Reklama

Reżyser Justin Baldoni unikał obsady podczas premiery

Fani po raz pierwszy zauważyli coś dziwnego, kiedy aktorzy i reżyser oddzielnie promowali film. Pomimo odgrywania głównej roli Ryle'a i pełnienia funkcji reżysera filmu, Justin Baldoni trzymał się z daleka od Blake Lively i innych członków obsady podczas tournée prasowego. Jeszcze bardziej wymowne jest to, że nikt z głównej obsady - w tym Lively - nie obserwuje Baldoniego na Instagramie. Reżyser był też wyraźnie nieobecny w większości wywiadów grupowych. Fani uznali za szczególnie dziwne, że Lively i reszta obsady unikali jakichkolwiek pytań związanych z Baldonim w wywiadach.

Reklama

14 sierpnia serwis TMZ doniósł, że Baldoni sprawił, że Lively czuła się „niekomfortowo” podczas kręcenia filmu. Według doniesień, Baldoni, który w przeszłości miał problemy z kręgosłupem, poprosił swojego trenera o ustalenie, ile waży Lively, aby upewnić się, że może ją bezpiecznie podnieść w jednej z kluczowych scen. Lively rzekomo zinterpretowała tę prośbę jako fatshaming, co jeszcze bardziej podsyciło ich rzekomą niechęć.

Czy Blake Lively próbowała przejąć kontrolę nad filmem wbrew życzeniom reżysera?

Wygląda na to, że zakulisowy konflikt przelał się także na proces postprodukcji. Według The Hollywood Reporter, Lively, która jest także producentką filmu, była niezadowolona z montażu Baldoniego i zamówiła własną wersję, angażując montażystę Shane'a Reida, znanego z pracy nad „Deadpoolem i Wolverinem”. Chociaż Baldoni chwalił Lively za jej zaangażowanie, nazywając ją „potęgą kreatywności”, jasne jest, że oboje mieli różne wizje produktu końcowego.

Podczas premiery filmu w Nowym Jorku Lively ujawniła, że jej mąż, Ryan Reynolds, napisał kluczową scenę filmu, co dolało jeszcze więcej oliwy do ognia spekulacji, że Lively przekroczyła zakres swojej funkcji producentki. Scenarzystka Christy Hall była zaskoczona tą nowiną, przyznając w rozmowie z PEOPLE, że choć scena z powieści była trudna do zaadaptowania, nie wiedziała o zaangażowaniu Reynoldsa w jej ostateczną wersję.

Blake Lively i Ryan Reynolds
Gotham/Getty Images

Baldoni w swoich wywiadach podkreślał poważne kwestie związane z przemocą domową, tymczasem podejście Lively było lżejsze, a momentami wręcz komercyjne. Fani zwrócili uwagę na rozdźwięk między jej działaniami promocyjnymi - takimi jak skupienie się na jej osobistych przedsięwzięciach, w tym produktach do włosów i linii napojów - a tematyką filmu dotyczącą przemocy domowej. Krytycy twierdzą, że traktowanie przez nią premiery filmu jako radosnego „babskiego wieczoru” trywializuje jego poważniejsze przesłanie.

Blake Lively
Gotham/GC Images

Nie wszyscy są przekonani, że to Lively ponosi winę za opisywane przez media tarcia. Niektórzy fani zasugerowali, że fala krytyki pod jej adresem jest zakorzeniona w mizoginii, porównując ją do niesprawiedliwego traktowania innych kobiecych gwiazd w przeszłości. Post na X (dawniej Twitter) podkreślił wzorzec internetowej nienawiści skierowanej do kobiet takich jak Anne Hathaway i Meghan Markle, określając krytykę wobec Lively jako część szerszego zjawiska. Inni uważają, że decyzja Baldoniego o zatrudnieniu kryzysowego zespołu public relations może być próbą zrzucenia winy na Lively. Jak zauważył jeden z użytkowników: „Współpracownik Blake zatrudnił zespół PR Johnny'ego Deppa, a teraz wszyscy zdecydowali, że jej nienawidzą? Internet na 100% się na to nabierze”.

Reklama

Co o tym sądzicie? Czy mamy tu do czynienia z uzasadnioną krytyką, czy raczej z kampanią oszczerstw wymierzoną w skompromitowanie Blake Lively?

Reklama
Reklama
Reklama