Reklama

Kiedy w czerwcu Iga Świątek po raz czwarty wygrała turniej Roland Garros, były tenisista i komentator sportowy John McEnroe stwierdził, że Polka „mogłaby się trochę pomalować”. W internecie zawrzało, a komentarz określono nie tylko jako niewłaściwy, lecz także seksistowski. Broniąc sportowczyni, kibice i kibicki kolektywnie zostali „psujzabawami”, udaremniając swawole tym, którzy chcą sprowadzić kobiety do roli ozdobnika.

Reklama

Babskie sprawy
„Uśmiechnij się!” – słyszymy już jako małe dziewczynki. Jakby głównym naszym zadaniem – wedle zasad, które wciąż obowiązują w świecie takich McEnroe’ów – było tylko dobrze wyglądać i być miłą. „Nie znasz się na żartach”, „nie masz dystansu”, „jesteś przewrażliwiona” – która z nas choć raz w życiu nie usłyszała takiego komentarza, gdy wyraziła niezadowolenie z seksistowskiego dowcipu albo gdy głośno zaakcentowała swoje zdanie. Stajemy się wtedy – jak określa to Sara Ahmed w wydanym w tym roku przez Krytykę Polityczną „Przewodniku feministycznej psujzabawy” – tytułowymi psujzabawami. Od lat nią jestem. Dlaczego? Bo wierzę w „radykalny pogląd, że kobiety są ludźmi” – w słowa Marie Sheer z 1986 roku cytowane w książce „Mężczyźni objaśniają mi świat” Rebecki Solnit. Jako dziennikarka „marudzę” i „narzekam”, pisząc o tym, że wciąż zarabiamy mniej od mężczyzn, nie jesteśmy z naszymi dolegliwościami (jak migreny, endometrioza, bóle miesiączkowe) poważnie traktowane. Zmagamy się nie tylko ze szklanym sufitem (barierą utrudniającą kobietom karierę w biznesie), lecz także szklanym klifem (zjawiskiem podawania pracy kobiet w wątpliwość, zatrudniania ich do „gaszenia światła” w upadającej firmie), musimy wspinać się na wysokie krawężniki, doświadczamy przemocy. Mówię to jako samotna mama, dziennikarka, autorka książek, córka, siostra i przyjaciółka. Stosuję feminatywy (mój pięcioletni syn też!). Głośno mówię, że za mało jest kobiet w polityce, że dostępność żłobków i przedszkoli oraz antykoncepcji i aborcji to nie jakaś „babska” sprawa, tylko równie ważna kwestia jak obronność i budżet państwa.

Patriarchat rzeczy
Świat się zmienia, a jeśli ma się zmieniać szybciej, dobrze by było, gdybyśmy wszyscy bardziej się w to zaangażowali. Zostańmy psujzabawami. Jak to zrobić? „Kiedy stajesz innym na drodze, kiedy psujesz kolację, a wraz z nią atmosferę. Zostajesz feministyczną psujzabawą, kiedy nie chcesz z kimś albo z czymś się zgodzić, siedzieć w milczeniu, akceptować wszystkiego bez szemrania. (…) kiedy reagujesz, kiedy zwracasz się do tych, którzy mają władzę, używając takich słów jak »seksizm«, ponieważ właśnie się z nim spotkałaś” – tłumaczy Sara Ahmed.„Pewna starsza kobieta w Pompejach pobiła mnie kiedyś mopem i nazwała »puttana«, bo zamiast ustawić się w długiej kolejce do damskiej toalety, skorzystałam z męskiej” – brzmi pierwsze zdanie książki „Patriarchat rzeczy. Świat stworzony przez mężczyzn dla mężczyzn” Rebekki Endler. Wiecie, dlaczego jest ważne? Bo obrazuje nie tylko różnice kulturowe i pokoleniowe dwóch kobiet wychowanych w męskim świecie, lecz także kwestię braku równości choćby w tak podstawowych sprawach jak dostępność toalet. O tym właśnie jest cały ruch potty parity, którego jedną ze sztandarowych postaci jest Geerte Piening, holenderska studentka, którą w 2016 roku policja ukarała mandatem w wysokości 140 euro za „sikanie na dziko”. Środek nocy, w lokalu, w którym była, nie pozwolono jej skorzystać z toalety, bo ta była już zamknięta, nie mogła znaleźć takiej z sedesem. Jak pisze Endler, w 2015 roku w centrum holenderskiej stolicy znajdowało się 35 pisuarów i tylko dwie toalety z sedesami. Najbliższa była oddalona o ponad półtora kilometra. Podobnie było
w całym kraju. Tak jest na świecie. „Krótka historia patriarchalnego dizajnu brzmi: mężczyzna jest miarą wszechrzeczy. Co oznacza realne niedogodności dla przynajmniej 50 proc. ludzkości” – konkluduje Endler.

Kobiecy gniew ma wielką siłę
Rebecca Solnit w książce „Mężczyźni objaśniają mi świat” pisze, że bardzo często, kiedy kobieta mówi coś, co podważa opinię mężczyzny, w odpowiedzi są kwestionowane nie tylko fakty, które przytacza, lecz także samo jej prawo do mówienia. „Pokoleniom kobiet wmawiano, że mają urojenia, wszystko im się miesza, że manipulują, są złośliwe, spiskują, że nieuczciwość jest im wrodzona” – pisze. „Przyjęcie roli feministycznej psujzabawy to niezwykle cenna lekcja. Jeśli zadeklarujesz, że jesteś feministką, istnieje większe prawdopodobieństwo, że usłyszysz komentarze, które sprawiły, że w ogóle nią zostałaś” – wtóruje jej Ahmed w swojej nowej książce o psujzabawach. I ma świętą rację. Kiedy Endler pisała swoją książkę, usłyszała od starszego kolegi po fachu, żeby uważała, by lektura nie była zbyt „jędzowata”. Z kolei Ahmed przytacza scenę kolacji grupy znajomych z powieści Rachel Cusk „Arlington Park”, w której jeden z bohaterów, Matthew, opowiada o pewnej kobiecie. Zamierza ją zwolnić, jeśli nie wróci do pracy zaraz po urodzeniu dziecka. Jego znajoma Juliet nie wytrzymuje ciszy, która sugerowałaby jej milczącą zgodę. „To niezgodne z prawem – mówi. – Mogłaby cię pozwać”. Ale szybko zostaje uznana za obcesową, a Matthew ostrzega ją, żeby uważała, „bo w jej wieku łatwo wyjść na zrzędę”. Jędza. Psujzabawa. Niszczycielka dobrych humorów. Ale uwaga! Kobiecy gniew ma wielką siłę. Przykład? Kiedy w 1975 roku Islandki zastrajkowały, organizując „długi piątek”, kraj stanął. Po prostu. A pięć lat później po raz pierwszy na urząd prezydenta wybrano kobietę. Wciąż jednak przykłady nierówności można mnożyć. Spośród 43 961 parlamentarzystów na świecie jedynie 16,4 proc. to kobiety. W Parlamencie Europejskim jest 732 eurodeputowanych, w tym 222 kobiety. Jak wynika ze statystyk organizacji pozarządowych, setki tysięcy kobiet rocznie padają ofiarami przemocy. Jedna na trzy doświadczyła molestowania. Płace? W Polsce tak jak na całym świecie wciąż zarabiamy mniej od mężczyzn, pracując na tych samych stanowiskach. Dojście do pełnej równości zajmie „jedynie” 132 lata. Może nasze prapraprawnuczki nie będą musiały wypełniać luki płacowej dodatkowymi zleceniami. Oby. Alimenty? Milion dzieci w Polsce ich nie dostaje. Mamy ponad dwa miliony samotnych matek, które ponoszą wszystkie trudy związane z wychowywaniem, także finansowe. Wsparcia od państwa nie ma, system jest niewydolny nie tylko w egzekucji alimentów, lecz także otaczaniu opieką samotnych mam i ich dzieci. Żłobki i przedszkola? Za mało, zwłaszcza w niewielkich gminach. To oznacza, że kobiecie po urodzeniu dziecka trudno wrócić na rynek pracy. A już jak w nim jest, to boi się pójść na zwolnienie lekarskie, żeby jej nie zwolnili. Antykoncepcja? Najgorszy dostęp na kontynencie. Aborcja? De facto zakazana. A ile kosztuje praca kobiet, które wychowują, kochają, czuwają i padają na twarz ze zmęczenia? Jak wynika z danych GUS, w rodzinach z dzieckiem poniżej trzeciego roku życia wartość pracy domowej matek to 5809 złotych miesięcznie. Według różnych szacunków wynosi ona od 25 do 48 proc. PKB. Ale jest niewidzialna. I darmowa. Dlatego bądźmy psujzabawami. Mówmy głośno o tym, co jest nie tak.

Reklama

Nie możemy nie być feministkami
– W życiu codziennym ciągle mierzymy się ze stereotypami, że niezależna kobieta jest zagrożeniem – mówi dr Agata Araszkiewicz, pracująca od lat we Francji i w Belgii badaczka feminizmu, krytyczka, pisarka i tłumaczka. – Gdy byłam mała, nie mogłam zrozumieć, dlaczego niepewnie się czuję, kiedy chcę mówić to, co myślę. Później nie mogłam pojąć, dlaczego mówienie o sobie „feministka” budzi opór. Przecież wszystkim powinno zależeć na tym, byśmy jako kobiety czuły się bezpieczne i spełnione. Tymczasem wokół nas jest dużo niesprawiedliwości związanych z płcią. Obowiązki domowe, wzory pragnienia i miłości, sposoby edukacji, pracy i rozwoju ciągle mają podwójne standardy – tłumaczy. Według badaczki feminizm uczy nas, jak do tego podchodzić i jak zmieniać świat. – Leczy z depresji i poczucia niemocy. Pomaga znaleźć lepsze sposoby rozumienia krzywdzących sytuacji. Ale uczy też radości, wiary w siebie i pozwala znaleźć pełniejszą opowieść o sobie, która ma moc uleczenia zbyt jednostronnych wyobrażeń – mówi. I dodaje: – Nazywać siebie to mieć pełnię pragnień i sprawczość realizacji, zamieniać swój gniew na nowy społeczny projekt. To radość odnalezienia się w herstorii kobiecych walk i w budowaniu przyszłości dla naszych dzieci.

Reklama
Reklama
Reklama