Biuro to nieskończone źródło modowej inspiracji. Czy trendy "office siren" i "corpcore" zostaną z nami na dłużej?
Deadline’y, debriefy, feedbacki, litry kawy, służbowe imprezy. Świat korporacji to najnowsze źródło inspiracji dla mody – od fenomenu office siren po sztukę, która czyni biurową monotonię pociągającą. Gotowa na corpcore?

- ELLE
- , Arek Zagata
Spis treści:
- Korporacyjny styl
- Office siren – jeden look, który wywołał lawinę
- Pracujące dziewczyny
- Władza w prążki
- Seksowna sekretarka
- Executive realness – uchodzenie za członka zarządu
- Biuro – sztuka z nudy
- Nie odbierzecie nam profesjonalizmu
Korporacyjny styl
Kto choć przez chwilę pracował w korporacji, pewnie się zdziwi. A jednak – moda pokochała biuro. Garnitury i garsonki, białe koszule i szpilki z ostrymi noskami, teczki i aktówki rządzą wybiegami, TikTokiem i ulicami, a przestrzeń deadline’ów i pilnych tematów stała się sceną opowiadania modowej narracji. Christina Ricci w kampanii Ganni gra srogą bizneswoman na callu, a modelki Prady w reklamach siedzą w strefach relaksu albo rozmawiają przez stacjonarne telefony na kablu. W klipie FKA Twigs „Eusexua” biuro staje się przestrzenią seksownej choreografii, podczas gdy Taylor Swift w trasie Eras tańczy na obrotowym krześle, jakby oszalała w trakcie konferencji. Biuro to zjawisko, któremu nie potrafimy się oprzeć. Depop donosi, że hashtag „office siren” napędza sprzedaż marynarek, białych koszul i kitten heels, a wyszukiwania tych rzeczy rosną z każdym miesiącem. Gwiazdy, takie jak Maisie Williams, Bella Hadid czy Jennifer Lawrence, pokazują looki łączące szarą korpoelegancję z wyrafinowanym seksapilem. Biuro stało się sceną, a corpcore – stylem, który monotonię pracy przy biurku zamienia w coś… niebywale seksownego.

Office siren – jeden look, który wywołał lawinę
Czasem wystarczy jedna perfekcyjna kreacja, by stworzyć trend. Czasem potrzeba lat, by styl wrócił w przewrotnej formie i podbił social media. Tak było z wizerunkiem Gisele Bündchen z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. Jej korporacyjny szyk – chłodny, drapieżny i jednocześnie przerysowany – uczynił z niej pierwszą tiktokową office siren. Cienkie, kanciaste oprawki, nazwane przez internautów „Bayonetta” (od bohaterki kultowej gry), idealnie obrysowane usta, surowy kok i sarkastyczny uśmiech okazały się zwycięską w przypadku serc generacji Z formułą. Estetyka office siren wykreowała tiktokowy wiral, w którym nie tylko sami użytkownicy, lecz także fikcyjne postacie stawały się ikonami korporacyjnego blichtru w stylu Gisele. W tym contencie, na tle seksownej muzyki techno, biurową syreną staje się Lucy Liu w „Aniołkach Charliego”, a także brytyjska Superniania (!), a w końcu ślimacza potworzyca Roz, sekretarka z „Potworów i spółki” (!!). Coś w tym jest – te kocie oprawki faktycznie każdemu dodają kobiecej uwodzicielskości. Ten memiczny miks dowcipu i siły jest kwintesencją trendu. Biurową syreną jest każdy, kto jest gotowy zaserwować 100 proc. kobiecej energii.

Pracujące dziewczyny
Koncepcja stylizacji, w której kobieta idzie rozbroić patriarchat od wewnątrz, nie jest nowym pomysłem. Już w latach 80. power dressing utorował paniom drogę do świata biznesu. Właśnie wtedy garnitury stały się zbroją, a szerokie ramiona symbolem siły i władzy. Styl ten był odpowiedzią na potrzeby czasu, gdy korporacje rosły w siłę, a kobiety coraz odważniej pięły się w męskim świecie biznesowych hierarchii. Sztywne linie marynarek, ołówkowe spódnice i minimalistyczna elegancja miały mówić: „Jestem profesjonalistką. Licz się ze mną”. Kobiety, wkraczając na wyższe stanowiska, potrzebowały uniformów. Giorgio Armani wprowadził linię „power suit”, która stała się synonimem profesjonalizmu. Donna Karan w 1985 roku zaprezentowała kolekcję „Seven Easy Pieces” – ubrania praktyczne, a jednocześnie eleganckie. Stylizacja inspirowana mundurem, jak marynarki z szerokimi ramionami zaprojektowane przez Thierry’ego Muglera, miała odzwierciedlać dyscyplinę i kontrolę. Wizerunek power dressingu wzmacniało kino. Postacie takie jak Tess McGill w „Pracującej dziewczynie” czy Alexis Carrington w „Dynastii” stały się ikonami tego stylu, pokazując kobietę sukcesu jako pewną siebie, dominującą i elegancką. Pierwsze biurowe syreny.
Władza w prążki
Od dekad kobieta w biurze działa na wyobraźnię mody, a projektanci, inspirowani ideą ejtisowego power dressingu, tworzą własne narracje, nierzadko dla pań, które mimo upływu lat nadal próbują się przebić przez szklane sufity. Prada, zafascynowana estetyką uniformów, przekształca ich surowość w wyrafinowaną elegancję, nieustannie odnosząc się do tematu władzy i hierarchii społecznej. U Margieli korporacyjny dress code w rękach Johna Galliano stawał się materiałem do dekonstrukcji – klasyczne trencze czy garnitury w prążki przeobrażają się w awangardowe dzieła sztuki. Dalej, Thom Browne, mistrz szarych garniturów, traktuje biurowy konformizm z absurdalną teatralnością, kreując surrealistyczne reinterpretacje codziennych mundurków. W końcu Raf Simons podejmuje dialog z korporacyjną rzeczywistością, badając, jak w jej sztywnych ramach można odnaleźć indywidualizm. Wszyscy pokazują, że biurowa estetyka to nie tylko praktyczność, lecz także niekończące się źródło inspiracji.

Seksowna sekretarka
Królową corpcore’u jest jednak Balenciaga – pod przewodnictwem Demny od lat umieszcza biuro w kontekście szalenie pociągającej, luksusowej mody, żeniącej couture ze street-wearem. W kolekcji na wiosnę–lato 2025 widzimy esencję tego podejścia: oversize’owe garnitury, płaszcze noszone tył na przód i bieliźniane akcenty (to tak naprawdę trompe l’oeil, czyli nadrukowane iluzje) zmieniają dress code w rodzaj performance’u, w którym korpolook nabiera drapieżnej przewrotności. To nie powielenie stylu seksownej sekretarki. Biurowe syreny Balenciagi znają go dobrze i przejmują kontrolę nad jego narracją. A biuro, ulubione miejsce akcji na kampanię zdaniem Demny, symbol produktywności i porządku, staje się tłem dla frustracji, buntu i walki o wolność.
Podobnego ducha czuć w kampaniach Marca Jacobsa. W jednym z filmów raper Lil Uzi Vert tańczy, stojąc na biurku
w open spasie, w innym FKA Twigs wygina się w korporacyjnych wnętrzach. Te klipy – zrealizowane przez reżyserkę Yulyę Shadrinsky – pokazują, jak absurd i chaos stają się odpowiedzią na sztywne struktury współczesnej kultury pracy. W tych wizjach bohaterki nie tylko zdzierają z siebie ubrania, lecz także niszczą dokumenty, półki, komputer. To biurowe syreny, owszem, ale jak te z mitologii – uwodzicielskie i niebezpieczne. Ten estetyczny bunt wydaje się odpowiadać na naszą własną dystopię: zarabiania pieniędzy w późnym kapitalizmie, gdzie praca staje się chaotycznym aktem przetrwania.

Executive realness – uchodzenie za członka zarządu
Corpocore staje się wyrazem naszej dzikiej natury – przebraniem ugłaskanym tak, byśmy mieścili się w społecznych konstruktach. Bo co innego nam pozostaje, gdy jesteśmy zbyt ekstra na zwyczajne biurowe ciuchy? Pytam Novię Balenciagę, członkinię kultury ballroom i międzynarodowej grupy House of Balenciaga, z którą występuje na balach w Londynie, Mediolanie i Paryżu.
– W pracy staram się wpasować w codzienność, mój ubiór jest powściągliwy – mówi Novia, account manager w agencji reklamowej. – Żeby biuro cię przyjęło, musisz wydać się swój – jak w świecie ballroomu – dodaje. Korpomoda i bale mają z sobą wiele wspólnego. – Executive realness to kategoria, która polega na prezentowaniu tzw. passingu w heteronormatywnym korpoświecie – mówi Novia. – Tu tancerze wcielają się w postać profesjonalisty z korporacji – kogoś, kto mógłby wejść do biura na Wall Street i zostać uznanym za jednego z nich. Kiedy powstawał ballroom, osoby LGBT+ tworzyły imitację przestrzeni, do której na co dzień nie miały dostępu ze względu na kolor skóry, tożsamość płciową czy orientację seksualną – tłumaczy. – Realness dawało im możliwość pokazania, że mogą pasować do tego świata – choćby dzięki odpowiednim strojom, jak te rodem z Wall Street. Współczesne ballroomy wprowadzają również kategorię female figure executive realness, w której głównie transkobiety redefiniują korporacyjną estetykę. – To znak czasów – executive mogą być nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety – dodaje Novia, wskazując na zmianę w postrzeganiu władzy i kobiecości. Do pracy w korpo Novia sięga czasem po corpcore’owe looki. Czy obowiązki biurowe są dla niej tak samo performatywne jak taniec? – W pracy każdy z nas zakłada maski i przyjmuje różne osobowości tak jak na balach, gdzie pokazujemy konkretną stronę swojej persony – zauważa.
Mówiąc o fenomenie office siren, Novia podkreśla jego kampowy charakter. – To raczej zabawa konwencją niż redefinicja roli kobiety w korpoświecie. W rzeczywistości biurowej te stylizacje wciąż są odbierane przez pryzmat stereotypu sekretarki, a nie bossówy – mówi. Według niej równouprawnienie kobiet wymaga czasu, ale moda staje się narzędziem walki. A będąc biurową syreną, odgrywamy rolę, w której manifestujemy siłę i pewność siebie – bez względu na to czy ją mamy, czy nie.
Biuro – sztuka z nudy
Ustandaryzowana estetyka przestrzeni biurowych może stać się mechanizmem kreatywnym służącym do mówienia o niuansach kobiecości. Biuro, projekt artystyczny Mili Rowyszyn i Oliwii Drożdż, jest tego dowodem. – To nie sklep, nie agencja, nie gazeta – mówią założycielki. – To wszystko, co nam się podoba – dodają. W pierwszej odsłonie ich wirtualnej galerii można było kupić i obrandowane mydło za 15 euro, i samochód za kilkanaście tysięcy złotych, a także vintage’ową torebkę Hermèsa. – Kochamy szperać, tak więc po każdym dniu pracy spędzałyśmy godziny w lumpach, na targach, w sklepach z dziwnymi przedmiotami, powoli tworząc pierwszą selekcję biurowych przedmiotów. Jeśli to czujesz, to jest dla ciebie – deklarują. Mila i Oliwia wierzą, że największa wartość i potencjał tkwią w tym, co nudne, nieoczywiste. – Łączymy rzeczy za grosze z obiektami za krocie. To balans, który tworzy narrację i sprawia, że każdy przedmiot staje się wyszukanym cukiereczkiem – wyjaśniają. W najbliższych tygodniach wypuszczają drugą odsłonę Biura. Planują wystawić sztukę, przedmioty i archiwalne ubrania, a także wzbogacić ofertę o kolumny, profile i rekomendacje własne i znajomych. W połączeniu z estetyką wczesnego internetu i zaskakującą selekcją sztuki Biuro to projekt, w którym nic nie jest takie, jakim się wydaje. Podobnie jak corpcore to postmodernistyczny manifest – o tym, że ograniczenia można przekuć w inspirację, a to, co prozaiczne, może stać się szalenie atrakcyjne.

Nie odbierzecie nam profesjonalizmu
TikTok i memy generacji Z bywają zagwozdkami, a warstwy ich ironii, absurdu i świadomych żartów z samych siebie – niezliczone. Moda musi za nimi nadążać, a nawet lepiej – wyprzedzać je, inaczej może czekać ją marny koniec. I chociaż jestem niemal pewny, że nikt na poważnie nie uważa Roz z „Potworów i spółki” za biurową syrenę, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby gwiazdą nadchodzącego fashion weeku stała się Superniania.