Reklama

Wpisuję w nawigację adres mieszkania Darii Day. „Wow, jak blisko wieży Eiffla” – myślę. Kieruję się do VII dzielnicy, zaraz przy Polach Marsowych. Wysiadam przed kamienicą z dekoracją w stylu art nouveau. Jest winda, ale jak to w Paryżu – klaustrofobiczna, więc wybieram schody. Ostatnie piętro. Dałam radę. Wchodzę i już rozumiem, że codzienna wspinaczka jest tego warta – z okna widać wieżę Eiffla. Mieszkanie od zachodu jest niemal całkowicie przeszklone – na brak światła nie można tu narzekać. Wysoki sufit okazał się idealny dla dużego drzewka i ponad dwumetrowego obrazu, które zwracają uwagę w salonie. Tuż za nimi drzwi prowadzące na niewielki, ale przytulny balkon, a vis-à-vis schody na antresolę, gdzie znajdują się sypialnia, garderoba i biuro. Dariia mieszka tu z mężem. Kiedy widzimy się na sesji, jest kilka tygodni przed ślubem. Kochają podróże, stąd decyzja o weselu w Marrakeszu. Na zrobienie zdjęć mamy dwie godziny, bo o 13.00 Dariia pędzi przygotować modelkę Tinę Kunakey na pokaz Alai. Umawiamy się więc na rozmowę telefoniczną kilka miesięcy później. Zabawny zbieg okoliczności, bo dzieje się to w dzień po jej powrocie z pokazu Jacquemusa na Capri, gdzie przygotowywała na wydarzenie właśnie Tinę. To nie jedyna gwiazda, która Dariię najchętniej spakowałaby do walizki i nigdy się z nią nie rozstawała. Lista jest długa, a na niej m.in. Anja Rubik, Caroline de Maigret. Gdy kogoś raz pomaluje, często jest to początek wieloletniej współpracy.

Reklama

Wrodzony talent?

Słuchając historii jej kariery, widzę niesamowitą determinację. Można się zainspirować. – Pierwszą szkołę wizażu skończyłam jeszcze jako nastolatka. Potem pomagałam siostrze przy sesjach zdjęciowych, malując modelki i budując swoje portfolio. Chyba tak duże doświadczenie w młodym wieku sprawiło, że dostałam się do szkoły charakteryzacji w Los Angeles – opowiada. Pilna uczennica w efekcie wygrała wyjazd na swój pierwszy tydzień mody do Mediolanu. Nie zaowocował żadnym kontraktem, ale uzmysłowił jej, że to właśnie w tej branży chce pracować i jest jedno konkretne miejsce, gdzie to marzenie się spełni – Paryż. Przyjechała z dyplomem i jedną walizką pełną kosmetyków autobusem z Bolesławca. Nie miała mieszkania, znajomości ani potwierdzonej pracy, ale to nie miało znaczenia. Była w stolicy mody. Spędziła wiele godzin na MySpace, wyszukując fotografów, na darmowych planach zdjęciowych i za kulisami pokazów mody. Dołączyła do teamu makijażowego Pat McGrath – amerykańskiej wyroczni w branży beauty. Współpracowała z największymi fotografami, jak Juergen Teller, a także projektantami, jak John Galliano. Jej kariera nabrała ogromnego tempa. I wtedy organizm powiedział „stop”. Przyszedł moment, o którym coraz więcej osób w branży kreatywnej zaczyna mówić otwarcie – wypalenie. Zalecenie od lekarza? Reset. Dariia krok po kroku uczyła się obsługi swojego zdrowia i powoli wracała do pracy, ale na własnych zasadach. Rytuały self-care, medytacja, masaże i wellness stały się jej nową rutyną. – Stres odbił się m.in. na kondycji mojej skóry. Borykałam się z trądzikiem różowatym i na jednym z wyjazdów do Azji polecono mi spanie na jedwabnej poszewce. Kupiłam kilka metrów materiału i uszyłam pierwszą. Stan mojej skóry wrócił do normy, czułam, że odkryłam sekret urody, ale rok później przypadkiem zostawiłam poszewkę w hotelu. Chciałam kupić w Paryżu nową, ale okazało się to niemożliwe. W sklepach były tylko komplety pościeli. Pomyślałam, że to dobry pomysł na biznes. Zaryzykowałam – opowiada. Do współpracy zaprosiła rodziców, którzy kiedyś prowadzili firmę z odzieżą dziecięcą i know-how mieli w małym palcu. Tak na rynku pojawiły się jedwabne poszewki, opaski na oczy, ubrania, a dziś całe imperium wellness obrandowane hasłem „by Dariia Day”. Dariia kocha wszystko, co naturalne i komfortowe.

Reklama

Codzienne stylizacje

Najchętniej wybiera te w bielach, beżach, brązach lub z dodatkiem wyrazistego koloru. Wśród jej ulubionych marek są Jacquemus i Chloé – bestsellerową torebkę Faye sprezentowała sobie, gdy założyła własną markę. Jej szafa jest wyważona, z przewagą minimalizmu i elementami boho. Inwestuje tylko w ponadczasowe rzeczy, jak klapki Hermès Oran czy mokasyny Gucci Horsebit, które jak u każdej szanującej się Francuzki są znoszone i przypominają egzemplarze vintage. – Nie czuję się Francuzką, ale jestem paryżanką – mówi, gdy pytam, czy po 15 latach życia w stolicy zapuściła tu korzenie. Z pewnością ma w sobie „to coś”, ten element nonszalancji, który określa się mianem „je ne sais quoi”. Od Francuzek nauczyła się pewności siebie, tego, że podstawą każdego makijażu jest pielęgnacja, a szminka służy nie tylko do pomalowania ust. Jej poranny rytuał zaczyna się od masażu twarzy i pielęgnacji ulubionymi kosmetykami Augustinus Bader, Sisley i Skin Office Paris. – Następnie nakładam filtr SPF, bazę rozświetlającą Dr Hauschka i korektor, ale jedynie pod oczami i tam, gdzie mam zaczerwienienia. Uwielbiam produkty makijażowe w kremie – wyglądają najbardziej naturalnie na skórze – opowiada. Na półce w jej łazience widzę takie marki makijażowe, jak: Westman Atelier, RMS Beauty, Ilia Beauty czy Manasi. Dariia holistycznie podchodzi do urody i wierzy, że prawdziwym sekretem piękna jest zdrowy sen. To dla mnie pierwszy krok do prawdziwego wellbeingu – tłumaczy.

Reklama
Reklama
Reklama