Już niedługo rynek second hand będzie dwa razy większy od fast fashion. Zainteresowanie odzieżą z drugiej ręki stale rośnie
Statystyki mówią same za siebie: do 2030 roku rynek odzieży używanej będzie dwukrotnie większy tego spod znaku fast fashion. Second handy, vintage shopy, aplikacje do odsprzedaży przeżywają właśnie swój renesans i nic nie wskazuje na to, by zainteresowanie wokół nich miało maleć.
Amerykański sklep internetowy ThredUp, który na bieżąco bada rynek branżę mody z drugiej ręki i co jakiś czas częstuje nas przepastnymi raportami oraz opracowaniami, tym razem sprawdził stosunek wzrostu odzieży second hand do fast fashion. Okazuje się, że jeszcze 9 lat i rynek tej pierwszej będzie dwa razy większy od szybkiej mody. To ma się wydarzyć już do 2030 roku, czyli właściwie za chwilę. Takie szacunki nie dziwią jednak wcale - już od jakiegoś czasu mówi się o tym, że sprzedaż odzieży z drugiej reki rośnie o wiele szybciej niż handel nowymi rzeczami. Dokładnie: jedenaście razy szybciej.
Asics stworzyło buty z używanych ubrań. Ich sneakersy z recyklingu pomagają zmniejszyć emisję CO2>>
Konsumenci są coraz bardziej otwarci na drugi obieg - nie tylko dlatego, że dużo mówi się o jego zaletach ekologiczno-ekonomicznych, ale też dzięki temu, że kupowanie używanych ubrań jest proste jak nigdy dotąd.
Dostępność second handów, sklepów vintage, a przede wszystkim aplikacji i internetowych komisów jest na wyciągnięcie ręki. Chętnie nie tylko kupujemy, ale też wyprzedajemy swoje własne szafy. Tylko na samym ThredUp w ostatnim roku 118 milionów osób pierwszy raz w życiu próbowało coś odsprzedać (dla porównania w 2020 roku było to "jedynie" 36,2 mln). Podobne tendencje widoczne są także w Polsce, gdzie w pandemii wyrosły jak grzyby po deszczu facebookowe grupy poświęcone odzieży vintage i second hand.
Karen Clark, odpowiedzialna za komunikację ThredUp, zwróciła ostatnio uwagę na łamach branżowego serwisu WWD.com, że millenialsi i pokolenie Z, dla których ważne są odpowiedzialne podejście do mody i środowisko, coraz rzadziej decydują się na nową odzież od zrównoważonych marek. Główną przeszkodą jest tutaj nie tylko wysoka cena takich rzeczy, ale też zamieszanie wokół greenwashingu, czyli marketingowego chwytu firm, które określają się jako ekologiczne, chociaż wcale takie nie są. Moda z drugiej ręki zdaje się być bardziej zrównoważona i jednocześnie przystępna cenowo. "Rezygnowanie z zakupów nowych ubrań oznacza, że rynek używanych może zmienić modę" dodaje Clark.