wyraźniejszy trend waterless (kosmetyków bezwodnych – przyp. red.). Ilość wody w tym produkcie została zmniejszona do koniecznego minimum. A jednocześnie składniki aktywne pozostawiły silnie skoncentrowane. Wszystko zostało zamknięte w poręcznym sztyfcie. Mamy tu komfort aplikacji, skuteczność pielęgnacji, a przy tym zmniejszamy zużycie wody w procesie produkcji kosmetyku.
Przy okazji ułatwiacie życie osobom, które dużo podróżują. Na pewno nic się nikomu nie rozleje. Jakie konsystencje Polki lubią najbardziej?
Bazując na analizach i doświadczeniu, możemy potwierdzić, że wolą lżejsze kremy i preparaty, które szybko się wchłaniają. Nie lubią czuć tłustej warstwy na skórze. Z kolei w grupie produktów do demakijażu mocno zaznaczył się trend na preparaty olejowe. Odpowiedź na pytanie o ich popularność przynosi chemia i zasada, że podobne rozpuszcza podobne. Makijaż bazuje na konsystencjach olejowych, a lipidowy produkt do demakijażu łączy się z kosmetykami kolorowymi i dzięki temu świetnie oczyszcza skórę. Dlatego „olejkowy demakijaż” to przebój.
Nie chcemy już używać gęstych, tłustych kremów?
Jest grupa kobiet, które lubią tradycyjne podejście i nie wyobrażają sobie pielęgnacji bez warstwy bogatego, gęstego kosmetyku. I to jest jak najbardziej w porządku. Ale dużo osób lubi konsystencje lżejsze, nakładanie tych cięższych odbierają jako mało komfortowe. Dla nich stworzyliśmy np. nieoczywiste połączenie formy wodnej i olejowej, czyli serum dwufazowe. Dzięki takiemu rozwiązaniu wszyscy są zadowoleni: kosmetyk przyjemniej się rozprowadza, a skóra dostaje niezbędne lipidy.
Skąd mamy pewność, że wybrany przez nas, przyjemny w dotyku kosmetyk będzie dobry dla skóry?
Zamiast sugerować się podziałami sprzed lat: lekkie konsystencje do cery mieszanej i tłustej, gęste do suchej i normalnej, skupmy się na etykiecie. Zaletą nowoczesnych produktów jest przejrzystość przekazu. Trzeba sprawdzić, do jakiej skóry (czy na jaki problem) jest przeznaczony kosmetyk. I warto też poznać jego skład. Reszta to kwestia przyjemności, która jest nieoceniona w dbaniu o siebie.