Pielęgnacja skóry w samolocie – czy naprawdę działa? Oto cała prawda o największym trendzie beauty 2024 i 2025 roku
Mgiełki, maseczki, kremy i SPF – rytuały pielęgnacyjne na pokładzie samolotu robią furorę w social mediach. Ale czy naprawdę mają sens?

Zbliżający się sezon wakacyjno-urlopowy to doskonały czas na przyjrzenie się jednemu z największych panujących obecnie trendów beauty, czyli rytuałom pielęgnacyjnym w samolocie. Dla jednych jest to największy "game-changer" w podróży, dla innych niepotrzebne zamieszanie. Eksperci takich magazynów jak Vogue US, Condé Nast Traveler, czy Allure zdradzają, jak jest naprawdę.
Jakie skutki dla skóry ma lot samolotem?
Podróż samolotem to dla skóry istny test przetrwania. Już po godzinie lotu można odczuć, że skóra staje się napięta, sucha i pozbawiona blasku. Przyczyną jest ekstremalnie niska wilgotność w kabinie – często poniżej 20%, co w zestawieniu z typowymi 30–60% w pomieszczeniach robi kolosalną różnicę. A to dopiero początek.
Na wysokości 30 000 stóp jesteśmy także bardziej narażeni na działanie promieniowania UV. Choć mogłoby się wydawać, że okna samolotu chronią przed promieniami słonecznymi, to niestety – nie blokują ich całkowicie. To tłumaczy, dlaczego filtry przeciwsłoneczne, nawet w środku dnia, są tak ważnym elementem pielęgnacji w podróży.
Co warto, a czego nie robić w pielęgnacji na pokładzie?
Z pozoru wydaje się, że idealna pielęgnacja w samolocie to rozbudowany rytuał złożony z toników, masek i kremów – najlepiej wykonany w pierwszej klasie. Tymczasem prawda jest taka, że najważniejsze jest nie to, ile kosmetyków użyjesz, a jak je dobierzesz i zastosujesz. Przede wszystkim: unikaj używania wody z pokładowych kranów. Jej jakość pozostawia wiele do życzenia, a higiena w ciasnej łazience z turbulencjami w tle to przepis na katastrofę. Zamiast tego, warto sięgnąć po płyn micelarny i waciki – szybciej, bezpieczniej i bez narażania skóry na bakterie.
Kluczowym błędem jest także nadmierne dotykanie twarzy – szczególnie brudnymi rękami. To, co może wyglądać na niewinną poprawkę kremu, często kończy się podrażnieniem lub niespodzianką w postaci wyprysków już na drugi dzień po locie.
Opinie ekspertek: mit czy skuteczna ochrona?
Wiele celebrytek i influencerek – jak Amelia Liana czy @bambidoesbeauty – pokazuje w sieci rozbudowane rytuały pielęgnacyjne na pokładzie. W rzeczywistości, według Dr Shotter, „obszerne rytuały są zbędne”. Sama ogranicza się do kilku kroków: oczyszczenie, lekki serum, krem lipidowy, balsam do ust i SPF, jeśli to lot dzienny. Z kolei Dr Green i Dr Reed podkreślają skuteczność prostych kroków: precyzyjnie dobranych produktów nawilżających i ochrony przeciwsłonecznej.
Choć nie brakuje sceptyków, in-flight skincare nie jest wyłącznie wymysłem influencerek z TikToka. Odpowiednio dobrane produkty mogą faktycznie poprawić komfort skóry i zapobiec jej przesuszeniu, zwłaszcza w przypadku długich lotów. Nie chodzi jednak o spektakularne gesty – nikt nie oczekuje, że pasażerowie w klasie ekonomicznej zaczną masowo nakładać maseczki LED. Wystarczy mgiełka, lekki krem nawilżający i filtr przeciwsłoneczny. Minimum wysiłku – maksimum efektu. Dla tych, którzy chcą iść o krok dalej – świetnym rozwiązaniem są płatki pod oczy i maseczki w płachcie. Ich aplikacja jest prosta, nie brudzą rąk i rzeczywiście potrafią dać efekt świeżości po wielogodzinnym locie.
Lista polecanych kosmetyków do samolotu
Wśród rekomendowanych produktów znajdują się:
Mgiełki do twarzy: BYOMA Mgiełka do twarzy odświeżająca i przywracająca równowagę
Maski: Biodance Bio-Collagen Real Deep Mask
Balsamy do ust: Dr.Jart+ Ceramidin™ Odżywczy balsam do ust z ceramidami, Your KAYA Regenerująca maska do ust
SPF: Beauty of Joseon Relief Sun Rice + Probiotics Krem do twarzy SPF 50+ PA++++
Kosmetyki stick: kremy i SPF w sztyfcie dla łatwej aplikacji bez użycia rąk