Fairycore to najnowszy trend, który robi furorę na Tik Toku i Pintereście. Jest oryginalny, romantyczny i ultradziewczęcy
Koniec z podśmiewaniem się z gamerskich konwentów – widowiskowa estetyka fantasy oficjalnie zawitała do świata mody. Po megazwyczajnym normcorze, otulającym jak miękka pierzyna hygge, emanującym romantyzmem kierunku zwanym cottagecore oraz ostatnim rozkwicie popularności XVIII-wiecznych kostiumów à la Bridgertnowie, przyszedł czas na kolejne branżowe zauroczenie. Tym razem jest eterycznie, słodko i ultradziewczęco. Wierzcie lub nie, ale latem 2021 influcerki przebierają się za... wróżki. Na co dzień i zupełnie bez okazji. Oto wszystko, co musicie wiedzieć o bijącym rekordy popularności trendzie Fairycore.
Rozkochane w modowych eksperymentach pokolenie „Z” powoli przyzwyczaja nas do faktu, że jedyne reguły, jakie respektują, to zupełny ich brak. Zetki z pełną świadomością, dużą dozą odwagi i odrobiną brawury przesuwają granice tego co nosić wypada, a czego nie. Szturmują przy tym pogląd, że tak naprawdę, na miejscu jest absolutnie wszystko (no może z wyjątkiem jeansowych rurek, te wg Zetek bezwzględnie wypadły z obiegu): jeśli coś ci się podoba, masz pełne prawo wystroić się w to niezależnie od respektowanych przez resztę społeczeństwa norm.
Lansowany jako pokoleniowe credo indywidualizm nie wyklucza jednak wcale powstawania nowych trendów. Okazuje się, że i w tym szaleństwie jest metoda. Rolę projektantów i prezentowanych przez nich zgodnie ze skostniałym terminarzem Fashion Weeków tendencji przejmować zaczęły Tik Tokerki.
Działają znacznie bardziej instyktownie i spontanicznie. To tam należałoby szukać źródeł fairycore'u, nowej obsesji postmillenialsów.
Fairycore: o co chodzi w trendzie, na punkcie którego oszalał cały Internet?
W zagranicznych tytułach fairycore funkcjonuje też jako „faecore” lub „faeriecore”. Wszystkie nazwy opisują jedno i to samo zjawisko, które w wolnym tłumaczeniu można określić po prostu stylem wróżek przeniesionym na grunt rzeczywisty. Estetycznie należałoby umiejscowić go, gdzieś między unicorn, cottage i dollcore (tak, wszystkie istnieją naprawdę i nie, nie wymyśliłyśmy ich teraz na potrzeby artykułu). Cieszy się on jednak nieporównywalnie większą popularnością od pozostałych. Mainstreamowa moda przyjęła go jako upragnioną alternatywę dla wszechobecnych dresowych mundurków. Fairycore to nic innego jak zyskująca miks podwójnego lukry z grungem. Poznacie go słodkich pastelach lub ziemistych, leśnych odcieniach, mnogości wzorów, haftach, bufkach, falbanach, przezroczystościach, gorsetowych fiszbinach i landrynkowym blasku.
Czas na najważniejsze: wcale nie musisz dołączać do baśniowego fandomu, aby magiczny klimat fay wprowadzić do codziennej garderoby. Jego podstawę stanowią przecież trendujące zupełnie niezależnie od siebie sukienki, dodatki i makijaże. Nie ma tu sztywnej listy stylizacyjnych do's and don'ts, a raczej nieograniczony zbiór luźno powiązanych ze sobą estetycznych impresji. Właśnie o tym więcej przeczytacie w dalszej części artykułu.
Fairycore: zdobienia, ażury, falbany i falbanki
Podstawą królującego w mediach społecznościowych motywu fairycore są zwiewne, superdziewczęce sukienki. Te z podkreśloną konstrukcyjnie talią, bufiastymi rękawami, drapowaniami, dekoltami krojonymi w kwadrat lub serce, haftowanymi łąkami, grzybami albo innymi magicznymi wzorami, fantazyjnymi ażurami i kaskadami falban.
I jeszcze jedno: chociaż wszyscy kochamy Tinker Bell z „Piotrusia Pana”, lepiej nie wzorować się na jej limonkowej mini z odkrytymi ramionami i postrzępionym dołem. Współczesnym influencerkom znacznie bliżej jest do śmietankowej bieli oraz powłóczystych długości midi i maxi, najlepiej noszonych po kilka jednocześnie, na cebulkę. A jeśli krótkie sukienki, to tylko te inspirowane projektami z metką Vanessa Mooney. Model Elisabeth to niekwestionowany ulubieniec Instagrama.
Fairycore: gorsety i kamizelki
Warstwowe budowanie stylizacji to domena „Zetek” i jedno z najczęściej powtarzających się rozwiązań w przypadku dziewczyńskiego trendu fairycore. Na sukienki i bluzki z bufkami zarzućcie bieliźniany gorset, top o gorsetowym kroju lub sweterkową albo pikowaną (jak te z pokazu Isabel Marant) kamizelkę.
Modele podobne do tych popularnych na Pinterście znajdziecie między innymi w Mango, Bershce i Zarze.
Fairycore: lukier i błysk
Co z biżuterią? Zasada jest prosta: im więcej, tym lepiej. Wszystko co błyszczące, kolorowe i urocze perfekcyjnie wpasuje się w ten wróżkowy trend. Nam najbardziej podobają się brokatowe pierścionki z pstrokatym oczkiem oraz naszyjniki i bransoletki z trójwymiarowymi zawieszkami udającymi cukierki.
Brzmi znajomo? I słusznie, barwne biżuteria z koralików, modeliny i kamieni to przy okazji najważniejszy w tym sezonie trend ze światowych wybiegów.
Fairycore: magiczne printy
Fairycore to również wzory nawiązujące do baśniowych motywów. Magiczne grzyby, tańczące kwiaty, motylki i abstrakcyjne esy-floresy będą tu „strzałem w dziesiątkę”.
Pro tip: jeśli wzory wystylizowane od stóp do głów wydają wam się zbyt ekstrawaganckim rozwiązaniem, postawcie na coś mniej rzucającego się w oczy. Nasza propozycja? Pół transparentne skarpetki lub obsypane printem cienkie rajstopy. Tym bardziej, że w tym sezonie wypada łączyć je odkrytymi butami.
Fairycore: kwiatowy makeup
W maksymalistycznych, bardzo artystycznych makijażach zakochałyśmy się po premierze hitowego serialu „Euforia”. Wymalowane na powiekach kwiaty wracają teraz do łask ze zdwojoną siłą jako element charakterystyczne dla wróżkowej fascynacji influencerek.
Jak uzyskać podobny efekt? Poeksperymentujcie z kolorowymi eyelinerami, brokatem, kryształkami, a nawet prawdziwymi płatkami kwiatów. Ma być ciekawie i magicznie!