Reklama

To dlatego nigdy nie chciała założyć rodziny

„Pierwsze lata mojego życia były dość sielskie i spokojne. Natomiast gdy miałam niecałe pięć lat, wybuchła wojna. Najpierw najechali nas Rosjanie, potem Niemcy” – wspomina Norowicz. To, co wydarzyło się wkrótce potem, pozostawiło trwały ślad na jej psychice. „Kilka kilometrów od naszego domu była stodoła, w której przetrzymywano zbiory po żniwach. Niemieccy żołnierze spędzili tam ludzi związanych z rosyjską i białoruską partyzantką – całe rodziny z dziećmi – i spalili ich żywcem” – opowiada.

Reklama

Norowicz wspomina, że chociaż jej matka próbowała chronić ją przed tym przerażającym widokiem, było to niemożliwe. „Widziałam kłęby dymu, w powietrzu przez wiele godzin czułam swąd palonych ciał. To było coś koszmarnego!” – mówi. Ten tragiczny moment wywołał bunt w młodej Helenie. „Powiedziałam rodzicom, że nie chcę żyć i nigdy nie urodzę dziecka, bo bałabym się, czy będę w stanie zapewnić mu szczęśliwą egzystencję” – wyznała.

Ta decyzja, podjęta jeszcze w dzieciństwie, towarzyszyła jej przez całe życie. Norowicz nigdy nie poczuła instynktu macierzyńskiego. „Bałam się, że jako matka będę zadręczała moje dziecko tym, czy jest ono szczęśliwe, że będę panicznie bała się o jego stan psychiczny. Nie byłam pewna, czy byłabym w stanie zapewnić mu dobre życie” – wyjaśnia. Jak podkreśla, nigdy nie żałowała, że nie zdecydowała się na macierzyństwo.

„Przestałam chodzić na msze, przestałam ufać księżom”

W wywiadzie aktorka poruszyła także inny bolesny temat – molestowanie seksualne, którego doświadczyła w wieku 12 lat. Jej oprawcą był duchowny. „Było zimno, a ja przyszłam lekko ubrana. Ksiądz zapytał mnie, czy przypadkiem nie marznę. Odpowiedziałam mu, że trochę tak. Wtedy poprosił, żebym do niego podeszła, to mnie ogrzeje. Niczego złego się nie spodziewając, stanęłam przed nim” – wspomina Norowicz.

Ksiądz jednak zamiast pomóc, wykorzystał jej zaufanie. „Objął mnie i zaczął mocno ściskać moje piersi. Siłą wyrwałam się z jego objęć i uciekłam” – opowiada aktorka. To wydarzenie diametralnie zmieniło jej stosunek do Kościoła. „Przestałam chodzić na msze, przestałam ufać księżom. Wierzę w Boga, czasem chodzę do świątyni się pomodlić, ale z instytucją Kościoła i zarządzającymi nią kapłanami nie chcę mieć nic wspólnego” – podkreśla Norowicz.

Reklama

Pomimo tych traum, aktorka zachowuje siłę i pogodę ducha. Zapytana, czy wierzy, że ma Anioła Stróża, odparła: „Chyba coś jest na rzeczy. Bo spotykają mnie doświadczenia, które powinny mnie zmiażdżyć, a pozostawiają mnie jedynie nadszarpniętą”.

Reklama
Reklama
Reklama