Lekarka Susanne von Schmiedeberg: "Cukier rujnuje cały nasz organizm – od mózgu, przez organy wewnętrzne, aż po skórę. To naprawdę groźna bestia" [WYWIAD]
Lekarka Susanne von Schmiedeberg ma prosty przepis na piękną, gładką, zadbaną skórę. „Przestańmy sobie słodzić!” – Brzmi gorzko, prawda? Ale zmiana myślenia o cukrze jest podstawą zdrowia. I urody, bo słodycze przyspieszają starzenie się skóry! Mamy propozycję: zacznij wiosnę bez cukru i przekonaj się, jakie będą tego efekty.
- Maja Mendraszek-Goser
Skąd pomysł na antycukrową kampanię?
SUSANNE VON SCHMIEDEBERG: Jestem lekarką, więc dla mnie od początku najważniejsze było pytanie: jak możemy sprawić, żeby żyć w zdrowiu i doskonałej energii nawet do setki i – co więcej – nadal wyglądać i czuć się atrakcyjnie? I wtedy pojawił się temat cukru, a właściwie jego wszechobecności w naszej diecie. Zawiera go dziś ponad 90 proc. produktów spożywczych. To nie są tylko słodycze. Znajdziemy go w kartoflach, ryżu, makaronie – tak, nie każdy zdaje sobie sprawę, że węglowodany to też rodzaj cukru. Do tego nasz organizm każdego dnia endogennie produkuje cukier. Więc scukrzenie (glikacja) zachodzi również jako proces naturalny. Niestety, cały ten nadmiarowy cukier rujnuje nasze ciało, organy wewnętrzne, mózg. Wiesz, że choroba Alzheimera jest nazywana cukrzycą typu 3? No i wreszcie niszczy skórę i przyspiesza procesy starzenia.
No dobrze, cukier szkodzi. Ale co tak naprawdę mogą nam zrobić codzienna czekoladka czy ciastko?
Po zjedzeniu takiego przysmaku cukier trafia do jelit i tam enzymy przecinają go na drobne cząsteczki glukozy, która może przedostać się do krwioobiegu. Cukier jest niezwykle reaktywny – od razu chce się do czegoś przyczepić. I przykleja się do kolagenu typu 1 (wspierającego naszą skórę) oraz elastyny (dochodzi do reakcji biochemicznej z udziałem cukrów i białek,
i powstają tzw. AGEs, czyli advanced glycation end products – zaawansowane produkty glikacji). Dlaczego są atakowane akurat te struktury? Cukier to wyjątkowo sprytna bestia. Włókna kolagenowe żyją około 15–20 lat, a te elastynowe są z nami całe życie, od 50 do 80 lat. Spryciarz wybiera więc sobie najbardziej długowieczne elementy i niejako wkleja się w nie! Na zewnątrz wygląda to tak, że skóra traci swój blask, elastyczność i jędrność, a proces powstawania zmarszczek nabiera rozpędu.
Cukier rujnuje cały nasz organizm – od mózgu, przez organy wewnętrzne, aż po skórę. To naprawdę groźna bestia!
No dobrze, ale są jeszcze słodziki… Sprawdzę etykietę, wybiorę właściwy zamiennik i jestem uratowana?
Nie jest to takie proste. Branża spożywcza jest dobrze zabezpieczona – cukier ma ponad 200 różnych nazw. Co więcej, dla naszego mózgu nie ma żadnego znaczenia, czy jest to prawdziwy cukier, czy jego zamienniki. Każda słodkość tak samo niszczy. Receptory przekazują do mózgu informację: „Hej, leci słodkie!”, i poziom insuliny natychmiast skacze, a potem gwałtownie spada. Koło się zamyka, a my chcemy jeść coraz więcej słodyczy. Najnowsze badania wykazują, że wszystkie dosładzacze mają katastrofalny wpływ na zdrowie. I bardzo mocno podwyższają poziom insuliny we krwi. Efekt? Bez względu na to, czy sięgamy po napój zwykły, czy zero, prędzej czy później nabawimy się otyłości, nasza skóra będzie wiotka i szara,
a do tego prawdopodobnie zaczniemy poważnie chorować. Cukier zawarty w owocach też szkodzi w nadmiarze, ale jeśli zachowujemy umiar, jest stosunkowo najzdrowszy. Co więcej, kiedy przestaniemy jeść przetworzone, dosładzane rzeczy, nasz zmysł smaku bardzo się wyostrzy.
To koszmar. Na szczęście odkryto L-karnozynę.
To kluczowy składnik moich produktów do pielęgnacji. L-karnozyna była popularna jakieś 18 lat temu, ale potem została praktycznie zapomniana. Ta substancja naturalnie występuje w naszych organizmach. Jest jej dużo do 25. roku życia, a później jej poziom zaczyna gwałtownie spadać, nawet o 70 proc. Ten składnik dosłownie rozpuszcza cukier. Działa jedynie od czterech do sześciu tygodni po spożyciu słodyczy, dlatego trzeba wprowadzać ją szybko. L-karnozyna jako jedyna substancja rozbija lekko scukrzone struktury. Wszystko sprawdzam na sobie, tym razem też zrobiłam eksperyment: ugotowałam masło z cukrem, tak jak robimy karmel, i dodałam sproszkowaną karnozynę, która to rozpuściła. Ludzie z branży potwierdzili, że to tak działa. Uznałam, że jeśli cukier niszczy organizm wewnątrz, dewastuje też skórę. Czy L-karnozyna może tu coś zdziałać? Okazuje się, że tak. Badania potwierdziły, że jeśli codziennie stosujemy krem z L-karnozyną, możemy zatrzymać działanie cząsteczek glukozy na skórze. Nie będę mówić, że zahamujemy procesy starzenia, ale możemy je bardzo opóźnić. Żeby zobaczyć efekty na skórze, trzeba jednak zamknąć L-karnozynę w kapsułce liposomalnej. Tylko wtedy działa. Dzięki liposomom, które zmiękczają barierę naskórka, L-karnozyna może wniknąć w głębsze struktury skóry. Tak zaczęła się historia moich kosmetyków. Ponieważ L-karnozyna naturalnie pochodzi z mięsa, zaczęliśmy tworzyć ją laboratoryjnie, w wersji bioidentycznej. Wegetarianie, jesteście uratowani. Dziś często dostaję informacje od swoich pacjentów: „Moja skóra wygląda lepiej, odkąd używam tych kosmetyków, ale, pani doktor, zaczęłam też myśleć uważniej o swojej diecie”. I to właśnie moja najważniejsza misja: żebyśmy świadomie zaczęli dbać o siebie i mieli nie tylko długie, lecz także zdrowe życie.
L-karnozyna to nie koniec?
Zawsze chcę więcej i lepiej. Moja najnowsza linia kosmetyków Youth Booster (z ekstraktem z jujuby) nie tylko spowalnia procesy starzenia, lecz także stymuluje regenerację, sprawiając, że skóra wygląda lepiej, młodziej i bardziej promiennie. Działajmy więc dwutorowo: skończmy z cukrem w diecie i w skórze. I będzie piękniej, obiecuję!
Kosmetyki Dr. Susanne von Schmiedeberg z linii Youth Booster dostępne w Douglas i na douglas.pl