Reklama

Dwa lata temu Ania Świrak prowadziła zajęcia na kursie o stereotypach płciowych. Wysłała do uczestników e-maila z prośbą, by ktoś wystąpił z nią w performance. Zgłosiła się Edyta Maciejewska. Wystąpiły. Dziś są parą.

Reklama

ELLE To była miłość od pierwszego wejrzenia?
Edyta Maciejewska Zauroczenie, choć nie wiedziałam, że to będzie miłość życia.
ELLE Zobaczyłaś Anię i…
E.M. Spotkałyśmy się na stacji metra. Pomyślałam: „Ale jest fatalnie ubrana!”. Miała zielone crocsy, szorty, bluzę moro i plecak. Jednak już po chwili ujęła mnie uśmiechem i tym, że słuchała mnie i słuchała…
ELLE Wiedziałaś, że jest lesbijką?
E.M. Rozważałam taką możliwość.
Ania Świrak A mnie zachwyciły rude włosy Edyty...
E.M. Brzmi romantycznie, ale początki miałyśmy trudne, zgodnie ze stereotypem, że związki lesbijskie nie mogą być proste ani łatwe.
ELLE Tak? Byłam pewna, że jest odwrotnie, bo kobieta lepiej zrozumie kobietę.
A.Ś. Skomplikowane było to, że Edyta była singielką, siedem lat młodszą ode mnie. A ja żyłam w związku, dawał mi stabilizację, której chciałam. Nagle zafascynowałam się Edytą. Nie wiedziałam, co zrobić.
ELLE Długo się miotałaś?
A.Ś. Ponad dwa miesiące zastanawiałam się, czy odejść. Czułam się odpowiedzialna za dom, który stworzyłam. I pytałam siebie, czy Edyta jest tą właściwą osobą. To był kocioł emocjonalny. Wyjechałam za granicę, żeby nabrać dystansu. Oprócz uczuć włączyłam racjonalne myślenie. Edyta jest taka jak ja: ciekawa świata, mobilna, zna języki, jest chętna do podróży. Poczułam, że muszę z nią być, więc rozstałyśmy się z moją ówczesną partnerką.
E.M. Te dwa miesiące czekania na Anię to była wieczność. Nie mogłam nic zrobić. Niczego przyspieszyć. Nie wiedziałam, czy będziemy razem. Bałam się, że Ania się nie zdecyduje zakończyć związku. Przyjechałam wtedy do Warszawy z Olsztyna. Mieszkałam w przejściowym pokoju, który miał dwa na dwa metry i przesuwne drzwi.
A.Ś. Można powiedzieć, że Edyta mieszkała w szafie!
ELLE Wyszła z szafy i zamieszkała z Tobą?
A.Ś. Gdy zaczęłyśmy być razem, powoli wszystko układałyśmy. Coraz częściej spędzałyśmy z sobą czas. Za każdym razem Edyta zostawiała kolejne rzeczy. Aż została.
ELLE Jakie były początki?
A.Ś. Było ciekawie. Edyta jest ekstrawertykiem, ja raczej introwertykiem.
E.M. Ania lubi wszystko mieć poukładane i szczęśliwie wprowadziłam jej trochę chaosu w życie (śmiech). Gdy okazało się, że w poprzednim mieszkaniu już się nasze rzeczy nie mieszczą, zdecydowałyśmy się na przeprowadzkę. Odkąd zamieszkałyśmy razem, zmieniłam trochę swoje życie. Nie potrzebuję już szalonych imprez, wolę spędzić wieczór z Anią w domu, obejrzeć film na DVD.
A.Ś. Zresztą masz ze mną dobrze, wiesz, że powiem: „Chcesz, to idź, tylko weź klucze, żebyś mnie nie budziła”.
ELLE Bywacie o siebie zazdrosne?
A.Ś. Edytka bywa.
E.M. To prawda. Ufam Ani, ale nie ufam innym kobietom.
ELLE Wchodzicie w stereotypowe role żony i męża?
A.Ś. Zasadniczo nie. Choć mogę przyznać, że lubię majsterkować, naprawiam różne rzeczy w domu. Ale nie mam problemu z wezwaniem hydraulika, gdy trzeba wymienić brodzik. Ani z tym, żeby się przytulić do Edyty, gdy wracam zdenerwowana czy smutna do domu. Są lesbijskie związki, w których jedna z kobiet ma potrzebę zaznaczenia swojej „męskości”. My funkcjonujemy jako dwie kobiety, które się uzupełniają, zamieniają rolami. Zresztą i w heteroseksualnym świecie odchodzimy od tych ról.
E.M. Nikt nie mówi, że dziewczyna musi mieć długie włosy, a facet nie może mieć obcisłych spodni. Mężczyźni biorą urlopy wychowawcze.
ELLE Kiedy się zorientowałyście, że nie jesteście hetero?
E.M. Byłam w Szwajcarii na Erasmusie, studenckiej wymianie. To był trzeci rok studiów. Spodobała mi się dziewczyna, Finka.
ELLE Jak wyglądała?
E.M. Jak Scarlett Johansson. Zorientowałam się, że moja fascynacja wykracza poza zwykłe: „Ależ ona jest ładna!”. Pomyślałam, że mogłabym być z nią w związku. Przyznałam się przed sobą.
ELLE Wcześniej nie zakochałaś się w chłopaku?
E.M. Miałam chłopaka! Został w Polsce, gdy pojechałam na Erasmusa. Zerwałam z nim w trakcie tego pobytu. Bardzo to przeżył. Wbrew stereotypowi, że jak facet widzi dwie lesbijki, to mówi „Wow!”. Poczułam, że zamknęłam jakiś rozdział w życiu.
A.Ś. U mnie to działo się wcześniej. Miałam 14 lat. W gazetach dla nastolatków rzadko było coś o lesbijkach. Podczytywałam „Bravo”. Gdybym urodziła się później, w dobie internetu, mogłabym się wcześniej zdefiniować. Może w wieku 10 lat, gdy wkurzałam się, że muszę chodzić w sukience? Poczucie, że dziewczyny są mi bliskie, miałam w wieku sześciu lat. Zakochałam się w dziewczynie, gdy byłam w ósmej klasie. Dałam jej lizaka i pisałam o niej w pamiętniku. W liceum już funkcjonowałam jako lesbijka, byłam
w pierwszym związku.

Czytaj dalej >>>

ELLE Jak klasa to przyjęła?
A.Ś. Nie spotkałam się z dyskryminacją. Powiedziałam nawet tej dziewczynie, w której się podkochiwałam w podstawówce, że bardzo mi się podobała, że pisałam o niej w pamiętniku. W pierwszej chwili była zszokowana, a po chwili uśmiechnęła się i mi podziękowała.
ELLE Wasi rodzice kiedy się dowiedzieli?
E.M. Przyszłam do domu w Dzień Kobiet, w ręce miałam kwiat. Mama zapytała od kogo ten tulipan. „Od dziewczyny” – odpowiedziałam. Mama na to: „Czy ja o czymś nie wiem?”. Powiedziałam: „Tak, mamo, czasem spotykam się z dziewczynami”. Zaniemówiła, a po chwili powiedziała: „Jak chcesz. To twoje życie”. Potem przez jakiś czas słyszałam: „A ja i tak wiem, że wolisz facetów”. Wkrótce poznała Roberta Biedronia, bo zaczęłam działać w Kampanii przeciw Homofobii. Czasem mówiła: „Pozdrów Roberta”, wtedy myślałam, że gdybym była gejem, łatwiej by to zniosła.
ELLE Dziś pogodziła się całkowicie?
E.M. Tak, ostatecznie, gdy przedstawiłam jej Anię. Moja mama ma intuicję, zobaczyła, że z Anią jestem szczęśliwa, że to dobra dla mnie osoba. Tato nigdy ze mną o tym nie rozmawiał oficjalnie. Kiedyś powiedziałam przez telefon: „Tato, wiesz, że ta moja była dziewczyna kandyduje do Sejmu?”, a tato na to: „Aha, aha”. Mam kochanych rodziców, dla nich najważniejsze jest to, żebym była szczęśliwa. Są tak bardzo tolerancyjni. Dla osoby homoseksualnej, jeśli chodzi o bycie szczęśliwym, akceptacja rodziców to 80 procent. Dziwię się, że niektórzy nie decydują się na coming-out przed rodziną.
A.Ś. Zgadzam się. Choć czasem się nie dziwię. Mamy znajomych, których rodzice na wieść o tym, że dziecko jest homoseksualne, zawozili je do szpitala psychiatrycznego.
E.M. Moja mama nigdy nie dbała o to, co myślą o niej ludzie. Martwi się moim homoseksualizmem tylko wtedy, gdy chodzi o bezpieczeństwo, np. czy coś nie stanie mi się na paradzie.
A.Ś. U mnie pierwsza dowiedziała się babcia. „Zakochałam się w dziewczynie, babciu” – powiedziałam. A babcia: „Tak? Aha”. Rodzice nie byli zachwyceni, mieli nadzieję, że to minie. Pojechałam do Szwecji na studencką wymianę. Poznałam tam inne lesbijki. Przyjechałam na Wielkanoc do Polski i czułam, że muszę powiedzieć rodzicom, że jestem lesbijką. Opowiadałam mamie o koleżankach lesbijkach w Szwecji. Mama prasowała koszulę i zapytała: „Czy ty się, Aniu, uważasz za taką osobę?”. „Tak, mamo” – odpowiedziałam. Mama na to: „Ale wiesz, że będzie ci ciężko?”. „Tak, mamo”. Zapytała jeszcze: „Jesteś pewna, że chcesz tak żyć?”. „Tak, mamo”. Poczułam ulgę. Odtąd rodzice przytulali i pocieszali mnie, gdy rozpadał się jakiś mój związek. Mówili, że tak w życiu bywa. Ich akceptacja to coś nieocenionego. Te 80 procent, o których mówiła Edyta. Jak nie 90.
ELLE Macie rodzeństwo?
E.M. Mam młodszą siostrę. Była na początku liceum, gdy się dowiedziała. Jest cudowna, wiem, że mama się jej zwierzała. Siostra stanęła po mojej stronie, mówiła mamie, że to nic specjalnego.
ELLE Wszyscy tak gładko to przyjmowali?
E.M. Część ludzi, gdy się dowiaduje, pyta, czy jestem pewna, że jestem lesbijką, czy mi się nie wydaje. Nie wszyscy mają odwagę mówić, co myślą. Możliwe, że kilka osób usunęło mnie z Facebooka.
A.Ś. Miały prawo.
E.M. Jasne. To nie były osoby mi najbliższe. Mam przyjaciółkę, praktykującą katoliczkę. Najbardziej obawiałam się jej reakcji na mój coming-out. Myślałam, że się odsunie. Tak się nie stało. Pokazała prawdziwie chrześcijańską postawę. Totalnej akceptacji, szacunku. Wspierała mnie przy coming-oucie. Nasze życie to nieustający coming-out. Nowe miejsce pracy, zmiana mieszkania to nowe środowisko, w którym musimy się ujawnić.
A.Ś. Nie musimy, ale chcemy. Nie wyobrażam sobie, bym miała się z kimś przyjaźnić,
a ta osoba nie wiedziałaby o mnie tego. Nie chcę okłamywać ludzi z pracy i wyjeżdżając z Edytą na wakacje, udawać, że wyjeżdżam z chłopakiem. Albo udawać singielki. Ale nie chcę szokować. Staram się wyczuć, czy ta osoba jest gotowa, by poznać prawdę.
E.M. A ja rzucam w rozmowie np.: „Zaspałam dziś, Ania musiała wyciągać mnie za nogę z łóżka”.
ELLE To chyba lepsze niż wielkie wejście z ciastem i winem i ogłoszenie: ,,Jestem lesbijką!”?
A.Ś. Chcemy dać ludziom komfort, by nie czuli się zaatakowani. Nie odczytali naszego coming-outu jako agresji.
ELLE Okazujecie sobie uczucia publicznie?
A.Ś. Nie obściskujemy się na środku autobusu.
ELLE A gdybyście były heteroseksualne, też byście tego nie robiły?
E.M. Rozumiemy, że namiętne pocałunki w miejscach publicznych mogą być uznawane za niestosowne. Niezależnie od tego, czy to para homo, czy hetero. Poprzestajemy na trzymaniu się za ręce, buziaku.
ELLE Ale teraz wiele osób dowie się o Was z gazety. To już nie będzie delikatna sugestia…
E.M. To była spontaniczna decyzja, że wystąpimy. Nie jesteśmy typowymi aktywistkami, ale uznałyśmy, że mamy w tym temacie trochę do powiedzenia, więc właściwie dlaczego mamy tego nie zrobić? Nie spodziewany się ekstremalnych reakcji, ale przecież wszystkiego nie przewidzimy…
ELLE Zależy Wam na tym, by móc zalegalizować Wasz związek?
E.M.Tak. Bo gdyby mi się coś stało i chciałabym, by Ania dowiedziała się o mój stan, musiałabym mieć zalaminowaną deklarację z pieczątką notariusza, że może.
ELLE Macie takie deklaracje?
A.Ś. Nie. Liczyłyśmy na to, że ustawa o związkach partnerskich przejdzie.
E.M. Przykro mi, że jestem uczciwym obywatelem, płacę podatki, a nie mogę zalegalizować związku. Przykre jest to, że gdybyśmy żyły w innym kraju, nie miałybyśmy tego problemu.
ELLE Myślicie, żeby wyjechać?
A.Ś. Możliwość mamy. Znamy języki. Zdobywam jednak doświadczenie, dodatkowe wykształcenie w Polsce i to dla dobra tego kraju chcę korzystać z tego, co zdobyłam.
E.M. Może wyjechać, zalegalizować się i wrócić?
ELLE To jak wyglądałby Wasz wymarzony ślub?
A.Ś. Kameralna uroczystość, tylko dla rodziny.
E.M. A potem podróż poślubna w jakieś egzotyczne miejsce.
A.Ś. Dziwię się, że niektórym tak ta ustawa o związkach partnerskich przeszkadza. Przecież większość osób, które by z niej skorzystały, to heteroseksualne pary w konkubinacie.
ELLE Przeciwnicy ustawy obawiają się, że za nią pójdzie adopcja dzieci przez pary homoseksualne. I moda na bycie gejem.
E.M. O, czasem ktoś z moich heteroseksualnych znajomych podpytuje: „Nie wydaje ci się, że jest w Polsce moda na bycie gejem?”. Według mnie to totalnie absurdalne.
ELLE Ale skoro kiedyś miałaś chłopaka, to pewnie wielu myśli, że nie wyszło ci z facetami, więc spróbowałaś z dziewczynami.
E.M. Tak, spotykałam się z komentarzami, że rozczarowana mężczyznami przerzuciłam się na dziewczyny.
A.Ś. Gdy myślę o zakładaniu rodziny, to życie w Polsce wydaje mi się trudniejsze niż np. w Anglii, gdzie żyją ludzie różnych religii, a w klasie są i dzieci białe, i o innych kolorach skóry. A w Polsce? Byłaby klasa pełna białych dzieci i jedno byłoby inne. Białe, ale dziecko lesbijek.
ELLE Myślicie o dzieciach?
E.M. Tak, były rozmowy. Chcemy, ale jeszcze nie teraz. Na razie chcę się rozwijać zawodowo. Odsuwamy ten plan na co najmniej dwa lata.
A.Ś. Jestem tym tematem jeszcze onieśmielona, bo dziecko to wielka odpowiedzialność. Ale wiem, że stworzyłybyśmy mu szczęśliwą rodzinę. Ludzie obawiają się, że takie dziecko zostanie wychowane na geja czy lesbijkę. Dla nas to bzdura. Po prostu będzie obserwowało, jak się dba o drugą osobę w związku.
E.M. Przecież z Anią jesteśmy z rodzin heteroseksualnych i jesteśmy lesbijkami. Będziemy obserwować dziecko. Pozwolimy mu iść własną drogą.
A.Ś. Nie powiemy mu: „Jesteś hetero?! Miałyśmy inny pomysł na ciebie. Wysyłamy cię do psychiatryka, niech cię wyleczą!”.

Reklama

Rozmawiała: Agnieszka Sztyler
Zdjęcia: Aldona Karczmarczyk/Van Dorsen Talents
Stylizacja: Zuzanna Kuczyńska
Włosy: Emil Zed/Van Dorsen
Makijaż: Kamila Wiedeńska-Strzelczyk by MAC Cosmetics
Produkcja: Magda Gołdanowska

Reklama
Reklama
Reklama