Dziewczyny z Kopenhagi
Kolorowe, pełne luzu i fantazji. Już nie meble, lecz ubrania są duńskim głównym towarem eksportowym. Dziś Kopenhaga wyznacza światowe trendy i jest bardziej stylowa niż Paryż.
Kiedy kilka miesięcy temu spotkałam się z jedną z najbardziej stylowych koleżanek, nie mogłam przestać patrzeć na jej buty. Nie były to szpilki, ale ciepłe i świetnie zaprojektowane zimowe miejskie traperki. – Skąd je masz? – wycedziłam. – To Ganni, duńska marka. Wszyscy o niej mówią. I chociaż nie lubię kupować tego, co mają koleżanki, tym razem to zrobiłam. Były jednak wyprzedane nie tylko w Warszawie, lecz także we wszystkich dużych sklepach internetowych. W końcu znalazłam je na stronie internetowej marki i nosiłam przez całą zimę, bo nie dość, że superstylowe, to jeszcze, jak mawiają Duńczycy, bardzo „zrelaksowane”.
Szczęście na dwóch kółkach
Kopenhaga od lat wygrywa w rankingach na „najszczęśliwsze miasto na świecie”. Nigdy nie zapomnę, jakie wrażenie na mnie zrobiła, gdy byłam tam po raz pierwszy. Fasady kolorowych kamienic odbijających się w miejskich kanałach, piękne mieszkanki na smukłych rowerach (rzadko kiedy w kasku na głowie, za to często w sukienkach noszonych na T-shirty, wielkich szalach i trampkach), czyste powietrze (śródmieście bez samochodów, elektryczne autobusy), dużo parków i wrażenie wiecznego relaksu. – Kultura rowerowa wymusza specyficzny styl ubierania się. Nie chodzi tylko o wygodę, ale o rodzaj luzu, który Duńczycy, preferujący rower bez względu na pogodę, niewątpliwie mają – mówi Pernille Teisbaek, kiedyś modelka i stylistka, dziś jedna z najpopularniejszych duńskich it-girls. Rzeczywiście, jest coś wyjątkowo bezpretensjonalnego w tym, jak się noszą Dunki, rodzaj naturalnej nonszalancji. Nie ma tu epatowania drogimi markami jak w Mediolanie ani ołówkowych spódnic i szpilek (niepraktycznych na rower) jak w Paryżu.
Jedzenie ważniejsze
W ostatnich latach świat zachwycał się duńskimi pomysłami, zarówno w projektowaniu mebli (sklepy Fritz Hansen z plejadą czołowych projektantów), jak i przedmiotów użytkowych (Hay), nowatorskim podejściem do jedzenia (Noma) czy wreszcie kulturowym fenomenem hygge – duńskiej sztuki przytulnego życia. Jednak po 2017 roku to ubrania stały się jednym z najważniejszych towarów eksportowych Danii. – Większość rodzimej mody nadal -jest inspirowana złotą erą duńskich mebli, architektury i wnętrz – mówi Karl-Oskar Olsen, współtwórca marki z modą męską Wood Wood. Ale nawet najbardziej znani projektanci mebli, jak Arne Jacobsen (twórca kultowych foteli Swan i Egg), Poul Henningsen (autor lampy karczocha), Hans J. Wegner ze swoim „krzesłem doskonałym” czy Georg Jensen i jego znane na całym świecie metalowe formy inspirowane art nouveau, nie potrafili zrobić dla biznesowej i marketingowej strony duńskiej mody tego, czego dokonała kultowa restauracja Noma. – To Noma ściągnęła do Kopenhagi najwięcej ludzi ze świata mody – twierdzi Olsen. Restauracja, w której na stolik trzeba czekać minimum sześć miesięcy, słynie z eksperymentalnego podejścia do kuchni skandynawskiej. A szef kuchni, René Redzepi, zaszczepił w Duńczykach pasję do eksperymentów kulinarnych. Stąd karczochy na parze czy mus z homara obok klasycznych kanapek smørrebrød nikogo nie dziwią w menu zwykłej kawiarni. Dziwi za to Duńczyków, a nawet denerwuje, gdy są „wrzucani do jednego worka” ze Szwedami.
Północ – Południe
Kopenhaga od dawna rywalizuje ze Sztokholmem o miano skandynawskiej stolicy mody. – Duń-czycy jako południowcy chętniej niż inni Skandynawowie wybierają styl boho. Szwedzi jako mieszkańcy północy są mistrzami prostych, architektonicznych linii, mody konceptualnej, które pasują do ich zdystansowanego charakteru – mówi szwedzka projektantka Ulrika Lundgren, twórczyni marki Rika. Duński styl nie jest tak ujednolicony jak szwedzki. – Gdy mieszkałam w Sztokholmie, wszyscy wyglądali tak samo. A dziewczyna z Kopenhagi czasem sama coś uszyje, wygrzebie w second-handzie, doda coś designerskiego. To moda, która bazuje na indywidualizmie – dodaje Lundgren. Wystarczy spojrzeć na instagramowe konto najsłynniejszej Dunki w branży, Heleny Christensen, żeby wiedzieć, o co chodzi – długie sukienki z nadrukami noszone na T-shirty, sneakersy, oryginalna biżuteria i kapelusz. Albo koszule w paski wpuszczone w luźne spodnie, cienki skórzany pasek i sandałki. Inna znana Dunka, Anine Bing, w ciągu zaledwie czterech lat stylem na „dziewczynę z Kopenhagi” podbiła Los Angeles. Ubrania jej marki noszą dziś najgorętsze dziewczyny w Kalifornii, z Kendall Jenner i Gigi Hadid na czele.
Duńskie marki ready-to-wear, jak Ganni, Saks Potts, Malene Birger i Day by Birger, Wood Wood czy Samsoe & Samsoe, trafiły już do najlepszych sklepów na świecie, od Net-a-porter i Matchesfashion.com po Selfridges i Barneys, a także np. do warszawskiego concept store’u Kyosk. Również projektantom, takim jak Henrik Vibskov, Sophie Bille Brahe, Astrid Andersen czy Cecilie Bahnsen, udało się trafić w gusta (i portfele) międzynarodowych klientek. – Jeszcze w 2016 roku mało kto brał kopenhaski tydzień mody serio. Dopiero teraz przyjeżdżają tu wszyscy! – ekscytuje się Barbara Potts, połowa duetu Saks Potts. Jej partnerka biznesowa Cathrine Saks dodaje: – Staramy się odseparować od minimalizmu, z którym kojarzy się styl skandynawski. My lubimy kolory i ryzyko! Młode projektantki zawdzięczają sukces nie tylko odważnym projektom, lecz także talentowi do marketingu. Podczas paryskiego tygodnia mody dziewczyny przesiadywały w hotelu Costes, polując na gwiazdy, żeby obdarować je swoimi kolorowymi kożuchami. Dzięki temu paparazzi sfotografowali w nich m.in. Gigi Hadid, Adwoa Aboah czy Alexę Chung.
Z kolei Ganni w ciągu ostatnich kilku sezonów stało się marką ready-to-wear uważaną za jedną z najbardziej cool na świecie. Roczne obroty sięgają już 60 milionów dolarów, a jej ubrania, buty i dodatki można kupić w ponad 400 sklepach na wszystkich kontynentach. – W Ganni mają genialne wyczucie trendów, od razu wiedziałam, że to będzie hit – mówi Lisa Aiken, dyrektor mody z Net-a-porter. – Współczesna duńska moda ma w sobie wszystko, czego szukamy: jest cool, nowoczesna, jednocześnie oferuje łatwe do noszenia ubrania na co dzień, w konkurencyjnych cenach.
Akcent osobisty
Kopenhażanki lubią się wyróżniać oryginalną biżuterią i niszowymi perfumami. Wśród tych drugich prym wiedzie marka Zarkoperfume, znana z zapachów wchodzących w reakcje z ludzkimi feromonami, dzięki czemu ta sama kompozycja na każdym pachnie inaczej. – My, Duńczycy, jesteśmy indywidualistami. Lubimy mieć bazę w postaci jakościowych ubrań i personalizować ją biżuterią i zapachami. To taki akcent osobisty. W Zarkoperfume idealnie wyczuli tę niszę – mówi Pernille Teisbaek.
Tak popularne marki jubilerskie, jak Ole Lynggaard, Georg Jensen, Dyrberg/Kern czy Pandora, są sprzedawane już w tysiącach sklepów na całym świecie. Ale prawdziwym hitem ostatnich sezonów jest założona przez dwóch braci z Kopenhagi marka Shamballa Jewels. Ich projekty noszą wszyscy, od duńskiej, szwedzkiej i norweskiej rodziny królewskiej po tzw. fashion royalty, jak Carine Roitfeld, Karl Lagerfeld, Jay-Z, Gwyneth Paltrow, Diane von Fürstenberg.
Na całym świecie wzrasta świadomość nie tylko ekologicznego stylu życia, lecz także mody, która za nim podąża. Kopenhaga z zamiłowaniem do wszystkiego, co naturalne, idealnie wpisuje się w te tendencje. Czy nosząc duńskie ubrania i biżuterię, otaczając się duńskimi meblami czy stosując się do porad, jak żyć w stylu hygge, podświadomie próbujemy dołączyć do grona „najszczęśliwszych ludzi na świecie”? Być może. Na początek warto wrzucić na luz i postawić na (stylową) wygodę. W 2016 roku, po Copenhagen Fashion Summit, dziennikarka modowa Suzy Menkes zauważyła: „Tam, gdzie ludzie ubierają się wygodnie, są szczęśliwsi. Fenomen Kopenhagi polega na tym, że wygoda idzie w parze ze świetnym stylem, a to się często nie zdarza”.
Tekst: Maja von Horn
1 z 7
Fashion Week w Kopenhadze
2 z 7
Fashion Week w Kopenhadze
3 z 7
Fashion Week w Kopenhadze
4 z 7
Fashion Week w Kopenhadze
5 z 7
Fashion Week w Kopenhadze
6 z 7
Fashion Week w Kopenhadze
7 z 7
Fashion Week w Kopenhadze