"Starsi mężczyźni idą do terapeuty, kiedy mają nóż na gardle. Młodsi zjawiają się z własnej potrzeby". Jak zmieniło się pojęcie męskości?
Mężczyzna ma pachnieć cygarem, whisky i koniem, jak mawiał Hemingway. Dziś to zdanie brzmi jak relikt, bo on nic nie musi, Ale może. Co? Na przykład być sobą.
- Anna J. Dudek
Kiedy podczas meczu na Euro 2024 Cristiano Ronaldo rozpłakał się po tym, jak nie strzelił rzutu karnego, świat podzielił się na tych, którzy drwili, i tych, którzy się cieszyli. Szydziło grono, które wciąż uważa, że chłopaki nie płaczą, a sportowca bronili ci, którzy byli zdania, że ten pokaz emocji
w wykonaniu gwiazdy piłki nożnej przełamuje to szkodliwe przekonanie i że prawo do nich ma każdy i wszędzie, także na boisku. Chłopaki płaczą. I kropka. O tym, że mamy do czynienia z kryzysem męskości, badacze mówią od pewnego czasu. Między innymi amerykański psycholog z Uniwersytetu Stanforda, prof. Philip Zimbardo, który w książce „Gdzie ci mężczyźni” pochyla się zarówno nad przyczynami tego stanu rzeczy, jak i ich skutkami. Zastanawia się nad koncepcją „słabej płci” i tym, dla której z nich to określenie jest bardziej adekwatne (jeśli w ogóle), oraz nad samoświadomością kobiet i jej wpływem na rzeczywistość. Czy mężczyźni zostali w rajdzie po równość na jej marginesie? Odpowiedzi nie są jednoznaczne, ale trochę światła na sytuację rzucają statystyki. W Polsce mężczyzn z wyższym wykształceniem jest 26,9 proc., kobiet – 38,8 proc. One stanowią 58 proc. wszystkich studentów w Polsce i 63 proc. absolwentów uczelni wyższych. Na 14 samobójstw, do których każdego dnia dochodzi w kraju, aż 12 popełniają mężczyźni. Średnia życia mężczyzn to 75 lat, a kobiety żyją prawie dekadę dłużej. Przykłady można mnożyć.
Czuły barbarzyńca
A jednak zmiana jest widoczna. – Myślę, że zauważalne są reformy zarówno w postrzeganiu i realizowaniu męskości, jak i kobiecości. Kobiety umiejętnie odnajdują się w tym świecie, który rządzi się nowymi prawami, choć te stare wciąż trzymają się mocno. Mężczyźni mają z tym problem, bo jak być wrażliwym i okazywać uczucia, skoro zawsze słyszeli, że muszą być twardzi, dawać radę i nie beczeć? Od mężczyzn wymaga się, żeby byli czuli, opiekuńczy, potrafili rozmawiać o emocjach, ale kiedy oni starają się temu sprostać, to okazuje się, że mają być silni w tym tradycyjnym ujęciu. Gubią się, bo kiedy wychodzą z roli macho, słyszą, że są niemęscy, słabi, bez polotu, nijacy. Starają się, a jednak tak są postrzegani – mówi Sebastian Antonowicz, psycholog, który pracuje także w telefonie zaufania prowadzonym przez Fundację Przeciwdziałania Wykluczeniom. Kiedy pytam, z czym dzwonią chłopcy i mężczyźni, odpowiada: – Dzwonią ci, którzy mają poczucie, że nie mogli się zgłosić do nikogo innego. Mówią o samotności, nałogach, depresji, a także o tym, jak odgrywać tę rolę mężczyzny w życiu, choć nie nazywają tego dokładnie tymi słowami. Raczej opowiadają o nieporozumieniach, porażkach, relacjach z innymi. Mówią także o przemocy. I tej, której doświadczają, i tej, której są sprawcami – opowiada psycholog. Ze statystyk wynika, że to mężczyźni głównie stosują przemoc, a nie padają jej ofiarą. Relacja to 95 do 5 proc. Ale dane, jak wiele innych, nie odzwierciedlają całego obrazu sytuacji. Wytresowani przez całe wieki w hamowaniu emocji i kulcie siły, po prostu o niej nie mówią. Wyzwalaczem dla wielu z nich okazał się serial „Reniferek”, w którym bohater pada ofiarą stalkerki. Kiedy dostępna na Netfliksie produkcja stała się popularna, organizacje pomocowe odnotowały wzrost liczby telefonów od mężczyzn, którzy zgłaszali przemoc. Zobaczyli, że nie są jedyni, którzy tego doświadczają. Zmiana więc się dzieje. – I mamy klops, bo jak tu sprostać przeciwstawnym oczekiwaniom? Pytany o męskość facet mówi o tym, i jest to wzorzec z dziada pradziada, że ma podążać za swoim instynktem, działać, walczyć, bronić itd. Najważniejsze jednak jest to, że nie trzeba wchodzić w żadną z tych ról: ani twardziela, ani wrażliwca. Udawanie nigdy nie działa, ale z każdego z tych modeli można wziąć coś dla siebie – wyjaśnia Antonowicz. – Nie działa – zgadza się dr Michał Bomastyk, filozof i badacz męskości z UMK w Toruniu. – Każdy mężczyzna odpowie inaczej, zapytany, co dla niego oznacza bycie męskim. I świetnie! Dla mnie to poczucie, że mogę realizować swoją płciowość i tożsamość tak, jak chcę, bez obawy, że dostanę etykietę, że nie reprezentuję stereotypowego wzorca. Chciałbym, żeby żaden mężczyzna nie musiał się przywiązywać do starego pojęcia męskości, tylko wymyślać jej własne definicje. Dodaje, że model hegemonicznej, silnej i gniewnej samczości, w którym wciąż jesteśmy osadzeni, robi krzywdę nie tylko mężczyznom, ponieważ nie pozwala im realizować tej czułej męskości. Także kobietom, bo w tym równaniu ma być słabsza i uległa. – A to odbija się też na dzieciach, wzrastających z tymi ojcami, których nie postrzegają jako empatycznych rodziców, tylko władców z rózgą, co w ich przyszłości powoduje różne konsekwencje i blokady. Szukajmy nowej definicji męskości. Niech ona będzie czuła i odpowiedzialna także moralnie i etycznie – mówi Bomastyk.
Bycie tatą jest męskie
Ale z ojcami jest coraz lepiej. I znowu – pokazują to liczby. Te imponujące jeszcze nie są, ale odzwierciedlają trendy. Na przykład fakt, że w wyniku wejścia w życie unijnej dyrektywy work-life balance rośnie liczba ojców korzystających z urlopów rodzicielskich. W 2023 roku już 19 tysięcy ojców skorzystało w urlopu rodzicielskiego, rok wcześniej – 3,7 tysiąca. To pozytywny kierunek, choć nadal dotyczy tylko 7 proc. uprawnionych ojców.
– Młodzi mężczyźni widzą ojcostwo jako istotny składnik swojej męskiej tożsamości. Chodzi o bycie zaangażowanym i obecnym tatą od samego początku po to, by budowana relacja z dzieckiem mogła przetrwać całe życie. Widać to, jak bardzo zmienia się wykorzystanie urlopów ojcowskich. Przed wdrożeniem dyrektywy work-life balance co roku z urlopu rodzicielskiego korzystało 1 proc. z nich. Dane z 2024 roku wskazują, że w tym roku będziemy mieli 15 proc. – mówi Karolina Andrian, prezeska Fundacji Share the Care, zajmującej się promowaniem rodzicielskiego partnerstwa. Dodaje jednak, że choć ojcowie chcą być pełnoprawnymi opiekunami, to droga do tego celu jest wyboista, bo wciąż społeczeństwo, a często i same partnerki, widzą ich tylko jako pomocników matek. – Zaangażowane ojcostwo jest koniem pociągowym dla zmieniającej się męskości, gdyż oferuje konkretne korzyści dla samego mężczyzny i jego dziecka. Według badań naszej fundacji to właśnie jest głównym elementem przekonującym i umacniającym mężczyzn w decyzji większego zaangażowania się w opiekę – podkreśla Andrian. Z takim podejściem zgadza się Łukasz Dominiak, autor profilu Who’s Your Daddy. – To ojcostwo sprawiło, że poczułem się odpowiedzialny za drugą osobę. Zrozumiałem, że z jednej strony muszę utrzymać rodzinę, bo jednak mocno w tym paradygmacie głowy domu tkwimy, a z drugiej – zapracować na relację ze swoimi dziećmi. Zawsze byłem postrzegany jako wrażliwy, ale bycie tatą jeszcze to pogłębiło. To najważniejsza rola w życiu, choć mam wrażenie – wciąż niedoceniania. Mam wpływ na wychowanie człowieka! I nie po to, by był grzeczny, ale żeby był otwarty, dobry, potrafił pokazywać emocje. Wychowujemy świat, więc zaszczepmy w nim wrażliwość – zachęca.
Macho też płacze
– Marzę, że już za 15 lat młodzi ludzie będą bardziej świadomi niż to moje pokolenie – mówi Sebastian Antonowicz. – Że będą wiedzieć, czym tak naprawdę jest feminizm, i przestaną się go bać, bo w tę ideę jest także wpisana troska o mężczyzn. A jak to osiągnąć w wychowywaniu dzieci? Myślę, że warto być otwartym, pokazywać dzieciom i samemu podglądać różnorodność, wychylać się ze swoim baniek i zobaczyć, że nasze standardy nie są jedynie słusznymi, wyrytymi w kamieniu – dodaje. Łukasz Dominiak mówi o tym, że definicja „prawdziwego” mężczyzny się zmienia. – Być może wynika to z tego, że mamy więcej okazji czy szans, żeby pokazać, kim jesteśmy. Jest przyzwolenie na uczucia i wrażliwość, a nie tylko na to, że facet ma sobie zawsze radzić. Okazuje się, że możemy być ambitni, zaradni, inteligentni emocjonalnie, wrażliwi. Ale nie jest łatwo znaleźć równowagę, ponieważ przez lata byliśmy wtłaczani w narrację, w której mamy sobie świetnie radzić. „Chłopaki nie płaczą” – słyszeliśmy jako dzieci. Ja także, bo wychowałem się w tradycyjnym domu. W tym kontekście cieszy mnie, że niedawno Cristiano Ronaldo rozpłakał się na murawie. W tym silnym, męskim środowisku gwiazdor futbolu rozpłakał się, bo nie strzelił gola. Choć część osób podśmiewała się, to jednak głośno wybrzmiewały głosy, że to fajnie, że pokazał emocje, łzy, smutek, kiedy nie udało mu się zrobić czegoś, na czym mu zależało. Płacz jest częścią życia, nie trzeba się go wstydzić – dodaje. Pokoleniowa różnica gra tu dużą rolę. Dzisiejsi 40-latkowie, czyli moi rozmówcy, różnią się od 60-letnich ojców i swoich synów, którzy mogą być przedstawicielami pokolenia Z. Dla zetek ważny jest samorozwój, równowaga między życiem prywatnym i zawodowym oraz spełnienie – w każdej dziedzinie życia. – Jest tu ogromna rozbieżność w postrzeganiu męskości. Musimy pamiętać, że choć coraz więcej jest edukacji równościowej, to wciąż mocny jest wzorzec silnej, władczej męskości, który wielu mężczyzn, także nieświadomie, powiela. Wyrastają w tym, zwłaszcza w tradycyjnych środowiskach, i czują, że muszą się temu podporządkować – mówi dr Michał Bomastyk. To samo dostrzega w swoim gabinecie Sebastian Antonowicz. – Obserwuję, że w zależności od wieku pacjentów różnią się ich motywacje. Ci starsi przychodzą, kiedy czują, że mają już nóż na gardle, jest im bardzo ciężko i są w sytuacji bez wyjścia. Młodsi zjawiają się z własnej potrzeby, nikt ich do rozmowy nie musiał namawiać. Chcą się po prostu sobą zaopiekować – opowiada.
Gdzie leży Centrum męskiego świata?
Do tego nawiązuje też Piotr Czaykowski, były model, obecnie przedsiębiorca i właściciel agencji modelingowej. – Ta stara męskość jest oparta na iluzji, która mieści się w sile, by facet potrafił „dowieźć”, dbać o rodzinę. W nowym rozdaniu jest większe zrozumienie dla prostego faktu, że nie trzeba lubić piłki nożnej, samochodów i wódki, żeby być mężczyzną. Bo można szydełkować, lubić perfumy czy kwiaty i wciąż być męskim. Tyle tylko, że pozwolenie sobie na realizowanie siebie takimi, jakimi w rzeczywistości jesteśmy, wymaga wykształcenia nowych umiejętności. Dla mnie to przede wszystkim uważność i na siebie, i na innych. Druga wynika z pierwszej i jest kluczem do relacji, które z kolei są w centrum męskiego świata. A raczej świata w ogóle. Bo ten dawny mężczyzna miał wszystko. Poza uważnością. Teraz się jej uczymy, co nie jest takie proste, bo wcześniej nikt specjalnie się nad naszymi emocjami nie pochylał – mówi. – Rada, którą mam dla młodych chłopaków? Słuchaj siebie. Dbaj o siebie. Wyjdź z męskiej szatni i pamiętaj, że rodzina to ci ludzie, których sobie wybierasz – sugeruje Czaykowski. A ja dodałabym za Wiesławem Myśliwskim: „Nie staraj się za wszelką cenę być silny. Siła odgradza od innych ludzi”.