Reklama

Francuzi rzadko robią dobre komedie, ale zdarzają im się strzały w dziesiątkę. Tak jest w tym wypadku - na film "Rozumiemy się bez słów" poszło do kin już ponad 7 milionów Francuzów. Polaków pójdzie trochę mniej, ale jeśli już się wybiorą, nie pożałują. Zobaczą prawie idealną rodzinę. Wspaniali rodzice, zabawny syn i utalentowana córka, która kocha śpiewać. Tyle, że jej rodzina nie słyszy, a ona jest jej jedynym przewodnikiem po świecie. Więc wiadomo, że rozstanie łatwe nie będzie. Bardzo zabawny, mądry film, przybiżający świat dzieci coda (słyszące potomstwo niesłyszących rodziców). No i tylko ktoś, kto ma serce z kamienia nie wpadnie w szloch w ostatnich minutach.
P.S. Album Louane Emera, aktorki odtwarzającej główną rolę, dzięki której niechybnie będziemy płakać, w Polsce jesienią. Ale już dziś dostępna jest wersja cyfrowa "Chambre 12".
Rozumiemy się bez słów, reż. Eric Lartigau, produkcja: Francja, 1 godzi. 40 minut.

Reklama

Zadie Smith - jedno z największych nazwisk współczesnej literatury. Urodziła się w Londynie, mieszka w Nowym Jorku - w obu tych miejscach bardzo ceni się opowiadanie. Doskonała powieściopisarka i eseistka tym razem wzięła więc na warsztat krótką, ale niezwykle wymagającą formę. Opisała trzy osoby, trzy historie, a przez nie trzy dramaty. Bohaterów nie łączy nic poza tym, że zostali przyłapani w trudnych momentach swojego życia. "Nie mam wrodzonego talentu do tworzenia opowiadań, mówi Zadie. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że gdyby nie zachęta wydawców, nie porwałabym sie na publikowanie takich utworów". I rzeczywiście jej opowiadania są znacznie słabsze niż powieści. Ale warto je przeczytać, zwłaszcza, że autorka niedługo pojawi się w Polsce, podczas Big Book Festival. I może opowie o swoich przeprawach z tym wymagającym niesamowitego kunsztu gatunkiem.
Lost and found, Zadie Smith, wyd. Znak.

W sobotę o 11.00 w Galerii Arsenał w Białymstoku oprowadzanie kuratorskie po wystawie "Miłość na skraju przepaści". Osiemnaście artystek przedstawia swoje doświadczenia z perspektywy matek, kochanek, córek i przyjaciółek. Na szczęście zamiast wykorzystywać tylko polityczny aktywizm chrakterystyczny dla radykalnego feminizmu, skupiają się na aspekcie wizualnym. I to jest ich narzędzie do dekonstrukcji patriarchalnego systemu władzy. A także pokazania skrajnej pasji i determinacji, które umożliwiły kobietom przezwyciężenie sytuacji straty, gwałtu, wysiedlenia i bezdomności. Te artystki to m.in.: Anna Baumgart, Milena Dopitova, Elżbieta Jabłońska i Duba Sambolec. Wystawę można oglądać do 16 sierpnia.
Miłość na skraju przepaści, oprowadzanie kuratorskie, 30 maja, godz. 11.00. Galeria Arsenał w Białymstoku.

"How Big, How Blue, How Beautiful", to trzeci album Florence Welch, chyba najlepszy. Na pewno nie można odmówić jej determinacji. Kilka miesięcy temy złamała sobie stopę na scenie, ale wytrzymała do końca koncertu. A potem zagrała kolejne. Totalnie oddana swojej muzyce nagrała 11 nowych, pięknych piosenek. Potężnych i jednocześnie delikatnych.
How Big, How Blue, How Beautiful, FLORENCE AND THE MACHINE, premiera: 1 czerwca.

Reklama

Dwoma koncertami (w piątek i sobotę), podczas których zabrzmi "Potępienie Fausta" Berlioza, Filharmonia Narodowa zakończy kolejny sezon artystyczny. Dzieło Goethego stało się isnpiracją do wielu utworów muzycznych, jednym z nich jest czteroczęściowa kantata opowiadająca życie trzech głównych bohaterów: Fausta, Mefistofelesa i Małgorzaty. W Polsce prezentowane rzadko, więc obecność w jeden z tych wieczorów w Filharmonii obowiązkowa!
Potępienie Fausta, Hector Berlioz, Orkiestra i Chór Filharmonii Narodowej pod batutą Jacka Kaspszyka. 29 maja, godz. 19.30 i 30 maja, godz. 18.00.

Reklama
Reklama
Reklama