Tym razem się uda
Noworoczne postanowienia? Co roku te same: rzucenie fajek, nauka języka zamiast siedzenia na Fejsie. Dlaczego znów nie wyszło? Zła wiadomość: nie można pozbyć się nawyku. Ale można zastąpić go innym!
Anka ma 35 lat. Od pięciu lat powtarza: „Od przyszłego tygodnia/miesiąca/roku biegam wieczorem…”. Co dalej? Zawsze to samo: Anka biega. Przez dzień, tydzień… miesiąc. Nie, do miesiąca nie dotrwała. Scenariusz wieczoru zwykle jest ten sam: wracając z pracy, kupuje coś do jedzenia. W domu przebiera się w dres. Nie po to, by pobiegać, ale by się rozsiąść w domowym kinie. Ogląda wszystko: od włoskiego neorealizmu, po ekranizacje Murakamiego. Jej ostatni film? „Fatalne zauroczenie” z Michaelem Douglasem i Glenn Close, zagryzane anchois i popijane winem.
Stop. Myślisz, że Anka to kinomanka i koneserka kuchni śródziemnomorskiej? Charles Duhigg, autor książki „Siła nawyku” powiedziałby: „Nie”.
MÓZG CHCE NAGRODY
„Ance nie chodzi o filmy, wino ani smak anchois” – uznaliby naukowcy, którzy badali mózgi palaczy, nałogowych obżartuchów, alkoholików i zakupoholików. Wszystkich, których łączyło jedno: całkowicie zerwali z destrukcyjnymi zwyczajami w krótkim czasie. Szukano odpowiedzi na pytanie: jak im się to udało?!
Ulf Müller, niemiecki neurolog, odkrył, że ci, którzy piją, grają, jedzą, robią to nie dlatego, że lubią czuć odurzenie, przejedzenie i uwielbiają przesiadywać w kasynie. Ale dlatego, że chcą o czymś zapomnieć, uspokoić się, poczuć ulgę albo przypływ endorfin. Chcą raz, chcą drugi i następny… I wpadają w błędne koło destrukcyjnych nawyków. A te są niczym pętla złożona z trzech elementów: pierwszy to bodziec, drugi: rutynowe działanie. Trzeci: nagroda. I tak w kółko. – Moją „nagrodą” był reset po pracy. Odstresowanie. Wystarczyło, że dzień był nerwowy i wychodząc z biurowca, już w windzie myślałam tylko o filmie, winie i jedzeniu – wspomina Anka.
„Był” i „myślałam”? Tak, czas przeszły pojawił się nieprzypadkowo. Od czterech miesięcy, po stresującym dniu Anka już w windzie zaczyna myśleć o… bieganiu. I biega. Ostatnim wieczorem „filmowym”, jaki spędziła w domu, był ten z „Fatalnym zauroczeniem”. Jednak wbrew pozorom to nie młody Michael Douglas zadziałał na nią tak mobilizująco, ale książka Charlesa Duhigga „Siła nawyku”.
ATEISTA WIERZY
Mamy dwie wiadomości: dobrą i złą. Zła: NIE MOŻNA raz na zawsze pozbyć się nawyku. – Badania dowiodły, że zostaje on „zapisany” w sieci neuronowej naszego mózgu. I czeka na moment, gdy „mięsień” siły woli osłabnie, np. pod wpływem stresu – tłumaczy Krzysztof Kaluta, psycholog i coach. A dobra wiadomość? Każdy nawyk MOŻNA zamienić na inny! – Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chodzi mi o kolację połączoną z oglądaniem filmów, ale o uczucie, jakie dają wydzielające się przy tym endorfiny. To był przełom! – opowiada Anka. Postanowiła wtedy potargować się z własnym mózgiem: nawyk za nawyk. Zamienić wieczorne podjadanie w „kinie” na wieczorny jogging. – Przecież sport też powoduje wydzielanie endorfin – tłumaczy.
Odruchowo sięgasz po papierosa? Po ciężkim dniu otwierasz wino? Cały wieczór przerzucasz kanały w TV, a może strony w internecie? To efekt budowy twojego mózgu. Zamiast na siłę walczyć z niechcianymi rytuałami, odkryj, co je poprzedza. I jaką daje ci nagrodę. Potem pomiędzy jedno i drugie upchnij nową czynność zamiast niechcianej. Jednak taką, która da ci tę samą nagrodę. – Albo i większą. Wtedy stary nawyk przestaje być dla nowego atrakcyjną konkurencją – tłumaczy Krzysztof Kaluta. Niby proste, ale co z tego, że wiesz, że jogging da ci tę samą błogość co picie wina przed telewizorem? Trzeba jeszcze zacząć. I wytrwać. Tylko jak?
Neuropsycholodzy mają są optymistami. Przede wszystkim: nawyki można zmienić, jeśli wspiera nas silna wiara. Na szczęście dla ateistów: niekoniecznie wiara w Boga, ale w to, że ci się uda. Co ważne, zwykle wystarczająco silna wiara pojawia się w grupie. Nawet jeśli to „grupa”… dwóch osób. Znajdź więc grupę wsparcia, np. tych, którzy już biegają.
– Ogłosiłam się na osiedlowej stronie internetowej: „Kto co wieczór pobiega ze mną w Parku Skaryszewskim?” – wspomina Anka. – Zgłosiła się dziewczyna, która okazała się moją sąsiadką. Od dwóch lat biegającą półmaratony! – opowiada. Oczywiście Anka nie jest w stanie dotrzymać sąsiadce kroku. Wystarczy, że co wieczór ledwo otwiera drzwi mieszkania, sąsiadka już czeka pod domem. – Muszę przebrać się w dres i wyjść. Potem każda z nas biegnie swoim rytmem i trasą – opowiada Anka. Już po miesiącu odkryła, że niczym pies Pawłowa, gdy po wyjściu z biura wsiada do windy, zaczyna myśleć o… bieganiu. Kończąc jogging, czuje spokój i ulgę niczym w chwilach, gdy w słoiczku anchois widziała dno, a na domowym ekranie napisy końcowe.
JEDNA PACZKA DZIENNIE
Autor „Siły nawyku” opowiada historię pacjentki uzależnionej od alkoholu i leków. Z pomocą terapii i wsparcia grupy kobieta przez kilka miesięcy potrafiła powstrzymać się od picia, ale poza tym jej życie to był jeden wielki marazm. Wtedy pacjentka otrzymała od terapeutów łatwo wykonalne zadanie: dwa razy dziennie wynosić po jednej paczce starych gazet zalegających od lat we wszystkich zakamarkach jej ciasnego mieszkania. Gdy po tygodniu kobieta zaczęła dostrzegać pod nogami skrawki podłogi i mogła położyć serwetę na stole, wstąpiła w nią taka energia i wiara w powodzenie, że wszyscy, łącznie z nią, uwierzyli w jej wyzwolenie nie tylko z alkoholizmu, lecz także jałowej wegetacji. Tak też się stało. Cud? Nie. Charles Duhigg dowodzi, że silna wola, gdy okażemy ją w jednej dziedzinie, będzie promieniować na inne sfery życia. Dosłownie. Badania udokumentowały, że rodziny, w których wszyscy co wieczór jedzą wspólnie kolację, wychowują dzieci, które lepiej się uczą i radzą sobie w życiu. Tak samo zbawienne jak kolacja okazało się też regularne słanie łóżka każdego ranka. I nie chodzi o to, że wspólna kolacja czy pościelone łóżko powodują, że dostaje się lepsze stopnie czy mniej beztrosko wydaje pieniądze. W jakiś sposób jednak to właśnie te drobne zmiany wywołują reakcje łańcuchowe, pomagające wytrwać także przy innych korzystnych nawykach.
Na koniec jeszcze jedno odkrycie i dobra wiadomość: siła woli jest jak mięsień, który można wyćwiczyć!
A jeśli już zaczęłaś biegać, po jakimś czasie twój mózg zacznie pragnąć nagrody, którą regularnie dostawał po biegu: przypływu endorfin i poczucia dumy z tego, że dałaś radę. A wtedy jogging stanie się… nawykiem. Trudnym do wyplenienia.
TEKST Agnieszka Sztyler