41-letnia Anne Hathaway sądziła, że po trzydziestce zostanie zapomniana. „Ostrzegano mnie, że moja kariera spadnie na łeb na szyję”
Anne Hathaway skradła serca widzów już jako nastolatka. Nie potrafiła jednak w pełni cieszyć się sukcesem. Zamiast tego zamartwiała się o niepewną przyszłość, która – zgodnie z przewidywaniami producentów – miała przynieść schyłek kariery już po trzydziestce. Nic w tym dziwnego, bo dyskryminacja ze względu na wiek nie bierze jeńców. Dotyka nawet, a może przede wszystkim, pierwszoligowych gwiazd. Show-biznes wiedzie wszak prym na niechlubnej liście najbardziej wykluczających branż. Czy w ostatnich latach sytuacja uległa poprawie?
Jeszcze przed ukończeniem liceum, Anne Hathaway wpadła w oko kierownikom castingu hollywoodzkich dzieł. Sławę przyniosła jej komedia „Pamiętnik księżniczki” z 2001 roku. Od tego czasu aktorka była rozchwytywana przez reżyserów i mogła przebierać w propozycjach lukratywnych angażów. Choć udało jej się wywalczyć Oscara za „Nędzników”, przypodobać się szerokiej publiczności za sprawą wzruszającego melodramatu „Jeden dzień” i na dobre ukształtować wizję pracy modowej redakcji w „Diabeł ubiera się u Prady”, dalszą działalność zawodową widziała w ciemnych barwach. Wszystko przez ageizm trawiący przemysł filmowy od środka. Żyjące z występów przed kamerą kobiety od dawna sygnalizują, że w okolicach czterdziestki stają się dla producentów niewidzialne. Hathaway była przekonana, że nadejdzie czas, kiedy ona także pójdzie w odstawkę.
„Kiedy zaczynałam grać jako dziecko, ostrzegano mnie, że w wieku 35 lat moja kariera pójdzie na łeb na szyję, z czym boryka się wiele kobiet” – powiedziała magazynowi Porter.
Zauważyła jednak, że podejście świata kina do peselu powoli ewoluuje: „Ostatnio zaszło wiele zmian. Coraz więcej kobiet robi karierę na późniejszych etapach życia, co moim zdaniem jest fantastyczne. Nie oznacza to, że możemy już świętować. Ktoś mi kiedyś powiedział: »Mamy tyle powodów do dumy i tyle do naprawienia«” – ocenia aktorka.
41-letnia Anne Hathaway sądziła, że po trzydziestce zostanie zapomniana
Jeżeli martwicie się, że gwiazda ulegnie presji i zacznie usuwać się w cień, uspokajany – Anne Hathaway nigdzie się nie wybiera. Podkreśla, że na przekór wciąż silnemu kultowi młodości nie zamierza rezygnować z zawodu, który nadal przynosi jej wiele satysfakcji i radości. Fakt, że widzowie nadal chętnie wracają do jej pierwszych filmów, uważa za niesamowicie „słodki”. „Nie umiem opisać zaszczytu, jaki daje mi świadomość, że mam swój udział w projektach, które podnoszą ludzi na duchu. Bardzo się cieszę, że tak potoczyła się moja podróż jako performerki. Uwielbiam, kiedy filmy mają drugie życie” – dodaje 41-latka.
Do listy otulających serce tytułów z udziałem aktorki wkrótce będzie można dopisać kolejne produkcje. Dopiero co wystąpiła wraz z Joanną Kulig w komedii „She Came to Me” i dramacie kryminalnym „Eileen”. Przyszły rok przyniesie aż trzy premiery: biografię Judy Garland w reżyserii Darrena Aronofsky'ego, psychologiczny thriller „Mother's Instinct” i muzyczną „Mother Mary”.