4 trendy w makijażu, o których chcemy zapomnieć w 2021 roku. Według wizażystów są już passé
Choć branża high fashion już dawno z nimi zerwała, wciąż widzimy je na ulicach i Instagramie. Odchodzimy od nich, bo są dalekie od świeżego, naturalnego looku i mogą dodawać lat. Oto 4 trendy w makeupie, które definitywnie porzucamy w nowym roku, aby wyglądać bardziej na czasie.
- Aleksandra Urbaniak
Epoka selfie makeup, w której królowały mocno podkreślone brwi, sztuczne rzęsy i „podkład-maska” bezsprzecznie odchodzi do przeszłości. Jej relikty wciąż są jednak żywe i znajdują swoje fanki. Nie ma w tym nic złego – w końcu każdy ma inny styl, a wyrazisty makijaż może być formą sztuki. Jeśli jednak chcesz być na bieżąco z trendami lansowanymi na światowych wybiegach, a przy tym wyglądać naturalnie, oto wskazówki, czego unikać.
1. Geometryczne brwi
Wyrysowane co do milimetra, geometryczne brwi zakończone kwadratową końcówką to sygnał dla otoczenia, że makeup odgrywa u ciebie pierwszoplanową rolę i potrafisz spędzić nad nim kilka godzin. Znani wizażyści zdecydowanie bardziej skłaniają się ku francuskiej nonszalancji i taka właśnie strategia przeważa dziś w świecie mody. Dowodem jest najgorętszy obecnie trend w stylizacji brwi, czyli fluffy brows.
„Puchate”, nieposkromione, zaczesane do góry włoski to ich najważniejsza cecha. Chodzi o sprawienie wrażenia, że z takimi brwiami się urodziłaś i nie włożyłaś w ich stylizację wielkiego wysiłku. Oczywiście wykonanie minimalnej pracy jest tu niezbędne – żeby nadać brwiom „pierzasty” kształt, konieczne jest sięgnięcie po utrwalający żel ze szczoteczką. Może być transparentny lub dopasowany do odcienia włosów. Wystarczy wyczesać nim włoski do góry, a uzyskasz ultramodny efekt.
2. Sztuczne rzęsy w rozmiarze XXL
Nie mamy nic do sztucznych rzęs – przyklejone umiejętnie, potrafią „otworzyć” oko i wyostrzyć spojrzenie. Jednak makijażyści pracujący z modelkami i gwiazdami rzadko decydują się na gęste „baldachimy”, które z miejsca dają wrażenie nienaturalnych. Oprócz dyskusyjnego wyglądu, mają tę wadę, że przytłaczają oko, przez co spojrzenie wygląda na ciężkie i zmęczone. Lepiej postawić na delikatne kępki doczepiane w zewnętrznych kącikach oczu, które pomagają optycznie unieść powiekę. Dla nas to jednak opcja na większe okazje – na co dzień wolimy po prostu korzystać z dobrej maskary. Na rynku można znaleźć naprawdę sporo tuszów, które potrafią pogrubić, unieść i wydłużyć rzęsy tak, aby zyskały rozmiar XXL. U nas najlepszą robotę robi maskara Kat Von D Go Big Or Go Home (świetnie zagęszcza), bestsellerowy Hypnôse Volume-À-Porter i nasz drogeryjny pewniak - Volume Million Lashes.
Zobacz też: 8 najlepszych tuszów do rzęs - ranking
3. Mocno kryjący korektor
Kojarzysz modę na aplikowanie grubej warstwy korektora pod oczami? To był jeden z większych instagramowych trendów, który często można było zobaczyć także na youtubowych tutorialach. Zakorzenił się w świadomości wielu dziewczyn tak bardzo, że do dziś mają go w nawyku. W makijażu artystycznym nadal zajmuje ważne miejsce, jednak na co dzień zupełnie się nie sprawdza. Choć dobrze wygląda w obiektywie kamery, na żywo rodzi wiele problemów. Zbyt gruba warstwa kosmetyku z upływem godzin daje efekt „ciasteczka” i może się zwarzyć. Poza tym, często zbiera się w zmarszczkach, dodatkowo je podkreślając i z bliska mocno rzuca się w oczy. My zdecydowanie preferujemy opcję makeup-no makeup, dlatego ograniczamy się tylko do zakrycia cieni i rozświetlenia okolic oka. Doskonale sprawdza się w tym celu kultowy korektor Touche Éclat – w wersji High Cover potrafi dobrze zakamuflować sińce, a przy tym daje świeże, pełne blasku wykończenie. Gdy potrzebujemy mocniejszego krycia, sięgamy po It Cosmetics Bye Bye Undereye – dzięki niemu pożegnasz nawet największe „podkówki”.
4. Matowa cera
Zbyt mocne matowienie cery powoduje, że twarz wydaje się płaska i bez wyrazu. To też prosty sposób na postarzenie się o kilka lat. O ile w przypadku strefy T dodatkowa warstwa pudru jest czasem niezbędna, uważaj, aby nie przesadzić. Totalny mat jest passé. Według najnowszych trendów, cera ma emanować blaskiem – wtedy wygląda na zdrową, wypoczętą i optycznie młodszą. W ostatnich sezonach królują coraz to nowe odsłony makijażu rozświetlającego: wywodzący się z Korei trend glass skin, popularny na wybiegach balmy skin, a ostatnio – dolphin skin. Ich wspólny mianownik? Iluzja „nagiej”, rozświetlonej cery. Nawet jeśli twoja skóra szybko się wyświeca, możesz osiągnąć taki efekt. Wystarczy, że zamiast matującego pudru wykorzystasz puder z satynowym wykończeniem (czyli coś pomiędzy matem a połyskiem) – tak działa legendarny Translucent Powder Laury Mercier, który zyskał sławę wśród wizażystów gwiazd. Jeśli poszukujesz czegoś z niższej półki cenowej, dobrym odpowiednikiem będzie mineralny puder rozświetlający Annabelle Minerals. Jego drobno zmielona konsystencja nadaje skórze jedwabistą gładkość i efekt miękkich konturów.