Reklama

Zgarnęła dwa Fryderyki, a nie wierzyła, że zostanie wokalistką. Mela Koteluk kokietuje? Raczej nie. Jej pierwsza płyta "Spadochron" była wydarzeniem tygodnia radiowej Trójki. Polska branża muzyczna uznała ją debiutanktką i artystką roku.
"Gdy zrobię coś durnego, dziadek powtarza, że to chwilowe. Sam się przyznał, że bał się zajmować dziećmi. Odważył się dopiero przy mnie, pierwszej wnuczce".
"Lubię w życiu proste rzeczy. Drobiazgi, czułe gesty. Kiedy wracam nocą z koncertu, cieszę się, że czekaja na mnie ulubione kanapki, ciastko z rabarbarem".
"Po Fryderykach musiałam ochłonąć. Mój chłopak wywiózł mnie miasta. Nad jeziorem, przy ognisku odpisywałam na maile i SMS-y z gratulacjami".
"Sądziłam, że profesjonalne śpiewanie jest nie dla mnie. A praca w kawiarni w Londynie po to, bym zaserwowała espresso wokaliście The Cure".
CAŁY wywiad z Melą Koteluk i jej sesję zdjęciową w słonecznej Turcji znajdziecie w sierpniowym wydaniu magazynu ELLE. Już w kioskach!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama