Reklama

W dzisiejszych czasach seks rządzi światem i przenika do niemal każdej dziedziny życia. Jest towarem sprzedawanym jak sztucznie lukrowana eklerka w tekstach piosenek, na portalach społecznościowych, w kampaniach reklamowych i teledyskach. Ba! Stanowi narzędzie walk politycznych i religijnych. Zajmuje naukowców, filozofów i poetów. Bez względu na to, czy jest to mitologia, Biblia, czy „Playboy”, pełni funkcję gwaranta udanego związku i podstawowej biologicznej potrzeby człowieka determinującej jego szczęście, a nawet sukcesy zawodowe. Asy, czyli osoby aseksualne, nie wpisują się w ten obrazek. Udowadniają tym, jak nadal mało wiemy o seksie. Czy ars amandi XXI wieku potrzebuje nowego Owidiusza?

Reklama

Gra w otwarte karty
Aseksualność – to pojęcie pojawia się na językach alloseksualnych (osób odczuwających pociąg seksualny) jak klątwa. Dlaczego niektórzy rezygnują z tej sfery życia? Czy to oznacza, że są nieatrakcyjni, czyli – jak się powszechnie uważa – nie emanują magnetyczną, przyciągającą, erotyczną energią? – Jak można żyć bez seksu? – zapytał mnie podczas pracy nad tym zagadnieniem jeden z tych znajomych, który wśród mitycznych przyjemności wymienia „świętą trójkę”: papierosy, dobre jedzenie i właśnie seks. Jego pytanie to dowód na to, że – czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie – obecne pokolenia są spadkobiercami rewolucji seksualnej lat 60. i 70., gdy wstrzemięźliwość stała się obciachem, a szybka seksualizacja społeczeństwa – pozytywnym trendem, symbolem zerwania z purytanizmem i hipokryzją poprzedników, krokiem w stronę lepszego, wyzwolonego świata. Koncept zdrowej osoby nieodczuwającej pociągu seksualnego nie mieści się w tym paradygmacie. W tej narracji przymusowej seksualności, jak dowodzi Angela Chen w książce „Asy”, przejawia się lęk. Strach przed społeczeństwem bez seksu. Co ciekawe, badania pokazują , że wraz z większą swobodą seksualną uprawiamy go mniej niż wcześniejsze pokolenia (według danych amerykańskich Centrów do spraw Kontroli i Zapobiegania Chorobom w 2015 roku tylko 41 proc. licealistów deklarowało już aktywność seksualną – spadek z 54 proc. w 1991 roku). Dziś wyzwolenie seksualne oznacza więc też wolność od seksu. Dla asów to czas na wielki coming out.

Nie mieć ciastka i nie chcieć ciastka
Amerykańskie Towarzystwa: zarówno Psychologiczne, jak i Psychiatryczne, od ponad dekady uznają aseksualność za jedną z czterech orientacji (obok hetero-, homo- i biseksualności) i tym samym wyklucza ją z listy zaburzeń. A mimo to jest definiowana zwykle przez „brak”. Jak przekornie pisze Chen: „Coś musi być z nami (asami – przyp. red.) nie tak, jesteśmy niepełnowartościowi, z zewnątrz podobni do innych, ale popsuci w środku. Czegoś nam brakuje, czegoś niezbędnego do dobrego życia”. Jak więc zrozumieć, czym jest – zamiast czym nie jest – świat asów? Przykład przywołany przez Annę Niemczyk, psycholożkę i autorkę książki „Aseksualność”, najlepiej obrazuje wielowarstwowość tej orientacji. „Wyobraźmy sobie osobę uwielbiającą słodycze. Gdy jednak postanawia z nich zrezygnować, z pewnością cierpi katusze, widząc innych zajadających się np. tortem na przyjęciu. Kusi ją nieprzemożna chęć spróbowania kawałka, wymaga to od niej poświęcenia. Taką sytuację, gdy chcemy ciastka, ale go sobie odmawiamy, moglibyśmy nazwać »celibatem ciastkowym«. Natomiast osoba »A-ciastkowa« w ogóle nie myśli o słodyczach. Nawet nie zerka na najbardziej apetyczną wystawę cukierni. Na przyjęciu tort jej nie interesuje. Chyba że gospodarz nalega na spróbowanie, więc jeśli zechce – zje kawałek, który jej nawet zasmakuje. Paradoksalnie może mieć nawet zdolności kulinarne i robić pyszne wypieki. Nie będzie to jednak coś, wokół czego ma kręcić się jej świat. Tak jest z podejmowaniem zachowań seksualnych u asów. Mogą się na nie decydować, ale nie cierpią, gdy na ogół tego nie robią. Zwyczajnie nie mają pociągu seksualnego do drugiej osoby, tak jak można nie mieć ochoty na ciastka
i inne dodatkowe przyjemności” – opisuje psycholożka.

Asy mogą tworzyć szczęśliwe związki, angażować się i cenić bliskość.

Bez związku z seksem
Środowisko asów musi mierzyć się z wieloma mitami, do których należy m.in. używanie pojęcia aseksualności w kontekście nieatrakcyjności. – Aseksualność jest spektrum, które odnosi się do osób odczuwających niewielki lub całkowity brak pociągu seksualnego do innych ludzi, ale nie wyklucza tego, że mogą być one atrakcyjne fizycznie, emocjonalnie i intelektualnie tak samo jak osoby o innych orientacjach – tłumaczy seksuolożka Sara Tylka, prowadząca edukacyjny profil na Instagramie @psychosekslogicznie. – Ponadto aseksualni mogą odczuwać inne formy przyciągania, takie jak romantyczne czy estetyczne – tłumaczy. Edukatorka obala też inną błędnie pokutującą w społeczeństwie teorię. – Asy mogą tworzyć szczęśliwe i spełnione związki, angażować się i cenić bliskość, nawet jeśli nie mają potrzeby aktywności seksualnej. Po prostu nie jest ona dla nich ani jedynym, ani najważniejszym składnikiem życia – dodaje. Trudniejszym etapem za to okazuje się coming out. W przestrzeniach przeznaczonych dla osób aseksualnych (należy do nich m.in. międzynarodowa platforma AVEN i polskie stowarzyszenie Asfera) często pojawia się pytanie, kiedy
as-osoba powinna porozmawiać o tym z partnerem. – Niektóre asy nie rozumieją, jak wielką rolę odgrywa w związku seks. Jedni argumentują, że jeśli ktoś naprawdę kocha, to nie powinien wymagać gotowości na podejmowanie zachowań seksualnych od drugiej osoby. Ja uważam, że jeśli pojawiają się uczucia, nie powinno się również oczekiwać rezygnacji z tej sfery w relacji – wyjaśnia Anna Niemczyk. – Bo tak jak asy nie potrafią wyobrazić sobie, jak bardzo allo-osobom jest potrzebny seks, tak samo alloseksualni nie zrozumieją, jak bardzo zbędny jest on asom. Znam pary as – allo, które jakoś funkcjonują, ale najczęściej jest to spotkanie „w połowie drogi”, więc obydwie osoby mogą czuć się stratne. Dlatego jestem entuzjastką szukania partnerów wśród osób własnej orientacji. Szacuje się, że społeczność spod parasola aseksualności ma w Polsce wielkość między pół a milionem osób. To wystarczająco, by odszukać kogoś w tej właśnie grupie – mówi.

Reklama

Wymyślić miłość na nowo
Podczas rozmowy Anna Niemczyk opowiedziała mi historię, która wydarzyła się świeżo po wydaniu jej książki. Wraz z koleżanką siedziała w parku i rozmawiały o aseksualności, gdy po pewnym czasie zorientowały się, że uważnie przysłuchuje się im pani około sześćdziesiątki, siedząca na sąsiedniej ławce. Przeprosiła za swoją ciekawość i zwierzyła się, że od zawsze była przekonana, że mąż ją zdradza albo jej nie kocha, ponieważ wcale nie podejmuje zachowań seksualnych, przez co często czuła się nieatrakcyjna. Obiecała kupić książkę. Dla męża. – Nie wiem, jak zakończyła się historia tej pani – wspomina autorka. – Ale dostawałam mejle właśnie od osób starszych, które po odkryciu, czym jest (i że w ogóle istnieje!) aseksualność, przeżywały pewnego rodzaju katharsis. Tak jakby zaczynały życie od nowa – dodaje. Czy powoli dobijamy do historycznego miejsca, gdy seks przestanie być wymogiem? Psycholożka wierzy, że aseksualność zostanie przyswojona przez społeczeństwa jako jedna z równouprawnionych manifestacji własnej seksualności, a ci, którzy szybko nie nadgonią tych trendów, mogą się rozczarować. Bo według niej wolność seksualna to także wolność od seksu – niezależnie od tego, czy jest się osobą aseksualną, czy allo. – Ostatnio w polskim filmie „Teściowie 2” trafiłam na monolog bohaterki granej przez Maję Ostaszewską, która wykrzykuje to, co jej leży na sercu: „Nikt mi więcej nie będzie mówił, jak ja mam żyć. Jak ja mam seks uprawiać. Jak se będę chciała uprawiać seks rano, to se będę rano. A jak nie będę chciała, to w ogóle nie będę uprawiać” – opowiada Niemczyk. I przywołuje słowa jednej z bohaterek jej książki – na temat opresyjności konserwatywnej kultury: „Jedno byłoby wtedy pewne: będąc mężatką, wiedziałabym, że mąż nie rzuci mnie tylko dlatego, że jestem kiepska w łóżku. Najwyżej satysfakcji seksualnej poszuka gdzie indziej. Nadal będą nas jednak łączyć inne rzeczy. Współczesna, liberalna kultura już nie wymaga posłuszeństwa, ale entuzjazmu. Nakłada na ciebie presję stuprocentowego zadowolenia partnera. W przeciwnym razie wasza relacja wisi na włosku. Seksualność stała się esencją związków. Jeśli nie jesteś świetna w te klocki, odpadasz albo żyjesz w permanentnym lęku. Rozmawiam o tym czasem z koleżankami i wiem, że tej obawy w związku doświadczają także osoby seksualne. Ale żyjemy w micie, że to jest właśnie wyzwolenie”. W wymienianej wcześniej książce „Asy” Angela Chen podkreśla charakter narracji, gdy mowa o asach. Nagłówki gazet straszą „recesją seksualną”, politycy i socjologowie za niż demograficzny winią gry komputerowe i Netfliksa, a Kościół grzmi o zepsutym Zachodzie i feministkach, zamiast nauczyć się mówić o seksie – otwarcie. Jak pisze Chen: „Język jest formą władzy i może zarówno stwarzać pole do dialogu, jak i izolować”. Ważna jest więc edukacja, by dowiedzieć się chociażby, że pragnienia jednych nie są pragnieniami pozostałych. Zrozumienie motywów pewnych zachowań daje też szansę na wytłumaczenie siebie lub kogoś, pozbycie się poczucia osamotnienia, a nawet odnalezienie siebie lub osoby o podobnych oczekiwaniach, co w dalszej perspektywie może przynieść szczęście i spełnienie w każdym wieku i każdej orientacji. W dzisiejszym świecie, gdzie seks jest wszechobecny, osoby aseksualne mają dla nas wiele cennych lekcji. – Pokazują, że intymność nie musi wiązać się z seksem. Bliskość emocjonalna i platoniczna mogą być równie, jeśli nie bardziej, satysfakcjonujące – wymienia Sara Tylka. – Dzięki asom uczymy się też, jak ważna jest szczera komunikacja w związkach. Rozmowy o potrzebach i granicach są kluczem do zdrowych relacji – w końcu każdy z nas ma prawo do własnych pragnień i przestrzeni – dodaje. Aseksualność dowodzi, że warto być autentycznym i akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy, bez ulegania presji społecznych oczekiwań. A przede wszystkim przypomina o empatii i zrozumieniu dla różnorodności ludzkich doświadczeń. Kto nie chciałby takiej przyszłości?

Reklama
Reklama
Reklama