Emily Blunt usłyszała od reżysera, że nie jest wystarczająco stylowa, żeby zagrać w "Diabeł ubiera się u Prady"
Podczas niedawnego wywiadu w cyklu Variety's Know Their Lines, Blunt opowiedziała o swoim spojrzeniu na modę przed filmem "Diabeł ubiera się u Prady". "Nie wiedziałam wystarczająco dużo o branży modowej przed tym filmem" - przyznała. "Myślę, że do tego czasu ubierałam się jak nastoletni chłopiec i wiele się nauczyłam".
Dla tych, którzy nie znają filmu "Diabeł ubiera się u Prady", Blunt wcieliła się w postać Emily Charlton, zorientowanej w modzie asystentki potężnej Mirandy Priestly, granej przez niezrównaną Meryl Streep.
Zanim dostała rolę, która katapultowała ją do stratosfery świata mody, Blunt przyznała, że była raczej nowicjuszką w tej dziedzinie. Przemawiając w Academy Museum of Motion Pictures w Los Angeles podczas wydarzenia "An Evening With ... Emily Blunt", aktorka podzieliła się swoimi wspomnieniami z procesu zabiegania o rolę.
Reżyser David Frankel odbył z nią szczerą rozmowę, mówiąc: "Słuchaj, obsadziłbym cię, ale studio zastanawiało się, czy mogłabyś założyć coś bardziej stylowego".
Blunt żartobliwie przyznała: "Mówiąc szczerze, miałam na sobie bluzę z kapturem i dżinsy, kiedy brałam udział w przesłuchaniu".
Aktorka przyznała, że w tamtym czasie film był postrzegany jako "po prostu ta błahostka z Meryl Streep". Nie wiedziała jednak, że stanie się on kulturowym fenomenem.
Blunt podkreśliła, że jej przygoda z filmem "Diabeł ubiera się u Prady" była transformującym doświadczeniem. "Nie do końca zdawałam sobie sprawę, jak intensywne to było, a moi przyjaciele, którzy pracowali w branży modowej, mówią, że ten film zdołał to uchwycić" - powiedziała. Praca nad filmem stała się, według jej słów, "odkrywczą podróżą pod każdym względem. Nie tylko na temat samej branży, ale także na temat stylu i związanej z nim sztuki oraz tego, jak bardzo jest ważny".