Blake Lively dołącza do trendu "method dressing", ale nadaje mu sznytu Sereny van der Woodsen
Odkąd Blake Lively weszła w rolę Lily Bloom w filmowej adaptacji książki Colleen Hoover "It Ends With Us", w pełni wczuwa się w eklektyczny styl swojej bohaterki - czasami budząc kontrowersje wśród fanów, którzy nie przywykli do oglądania aktorki w innym wydaniu niż ultra-glam. Ale teraz, gdy aktorka jest już po zdjęciach i zaczyna promować film, Lively nawiązuje do dziwacznej estetyki Lily poza ekranem, choć z bardziej dopracowanym i efektownym twistem przywodzącym na myśl styl najsłynniejszej ekranowej It Girl z Upper East Side.
"Method dressing" w wydaniu Blake Lively
W piątek, na przykład, Lively zwróciła na siebie uwagę podczas sesji Q&A z udziałem Hoover i Brandona Sklenara podczas Book Bonanza w Teksasie. Jej strój? Oszałamiająca czarna sukienka koszulowa z kolekcji Balmain na wiosnę-lato 2024 w całości poświęconej trójwymiarowym kwiatowym motywom - idealnie pasującym do jej bohaterki Lily Bloom, która pracuje jako kwiaciarka. Prześwitująca kreacja nie pozostawiała wiele dla wyobraźni, eksponując pasujący biustonosz bez ramiączek.
Sukienka miała długość mikro-mini i była udekorowana kwiecistym motywem z błyszczących koralików, nadając całości odrobinę fantazyjnego uroku. Lively uzupełniła stylizację sandałkami na pasku, kolekcją pierścionków i nisko upiętym kucykiem, który elegancko zebrał jej miękkie blond fale. Makijaż gwiazdy był świeży i promienny: koralowy róż do policzków, strategicznie rozmieszczony rozświetlacz i jasnoróżowa szminka. Czy wam też kojarzy się to z Sereną van der Woodsen circa piątego sezonu "Plotkary"?
Nowy film z Blake Lively
W trakcie eventu Lively oczarowała publiczność nie tylko swoim strojem (który, swoją drogą, nadawałby się na afterparty tegorocznej Met Gali), ale także anegdotami, zwłaszcza na temat jej przyjaźni z Taylor Swift. Piosenka gwiazdy pop "My Tears Ricochet" z 2020 roku odgrywa ważną rolę w zwiastunie filmu, a Lively uważa to za idealne połączenie. "To miało ogromny sens" - powiedziała Lively o współpracy Swift i Hoover. "Colleen jest w stanie opowiedzieć coś, co jest głęboko osobiste i intymne, ale jednocześnie może rezonować z tak wieloma ludźmi. A Taylor jest niesamowitą pisarką. Pisze na podstawie bardzo osobistych doświadczeń i wrażliwości".
Ale co najbardziej ekscytuje Lively? "Po prostu powołanie tego filmu do życia" - wyznała. "To był tak emocjonalnie satysfakcjonujący film i jestem z niego bardzo dumna. A jeśli uda się to zrobić w filmie, który ludzie faktycznie zobaczą... jeśli masz świetną postać kobiecą, zwykle jest to film, którego nikt nigdy nie zobaczy".