Techno joga – praktyka i medytacja w rytm bicia serca
Z Błażejem Koperskim, współtwórcą legendarnych sesji Satori Session i założycielem Yutori, przestrzeni warsztatowej i części projektu Przystań Warszawa, gdzie skupia się na „wspierania we wracaniu do siebie”, rozmawiamy o mezaliansie jogi i techno. Jakie korzyści płyną z muzyki, która krąży we krwi i uderza do głowy podczas praktyki jogi. Czy daleko jest klubom do medytacyjnej maty?
Skąd pomysł na wprowadzenie takich zajęć jak techno joga? Czy to wynik renesansu, jaki przechodzi obecnie ten gatunek muzyczny?
Błażej Koperski: Trzeba przyznać, że to bardzo chwytliwa nazwa. Łączy popularność ruchu, jakim jest joga i mocny rozwój sceny techno. Nasz prowadzący Łukasz Skanda - jogin, ale też dj, w obu tych nurtach świetnie się odnajduje. Od kilkunastu lat ćwiczy jogę, jest też fanem techno. Przez pewien czas mieszkał w Berlinie, więc świetnie poznał tamtejsze środowisko klubowe. Mijają dwa lata odkąd postanowiliśmy połączyć te dwie pasje i pierwszy raz zrobiliśmy praktykę w rytm tej industrialnej muzyki.
Wasz pomysł od początku cieszył się entuzjazmem czy raczej spotkał się ze zdziwieniem?
To było zdecydowanie zaskoczenie! Zwłaszcza u osób, które są takimi purystami jogicznymi, to wzbudzało kontrowersje, ale my się nie dajemy - analitycznie podeszliśmy do sprawy. Łukasz jest z wykształcenia psychologiem. Przeanalizowaliśmy sobie to wszystko i dobraliśmy taki rodzaj muzyki, który będzie sprzyjał praktyce, a nie zabawie podczas praktyki. Jeżeli chodzi o gatunek to jest to raczej minimalistyczne, bardziej monotonne techno, bez charakterystycznych przejść w muzyce czy tak zwanych dropów – takie hipnotyczne techno, które nadaje rytm. Łukasz praktykuje i uczy hatha jogi, skoncentrowanej na tym, żeby poczuć ten przepływ energii w organizmie. I tutaj dodatkowo te ćwiczenia są wspomagane rytmem i dźwiękiem. Dlatego bardzo dużą uwagę przykładamy, by nagłośnienie było na odpowiednim poziomie. W nowym miejscu w Przystań Warszawa nad Wisłą specjalnie tak dobieraliśmy sprzęt, by poczuć głębię niskich przeszywających tonów. Łukasz nagrywa autorskie sety przed każdą sesją, więc na każdej praktyce możemy brać udział w pełnym i głębokim doświadczeniu muzyki połączonej z ruchem.
A czy intensywna elektroniczna muzyka nie wyprowadza ze stanu medytacji i koncentracji, która jest sensem praktyki jogi?
Wręcz przeciwnie. Muzyka techno charakteryzuje się precyzyjnym jednostajnym rytmem, który w trakcie praktyki asan, czyli pozycji ciała, i pranayaman, czyli tych technik oddychania, pełni rolę narzędzia wewnętrznie synchronizującego.
Regularnie powtarzający się dźwięk, czyli regularnie dochodząca do nas fala dźwiękowa, harmonizuje nasze wewnętrzne tempo i wyznacza rytm dla wykonywania tych ćwiczeń – jak metronom.
Do czego porównałbyś to uczucie, jakie towarzyszy ci podczas sesji techno jogi?
Do ogromnego relaksu. Dużo zależy tu od muzyki. Testujemy różną prędkość setów. Doszliśmy do tego, że zatrzymujemy się mniej więcej przy takich 126-128 bitach, co niemal odpowiada prędkości bicia serca. Mimo industrialności, ma miękkie, przyjemne i otulające brzmienie. Wybieramy taki gatunek, który jest jak hipnotyczne lub dubowe techno, bo jest bardziej przyjazne niż np. hard techno - większa dawka bitów może wprowadzać niepokój.
Jak na te „klubowe” jogi reagują ci bardziej konserwatywni jogini?
Zdarzają się oponenci, którzy uważają, że miejsce techno jest na imprezie, ale zdecydowana większość, mimo iż potrafi być na początku sceptyczna, przekonuje się po spróbowaniu tej praktyki i zrozumieniu technologicznej strony tego naszego połączenia, Przyznają wtedy, że ten mezalians ma rzeczywiście sens.
Czy techno joga to tylko sezonowy trend czy nowy rozdział w wielowiekowej tradycji tej praktyki?
Zgadzam się, że to hot trend sezonu, ale sama praktyka jest moim zdaniem ponadczasowa.
Nie mamy świateł dyskotekowych, nie puszczamy dymu, nie robimy jakichś dodatkowych atrakcji. To czysta sesja połączona z wysokiej jakości dźwiękiem.
Tym samym, który wykorzystujemy też do innych praktyk, takich jak ćwiczenia oddechowe czy medytacje. To rdzeń naszego konceptu - połączenie wysokiej jakości dźwięku z pracą ciała, oddechem i ruchem.
W końcu muzyka działa na nas na wiele sposobów – może nas aktywować, ale też odprężać, uspokajać, koić nerwy.
Dokładnie. Moje pierwsze doświadczenia medytacyjne, gdy jeszcze nie wiedziałem jak to nazwać, były związane z muzyką. Kiedy jako dziecko słyszałem muzykę, zamykałem oczy i ta muzyka mnie zabierała w jakąś podróż. Także w dorosłym życiu wracamy do tych stanów. Kiedy słucham muzyki jestem spokojny, nie zastanawiam się nad przeszłością ani przyszłością, tylko jestem w wiecznej teraźniejszości. To jest taki stan, do którego my tak przecież naprawdę dążymy w życiu poprzez różne techniki.
Kto według Ciebie powinien spróbować tych zajęć?
Myślę, że tutaj trudno sprecyzować konkretną grupę. Tak naprawdę jest dla wszystkich poszukujących wytchnienia, zatrzymania. Jest na pewno łatwiejsze dla kogoś, kto jest fanem muzyki elektronicznej i słyszy na zajęciach coś, co mu w duszy gra. To bardzo ciekawe doświadczenie na naszej ścieżce rozwojowej.
Laicy mogą mieć wrażenie, że to rodzaj jogi o szybszym tempie wykonywania zajęć - czy zajęcia są skierowane do osób na wyższym poziomie zaawansowania?
Nie trzeba mieć doświadczenia, bo naszym głównym założeniem jest to, żeby czuć muzykę, rytm i im się oddać. Tempo jest czasami trochę szybsze niż na tradycyjnych zajęciach, ale technika nie jest skomplikowana. W międzyczasie są też ćwiczenia oddechowe i medytacja.
Czego możemy się spodziewać po zajęciach techno jogi?
To naprawdę niezwykłe doświadczenie zmysłowe, które łączy ruch, momentami subtelnie pulsujące światło i dźwięk, który sprzyja przepływowi energii w ciele – rozwibrowuje go. Taka praktyka zwiększa witalność, dodaje energii, ale też równoważy układ nerwowy. Przynosi uczucie rozluźnienia, uwolnienia od napięć. I to jest tak naprawdę kluczowy aspekt tych zajęć. W stanie lekkiego transu, ustaje gonitwa myśli. To jeden ze sposobów zatrzymania się i dostrzeżenia swojego oddechu, reakcji w ciele. To taki moment, którego nam na co dzień brakuje w naszym szybkim i pełnym bodźców życiu.