Psychiatrka Aleksandra Pięta: “Psychoterapia nie jest cudownym remedium na wszystkie problemy tego świata” [WYWIAD]
Pracuje jako psychiatra, ale oprócz prowadzenia terapii i pracy w szpitalu, ma misję szerzenia wiedzy na temat zdrowia psychicznego. Na Instagramie znana jako @psychiatra_ola, Aleksandra Pięta niedawno wydała swoją pierwszą książkę “Zdrowie psychiczne, instrukcja obsługi”. Z nami rozmawia o kulturze terapii, dlaczego diagnozujemy się na TikToku, skąd biorą się i jak działają pseudo-eksperci oraz jak wygląda pierwsza wizyta u psychiatry.
- Aleksandra Jóźwiak
Aleksandra Jóźwiak, ELLE.pl: “Zdrowie psychiczne, instrukcja obsługi” jest twoją pierwszą publikacją, ale od lat działasz w mediach społecznościowych jako “@psychiatra_ola”. Skąd misja oswojenia innych ze zdrowiem psychicznym?
Aleksandra Pięta: To była taka naturalna potrzeba, wynikająca z mojej pracy, bo mój profil stał się profilem stricte psychoedukacyjnym dopiero w momencie, jak zaczynałam specjalizację, więc miałam taką chęć, żeby uczyć się wspólnie z obserwatorami. Gdy zaczynałam pracę pięć lat temu, to temat zdrowia psychicznego był marginalny, jeśli chodzi o social media, więc też czułam dużą potrzebę oswajania z tym, pokazania, że lekarz-psychiatra jest normalnym lekarzem, że leczymy stany ogólnomedyczne i patrzymy na pacjenta całościowo. No i przede wszystkim, żeby zachęcić ludzi do sięgania po pomoc, żeby wiedzieli, co w ogóle może być objawem chorób psychicznych. Kiedy boli nas noga, zwykle wiemy, że coś jest nie tak.
Natomiast jeśli chodzi o objawy zaburzeń psychicznych, pojawia się duża trudność z określeniem czy to już problem czy nie. Wiele z nas ma mocno oswojone te objawy w tym znaczeniu, że wręcz uważamy je za normalny stan rzeczy. ”Po prostu tak w dorosłym życiu musi być”. A to nie jest prawda. To powoduje, że funkcjonujemy poniżej poziomu, który byłby dla nas komfortowy i oczywiście można tak funkcjonować, każdy ma wybór, natomiast moją misją jest to, żeby osoby, które mnie obserwują i w ogóle, żeby coraz więcej ludzi wiedziało o tym, że ten wybór jest, żeby byli świadomi, że to są rzeczy, z którymi zwykle można coś zrobić i można podnieść swoją jakość życia.
Czyli dobrze rozumiem, że twoja książka jest takim kompendium wiedzy, napisanym w bardzo przystępny sposób i ona jest przedłużeniem i rozbudowaniem tego, co robisz na swoim profilu?
Tak, chociaż w książce są tak naprawdę w dużej mierze zupełnie inne treści niż na Instagramie, który ma jednak formę “wiedzy w pigułce”. Ludzie zaglądają tam po rozrywkę, te treści muszą być naprawdę przedstawione w telegraficznym skrócie i właśnie ten telegraficzny skrót niestety w przypadku zdrowia psychicznego powoduje, że można coś opacznie rozumieć. To znaczy, że to są treści, których nie da się wyczerpać w jednym zdaniu, a z drugiej strony rozbudowanej treści nikt nie przeczyta i to się nie będzie klikało, a cała praca pójdzie na marne. Taka jest niestety brutalna prawda. To jest potężnie trudne zadanie, żeby wyważyć te treści, żeby one były krótkie, ale jednocześnie, żeby nie wprowadzały w błąd, tylko zachęcały do dalszego zgłębiania tematów.
Książka jest właśnie taką przestrzenią, gdzie nie ograniczała mnie liczba znaków. Jeżeli ktoś sięga po książkę, no to z definicji wiem, że to jest osoba, która ma chęć poświęcenia większej ilości czasu i zgłębienia się w dany temat. Książka była dla mnie takim medium, gdzie mogłam opisać wszystko, co uważam za niezbędne, odnośnie funkcjonowania psychicznego, dokładnie w taki sposób, jak moim zdaniem to powinno być przedstawione. Z jednej strony jest to przedłużenie Instagrama, ale jest to dużo bardziej rozbudowana forma i jest tam wiele części, których na Instagramie nie ma i nigdy się tam nie pojawią.
Zastanowiła mnie jedna rzecz, którą powiedziałaś, że kilka lat temu zdrowie psychiczne nie było jeszcze tak modnym tematem, a teraz funkcjonujemy w tak zwanej “kulturze terapii”. Skąd wziął się ten zwrot o 180 stopni?
Ta gwałtowna zmiana od kompletnego braku zainteresowania zdrowiem psychicznym do tego, że to jest jeden z absolutnie top tematów, jest pokierowana moim zdaniem tym, że w międzyczasie, tak jak zauważyłaś, od 2-3 lat, tym momentem były dwa bardzo duże dla nas wydarzenia, czyli pandemia i wybuch wojny w Ukrainie. Z jednej strony koronawirus, związana z nim izolacja społeczna i wszystkie obostrzenia pokazały nam, jak ważne są relacje, interakcje społeczne oraz jak ich brak wpływa na zdrowie psychiczne. Jednocześnie nagłe pozbawienie nas poczucia bezpieczeństwa – w przypadku obu tych wydarzeń – wywołało falę kryzysów zaburzeń lękowych, depresji i innych. Te ostatnie lata mocno zwróciły uwagę ludzi na temat zdrowia psychicznego. i jest to akurat jedyny plus w tej sytuacji. To według mnie przerzuciło nas z kompletnego braku mówienia o zdrowiu psychicznym do tego, że mówi się o tym dużo.
Zdrowie psychiczne funkcjonuje poza tabelkami i normami w tym sensie, że jeżeli masz np. określony cyferką poziom glukozy we krwi to jest dobrze, a jak masz już inny to jest źle. W psychiatrii nie ma takich badań, które dawałyby jasną odpowiedź np. czy pacjent ma depresję czy nie, nie da się tego potwierdzić prostym badaniem z krwi, a jedynie skomplikowanym badaniem psychiatrycznym. To powoduje, że w tym wszystkim jest płynność poza sztywnymi tabelkami, ludziom się wydaje, że to jest proste i że każdy może być ekspertem. Paradoksalnie jest zupełnie odwrotnie, ponieważ prawidłowa interpretacja objawów wymaga doświadczenia, którego nie da się nabyć inaczej niż w trakcie szkolenia specjalizacyjnego z psychiatrii i bezpośredniej pracy z pacjentem, głównie w szpitalu. Mimo to nagle pojawiło się sporo pseudo-ekspertów od zdrowia psychicznego, a ludzie chętnie powierzają im swoje zdrowie i wierzą w obietnice cudownego uleczenia. Niestety tak nie jest. Wszystko, co jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe, dokładnie takie jest.
Po drugiej stronie barykady są lekarze i psychoterapeuci, i psychologowie, którzy są osadzeni mocno w rzeczywistości i nie mogą obiecać 100% gwarancji wyleczenia czy rozwiązania wszystkich problemów. Więc z perspektywy pacjenta czy klienta rozumiem, że sięgają po te dziwne metody pomocy, bo one są bardzo pięknie opisane i dużo obiecują. Niestety to często skutkuje tym, że i tak kończymy u tego konwencjonalnego specjalisty, tylko znacznie później i zwykle już w gorszym stanie
Teraz, jeżeli mówisz o kulturze terapii, absolutnie nie uważam, żeby każdy musiał iść na psychoterapię. To nie jest tak, że psychoterapia jest jakimś cudownym remedium na wszystkie problemy świata. Myślę, że to dalej za mało wybrzmiewa, ale psychoterapia to przede wszystkim wkład i praca ze strony pacjenta. Psychoterapeuta w ustrukturyzowany sposób nadaje kierunek działań, prowokuje nas do refleksji, wyciąga z nas nasze cele, przemyślenia i nasze przekonania i potem jeżeli one nam na przykład nie służą, to z pomocą psychoterapeuty możemy pracować i nadać właściwy kierunek swojemu życiu. Ale to wszystko jest przede wszystkim praca ze strony pacjenta. Podsumowując, trzeba być gotowym na swój wkład w terapię i świadomym tego, że samo siedzenie w gabinecie i rozmawianie z psychoterapeutą nie rozwiąże naszych problemów.
Wokół pierwszej wizyty u psychiatry urosło wiele mitów. W swojej książce piszesz również o tym, jak się przygotować, czego można się spodziewać. Czy możesz powiedzieć, jak wygląda taka wizyta?
Jeżeli mówimy o osobie w kryzysie, to żaden psychiatra nie oczekuje rozbudowanego przygotowania. Wystarczy się zgłosić. Ale dużo częściej jest taka sytuacja, że pacjent umawia wizytę i na nią czeka przez kilka tygodni Dużo osób właśnie ten czas chciałoby jakoś spożytkować na przygotowanie. Może to być wykonanie podstawowych badań laboratoryjnych. W książce podaję szczegółową listę. Warto też przemyśleć różne rzeczy, zadać sobie pytanie, co nam najbardziej przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu, gdzie widzimy zmiany, być może bliscy zwracają nam na coś uwagę. Ja zawsze zachęcam do tego, żeby zrobić notatki. Oczywiście nie trzeba z nich korzystać, ale szczególnie jeśli to jest pierwsza w ogóle w życiu wizyta u psychiatry, to te pierwsze minuty potrafią być dla pacjenta po prostu bardzo stresujące. To jest zupełnie nowa sytuacja, jesteśmy z jakąś obcą osobą i nagle mamy opowiadać bardzo prywatne rzeczy. Lekarz też sobie zdaje sprawę, że to jest trudna sytuacja i stara się ten stres załagodzić. Jeżeli mamy pod ręką notatkę, to zawsze można do niej sięgnąć kiedy pojawia się pustka w głowie. Ale spokojnie, bez twojej notatki lekarz też wie, jak taką rozmowę poprowadzić. Specjalista przejdzie przez wszystkie ważne dla niego punkty i dopyta.
Myślę, że na takiej wizycie trzeba być gotowym na to, że lekarz będzie zadawał pytania o codzienne funkcjonowanie, o to jak wygląda nasz dzień, jak śpimy, jak jemy, czy są jakieś trudności w ciągu dnia, jakie napotykamy, ale też może takie mniej oczywiste rzeczy, typu jakie mamy wykształcenie, gdzie pracujemy, czym się na co dzień zajmujemy, jak wyglądają nasze relacje rodzinne, gdzie mieszkamy, czy to jest blok, dom, czy mieszkamy sami, czy z kimś, to potrafi być dla pacjenta zaskakujące. Na zdrowie psychiczne wpływa wiele rzeczy, więc my musimy też te czynniki środowiskowe ocenić.
Częstą obawą jest też to, że na wizycie u psychiatry od razu dostanie się leki. No i oczywiście, że te leki są straszne i że robią z człowieka zombie. Leki psychiatryczne mają za zadanie przywracać dobre funkcjonowanie i powodować, że będziemy funkcjonować tak, jak sprzed choroby, albo możliwie jak najbliżej tego stanu. Oczywiście zdarza się, że mają swoje działania niepożądane, ale jeśli pacjent po leku czuje się źle, to nigdy takie leczenie nie będzie kontynuowane.
Dużo osób lubi diagnozować się poprzez Instagrama i inne media społecznościowe. Tak jak powiedziałaś, treści, które się tam pojawiają, to jest dosłownie zalążek problemu. Jakie jest ryzyko z tym związane, bo domyślam się, że to nie jest do końca dobry kierunek?
Dopóki to nas stymuluje do tego, żeby sięgnąć po profesjonalną pomoc, to zupełnie nie widzę tu problemu. Główne zagrożenie jest takie, że ktoś na tym krótkim TikToku i autodiagnozie poprzestanie, i nie sięgnie po pomoc. Może uznać, że to jest wystarczające, zacznie wyszukiwać alternatywne metody leczenia tego problemu albo w ogóle nie będzie go leczył, tylko zacznie traktować to jako wymówkę swojego zachowania.
Badania mówią o tym, że media społecznościowe są szkodliwe dla naszego zdrowia psychicznego. Pamiętam, że sama na spotkaniu autorskim przyznałaś, że czasami potrzebujesz przerwy. Dlaczego social media mają na nas szkodliwy wpływ, oprócz tego, że pochłaniają dużą część naszego życia?
Przede wszystkim na poziomie biologicznym to jest bardzo duża dawka informacji, których sobie dostarczamy: światło, ruch, napisy, kolorki – to jest dużo rzeczy naraz. Z jednej strony to nas rozbudza, karmi, ekscytuje, dostarcza rozrywki, a z drugiej strony potem ciężko nam jest poczuć satysfakcję w normalnym, codziennym życiu. Nadal potrzebujemy tak dużej ilości bodźców, żeby odczuć zaciekawienie czy zainteresowanie. A przecież wykład na uczelni czy rozmowa z koleżanką nie ma podkładu z muzyką, napisów czy filtrów podkręcających kolory – czyli nuda można powiedzieć. Więc to jest jedna sprawa. No a druga, myślę, że nie będzie zaskoczeniem, to są po prostu treści, które tam widzimy. Tak zwane instagramowe życie, gdzie każdy pokazuje swoją jasną, piękną stronę, dalekie egzotyczne podróże i wyłącznie kreatywne formy spędzania czasu wolnego. To u części osób buduje błędne przekonanie, że życie tak wygląda. I jeżeli te osoby chcą potem dążyć do tego, żeby ich życie też tak wyglądało, to niestety zderzą się ze ścianą i narośnie frustracja, bo nie uda im się tego zrobić. Myślę, że ta dawka frustracji, która się może pojawić w związku z tym jest czymś, co bardzo negatywnie wpływa na nasze zdrowie psychiczne. W psychologii mówi się o odległości między “ja” rzeczywistym i “ja’ wyobrażonym. Im większa odległość między nimi, tym większe jest napięcie psychiczne, które może prowadzić do zaburzeń. Jeżeli czujemy się źle, korzystając z mediów społecznościowych, to tak naprawdę jedyną metodą jest ich ograniczenie. Tutaj nie ma złotego środka.