Reklama

Za chwilę premiera głośnego filmu Toma Tykwera „Trzy” o parze, w której przewidywalne życie wchodzi ktoś trzeci. O trójkącie rozmawiamy z psycholog i seksuologiem.

ELLE: Dawno żaden film mnie tak nie poruszył jak ,,Trzy” Toma Tykwera. Jest tak: ona i on po 20 latach wspólnego życia popadają w znudzenie. Wtedy pojawia się ten trzeci i wielka miłość. Także między nimi. Oboje nie są w stanie zostawić siebie. Kobieta kocha swojego partnera i kochanka. Mężczyzna kocha ją i swojego kochanka. To piękne, ale czy w ogóle możliwe? Czy można kochać dwie osoby?
MARIA ROTKIEL (psycholog): Uważam, że jesteśmy monogamiczni okresowo. Nie cały czas. Kiedy jesteśmy w związku, mamy jednego partnera. Jeżeli pojawia się ktoś trzeci, trzeba zbudować równoległą rzeczywistość i to jest bardzo trudne, wręcz schizofreniczne. Oczywiście można kochać dwie osoby, może więcej. Ale każdego inaczej.
ELLE: A dlaczego w ogóle zdarza nam się wejść w trójkąt?
ANDRZEJ GRYŻEWSKI (seksuolog): Powodów może być kilka. U kobiet zdarza się syndrom rycerza i rozpustnika. Wyszła za mąż za mężczyznę, który dba o dzieci, o sprawy finansowe, a na boku szuka rozpustnika. Jeśli to pozostanie relacją czysto seksualną, to mąż nie zauważy, że coś się zmieniło w ich związku. To może dotyczyć nawet 30 proc. kobiet. 60 proc. mężczyzn dotyka syndrom Madonny i ladacznicy. Żenią się z kobietą, którą adorują, ale która też ugotuje i posprząta. Seks, jeśli jest, to w pozycjach klasycznych.
M.R.: Pamiętam taki fragment z „Rodziny Soprano”: Tony uprawia seks z kochanką. Ona nurkuje pod kołdrą, on zachwycony. Nagle kochanka pyta: „A żona ci tego nie robi?”. Na co on: „No co ty, przecież ona swoimi ustami całuje moje dzieci”. To dobrze obrazuje tę sytuację. Szukamy zaspokojenia ważnych potrzeb poza relacją. Jeżeli jest ona pełna, zaspokojony jest nasz temperament seksualny, potrzeby intelektualne i emocjonalne, to o tę trzecią osobę bardzo trudno. Po prostu nie ma na nią miejsca.
ELLE: Dużo jest takich niepełnych związków?

M.R.: Jest dużo, bo za szybko się poddajemy w poszukiwaniach. Popełniamy konsumpcyjny błąd: znajdujemy materiał na dobrego ojca i męża i się poddajemy. Przyjaciółka mi mówi: „Wiesz, chyba weźmiemy ślub, mamy już po trzydzieści coś lat, on będzie dobrym ojcem, ma dobrą pracę”. Ale ja wiem, że ten facet jej nie kręci. Ona mówi o fajnym człowieku i już robi miejsce na tego trzeciego. Zamiast powiedzieć sobie, że chce mieć partnera, który zaspokaja jej potrzeby na każdej płaszczyźnie. Warto być z kimś, z kim – gdyby wylądować z nim na bezludnej wyspie – można spokojnie zajadać przepyszne owocki.
ELLE: To może ten układ ,,rycerz i rozpustnik” jest układem idealnym? Pełnym?
A.G.: Tak się zdarza! My, specjaliści, twierdzimy, że trójkąt nie wyjdzie w życiu, ale może się mylimy. Trafiają do nas trójkąty, którym się nie powiodło. A być może większość jest zadowolona z takiego układu. Ukazała się niedawno książka „Puszczalscy z zasadami”. Autorki Dossie Easton, Janet W. Hardy opisują swoje życie w trójkącie i przekonują, że to jest ogromna siła, tylko trzeba ustalić zasady, żeby wszystkie osoby wiedziały, jak ma wyglądać ta relacja.
ELLE: Zastanawiam się, czy trójkąt jest bardziej wyrazem dojrzałości, czy niedojrzałości. To wcale nie takie oczywiste. Z filmu Tykwera można wysnuć wniosek, że prawdziwa miłość nie zależy od tego, czy jesteśmy we dwoje, czy w troje.
M.R.: Ja uważam, że trójkąt jest wynikiem braku czegoś w relacji. Wtedy tworzy się przestrzeń dla tego trzeciego.
A.G.: Pytanie, czy jak budowaliśmy ten związek, to już były jakieś szczeliny? Każdy związek jest domknięty tylko w iluś procentach. I nagle pojawia się osoba wypełniająca 20 proc., które mamy niedomknięte. I mamy związek idealny. Myślę, że ciężko znaleźć jedną osobę, która by nas w pełni satysfakcjonowała.
ELLE: Czyli uważa Pan, że trójkąt jest OK?
A.G.: Zanim się spotkaliśmy, zresztą w troje, myślałem, że trójkąt nie jest OK. Ale przygotowując się do tej rozmowy, prześledziłem literaturę, wspomniałem przypadki swoich pacjentów i okazało się, że ludzie potrafią się odnaleźć w trójkątach i chwalą to sobie. Czasami my im próbujemy wmówić, że to nie jest OK. Więc myślę, że trójkąt jest wyzwaniem. We Włoszech jest instytucja trójkąta. Gdy żona urodzi syna, ma prawo do mężczyzny, który będzie jej adoratorem. To trwa od XVII wieku. Taki przyjaciel domu chodzi z nią do opery, na bal, jak męża nie ma, to on musi jej bronić.
ELLE: A uprawiają seks?
A.G.: Mogą, ale nie muszą. Najważniejsze, żeby o nią dbał.
M.R.: To może powinniśmy zdefiniować, czym jest trójkąt? Mam od 20 lat przyjaciela, który jest trochę starszy ode mnie, bardzo mądry. Odkąd się znamy, miałam kilka związków. No i czy ja przypadkiem nie żyję w permanentnych trójkątach? On jest dla mnie tak ważny, że gdy spytacie, co do niego czuję, to powiem, że go kocham. Miał wypadek. Myślałam, że oszaleję, wpadłam do szpitala i krzyczałam. Ktoś pytał: „Kim pani jest? Żoną? Rodziną?”. No właśnie. Kim?
ELLE: Jakie są relacje między Pani partnerem a przyjacielem?
M.R.: To zależało od partnerów. Niektórzy go lubili i cenili, inni byli zazdrośni. Jeśli to była zazdrość o uwagę, to próbowałam mówić, że to tak samo ważne jak ojciec, siostra czy moje przyjaciółki. Są w moim życiu ważne osoby, więc jeśli chcesz być jego częścią, uszanuj to.
ELLE: Dlaczego nie jesteście parą?
M.R.: Bo on mi się fizycznie nie podoba.
ELLE: Czy taki mężczyzna jest zagrożeniem dla związku?
A.G.: Jeśli związek opiera się na więzi intelektualnej i emocjonalnej, a Maria ma taką ze swoim wieloletnim przyjacielem, to partner może być zazdrosny.
ELLE: Czyli nasza odpowiedź brzmi: to jest trójkąt. Jak Pan zareagowałby, gdyby partnerka miała przyjaciela?
A.G.: Ja nie byłbym zazdrosny. Wiedziałbym że to jest osoba ważna, trochę jak brat. Ale każdy mierzy swoją miarką. Ktoś może nie wierzyć, że ważna relacja obchodzi się bez łóżka.
ELLE: Co możemy zrobić, żeby zminimalizować straty w obu naszych związkach, kiedy żyjemy w troje?

M.R.: Nie da się, wszyscy są stratni.
ELLE: Mówić o tym trzecim?
M.R.: Po co? Żeby mi było łatwiej? Lżej? Większość ludzi mówi o zdradzie tylko po to, żeby się pozbyć ciężaru.
ELLE: Bo chcę zobaczyć, jak on zareaguje. Jeśli się przekonam, że mnie kocha, to z nim zostanę.
M.R.: Czyli wystawia go pani na próbę. To znaczy, że go pani kocha, tylko nie jest pewna jego uczuć.
ELLE: No dobrze, a jeśli kocham ich obu? Nie potrafię z żadnego zrezygnować?
M.R.: Nie trzeba od razu podejmować decyzji.
ELLE: Jak w takiej relacji zachowuje się zdradzająca kobieta, a jak mężczyzna? Zakładamy, że trójkąt nie jest ujawniony.
A.G.: Kobieta, która zdradza, ma zwykle mniejszą ochotę na seks z mężem. Mężczyznę, który ma kochankę, taka sytuacja raczej stymuluje.
M.R.: Kobiety szukają w trójkątach kontaktu emocjonalnego, czyli deficyt w relacji z partnerem najczęściej dotyczy elementów emocjonalnych. Często mówią, że nie chodzi o to, że on miał częściej ochotę na seks niż mąż, tylko odnosił się do niej tak, że czuła się piękna, ważniejsza, zauważona.
ELLE: A kto częściej zostawia małżonka dla tego trzeciego?
A.G.: Nie zostawiają. Tylko raz zdarzyli mi się pacjenci z taką historią. Łączyła ich więź finansowa, emocjonalna, seksualna. Aż w końcu kobieta spotkała na Naszej Klasie kolegę, który w liceum był jej wielką platoniczną miłością. Kiedyś mistrz sportowy, teraz facet z brzuszkiem, pracuje w Anglii na zmywaku, mieszka z mamą. Ale ona zobaczyła go tylko przez pryzmat wspomnień. Zostawiła męża, dwoje dzieci i wyjechała. Nic nie mogło jej zatrzymać.
ELLE: W filmie Tykwera ten trzeci pojawia się, gdy oboje bohaterowie wszystko już o sobie wiedzą, potrafią przewidzieć każdy swój ruch. Wydaje się, że ich związek przeszedł już wszystko. I co teraz będzie? – zadaje sobie pytanie każde z nich. Czy trójkąt może być kolejnym etapem związku?
M.R.: Moment, gdy pojawia się ktoś trzeci, może być ważny dla związku. Mówimy więc o kryzysach jako o okazji do zrozumienia pewnych rzeczy. Największy kłopot, że to nie jest zwykła zdrada, lecz równoległy związek. Dla kobiety nie jest najważniejsze, że oni spali z sobą, tylko że on dawał kochance prezenty, spędzał z nią czas, był przy niej. Poczucie dzielenia się emocjonalnie naszym partnerem jest najtrudniejsze. Boli nas, że kogoś straciliśmy. Choć przecież nigdy go nie mieliśmy tak naprawdę. Ktoś, kogo kochamy, nie jest nasz.
A.G.: Mam pacjenta, który walczy o swoją żonę. Chce ją odzyskać, choć zakochała się w innym. Tamten jest bardziej wyrafinowany, wykształcony, obyty. Delikatniejszy w seksie. Poznała ich z sobą. Próbujemy to, co ma w związku z tamtym, przenieść do jej małżeństwa. Z jej męża barbarzyńcy uczynić czułego barbarzyńcę. Jeśli to się uda, na tym etapie otwartości, jego determinacji i jej chęci, trójkąt być może im się przysłuży. Ale czeka ich spore wyzwanie. Życie po trójkącie.

Reklama

Maria Rotkiel, psycholog, terapeutka, doktorantka kulturoznawstwa.
Andrzej Gryżewski, psycholog seksuolog, członek Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, terapueta w Przystani Psychologicznej.
ROZMAWIAŁA: ANNA LUBOŃ
Źródło: magazyn ELLE

Reklama
Reklama
Reklama