Boks – szlachetny sport dla intelektualistów. Rozmowa o sztuce walki ze swoimi słabościami z Kamilem Paczuskim, trenerem Uniq Fight Club
Boks jest jak bad boy sportu – kojarzony ze środowiskiem proletariatu, dziś odzyskuje należny mu miejsce. O terapeutycznej sile tej sztuki walki i o tym, czy sukcesy olimpijskiej medalistki Julii Szeremety spopularyzują boks opowiada Kamil Paczuski, trener kickboxingu i boksu, współzałożyciel i prezes Uniq Fight Club.
Od paru lat szukałam sportu dla siebie i testowałam różne formy treningów. Nie miałam maratońskiej wytrzymałości, joga mnie nużyła, trudno było mi się zmobilizować do chodzenia na basen podczas długich miesięcy polskiej zimy. Czego szukałam? Potrzebowałam uwolnienia od miliona bombardujących bodźców, uporządkowania harmonogramu dnia, pracy nad kondycją i leku na złamane serce – jednym słowem, celu. Znalazłam go na zajęciach boksu. Dziś uważam, że to sport ratujący zarówno ciało jak i duszę.
Mam wrażenie, że boks to bardzo demokratyczny sport – na treningach spotykam zarówno umięśnionych budowlańców, wrażliwych grafików, jak i 50-letnie prawniczki.
Kamil Paczuski: Jego złożoność polega na tym, że boks przez pokolenia był sportem kojarzonym ze środowiskiem przestępczym, ulicznymi bijatykami, z niegrzecznymi chłopakami, ale myślę, że w tej chwili boks jest właściwie dla wszystkich. Zdemokratyzował się dlatego, że po pierwsze, doceniono jak poprawia ogólną sprawność fizyczną, koordynację ruchową, rozwija motorycznie, ale też zauważono, jak pozytywnie wpływa na budowanie własnej pewności siebie.
W jakim sensie? Na ringu czy poza nim?
K.P.: Widzę proces jaki przechodzą osoby, które trenują w naszej szkole. Przychodzą, by się sprawdzić, czy są silni, czy byliby się w stanie obronić. Szybko zauważam jak stają się pewniejsi siebie – w życiu codziennym, w biznesie, łatwiej podejmują trudne decyzje. Zdarza się, że trafiają do nas osoby z problemami, z kompleksami, bardzo zamknięci. Gdy znajdują się w grupie, która ich akceptuje, gdzie czują wsparcie, opiekę, poznają przyjaciół – można zauważyć ich przemianę. Boks budzi też nutkę rywalizacji, której w tej chwili jak wydaje mi się, brakuje w edukacji, naszym dzieciom. Pamiętam, że jak chodziłem do szkoły, na każdym kroku był powód do takiej zdrowej konkurencji - każdy chciał być lepszy, uciec, być gonionym, a nie gonić. Dziś, mam wrażenie, że wszyscy mają być tacy sami. A najlepiej tak samo słabi.
Boks pozwala wyzwolić w sobie siłę, o której istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia.
Czyli uważasz, że ten pierwiastek zdrowej rywalizacji to booster w drodze do sukcesu?
K.P.: Zdecydowanie. Uwalnia pierwotne instynkty. Ludzie uczą się dzięki niemu, że mogą wyjść ze swojej strefy komfortu i o siebie zawalczyć, że poradzą sobie w jakiejś trudnej dla siebie sytuacji, bo mają ku temu umiejętności. Ale uczy też ogromnej pokory, nie tylko przed innym zawodnikiem.
Tylko ta osoba, która zacznie trenować boks odłączy to doświadczenie od obrazka znanego z legendarnego filmu „Rocky” i zacznie zauważać jego wielowarstwowość.
K.P.: To, co zauważam, to jak dzieciaki, które do nas przychodzą, wybudzają się z jakiegoś letargu, zapominają o telefonie. Bo to bardzo trudny trening, potrzebujący ogromnej koncentracji i koordynacji. Trudno sobie wyobrazić sport, który jest tak wielopłaszczyznowy i wymagający również intelektualnie. Jestem umysłem ścisłym, po Politechnice i lubię porównywać boks do trudnej łamigłówki matematycznej.
Zabawne, że zgadzamy się w tym, że najważniejszym atutem trenowania boksu jest dla nas jego terapeutyczna moc. Tak jakby fizyczne efekty były tylko efektem ubocznym.
K.P.: Zdecydowanie - znak zaangażowania intelektualnego w proces. Niezwykle budujący nas psychicznie. To jest właśnie to piękno boksu - nauka nie poddawania się, ciągłej nauki, głodu rozwijania się. Uważam, że ludzie dziś potrzebują mieć jakieś cele, z ich braku zajmują się mało istotnymi sprawami, kłótniami, żyją w zawieszeniu, stagnacji, w wirtualnej rzeczywistości.
Zatraciliśmy jako społeczeństwo tę wolę życia – pracy nad sobą, stawiania sobie wyzwań. Cieszą nas szybkie nagrody – niewymagające wysiłku i pracy.
Obalając kolejny krzywdzący mit – boks to nie jest sport dla tych, którzy szukają zaczepki na ulicy, (mam wrażenie, że ci odpadają z treningów najszybciej), ale dla tych, którzy szukają ucieczki od chaosu i atakujących nas zewsząd bodźców.
K. P.: Zgadzam się zupełnie. Jest to jakiś sposób medytacji, odpoczynku umysłu, pracy nad koncentracją. Zawodnicy muszą nieustannie trenować ciało, ale przede wszystkim mózg przez różne łamigłówki i zadania, jak np. odbijanie piłek, żonglowanie nimi, pracę z kolorami, wykonywanie równocześnie wielu czynności jak np. kilkuminutowych kombinacji uderzeń przerywanych odpowiadaniem na pytania.
Dla mnie boks to sport dla intelektualistów. Tu liczy się nie siła mięśni, ale siła umysłu.
K.P.: I ta koncentracja, która dziś jest ogromnym problemem. Dziś mamy apki, chatGPT, telefony. A sport to dalej taki azyl, który pomaga się głowie oczyścić. Dla mnie w ogóle treningi to higiena życia. Dodatkowo boks jest niezwykle wymagającym tego skupienia. Na treningu nie widzę ludzi z telefonem - na bieżni można nawet odpisywać na maile, widzę ludzi biegnących ze słuchawkami na uszach, słuchających podcastów. Na boksie jest to absolutnie niemożliwe.
A Jak działa na nasze ciało?
K.P.: Poprawia kondycję fizyczną i wydolność. Kształtuje sylwetkę, układ szkieleto-kostny, co sprawia, że lepiej się czujemy z naszym ciałem. Poza tym każdy ruch obniża poziom cukru we krwi, spala kalorie i zwyczajnie poprawia samopoczucie.
Czy w związku z sukcesami Julii Szeremety w na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu spodziewacie się teraz szturmu na zajęcia boksu? Zwykle te nie mainstreamowe dziedziny sportu zyskują przy okazji międzynarodowych zwycięstw polskich sportowców, jak to się wydarzyło np. dzięki Adamowi Małyszowi czy Idze Świątek.
K.P.: Tak, to wielka inwestycja w te dziedziny sportu, które nie są obiektem narodowej manii jak chociażby piłka nożna. Myślę, że boks zyskuje też dzięki młodemu pokoleniu trenerów, którzy chcą pokazać prawdziwą twarz boksu – jego szlachetność i niezwykłą mądrość. A zawodniczki takie jak Julia Szeremeta, ta utalentowana 20-latka, która sama opowiada w wywiadach, że boksem się bawi, pokazuje, że po pierwsze to niezwykle egalitarny sport, po drugie, że nie jest ważne kto stoi naprzeciwko ciebie w ringu, z kim walczysz, ale koncentracja nad sobą i swoimi umiejętnościami. Julia się nie porównuje – bez względu na to czy walczy z utytułowaną zawodniczką czy nowicjuszem, podejmuje rękawice. Jak widać – z ogromnym sukcesem. I to też fajna nauka dla nas wszystkich.