Reklama

„Osiągnięcie samoakceptacji w dzisiejszym, wymagającym świecie, który stale podnosi nam poprzeczkę jest wyzwaniem, bo świat oczekuje od nas perfekcjonizmu. Można, a nawet trzeba wyjść światu naprzeciw na własnych zasadach i połączyć samoakceptację z odpuszczeniem, z przyzwoleniem na błędy, z niedoskonałością. Co by było, gdybyśmy naprawdę wzięli sobie do serca hasło Olgi Szwajger: " Bóg dziadostwa nie tworzy" albo drugie, Eweliny Stępnickiej: „Jesteś cudem do odkrycia, a nie problemem do rozwiązania"? Moim marzeniem jest, aby każda/każdy z nas, zaczynał dzień od tych słów. Dziś już wiem, że jeżeli nawet zapiszę się na wszystkie upiększające zabiegi świata ,a nie popracuję nad swoimi myślami o sobie i nie wypracuje czułości dla siebie samej wobec własnej niedoskonałości, to nigdy nie dotknę nawet samoakceptacji. Trzeba się poukładać ze sobą i uwierzyć, że jestem idealna, jestem idealny taki, jaki jestem. Fajnie jest o siebie dbać, tak.. Ale warto pamiętać ,że już sama w sobie jako istota ludzka jestem po prostu wartościowa" - mówi Magdalena Kumorek.

Reklama

„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w szczęściu, to pokazuje mi moje życie. Czasami ci przyjaciele na naszej drodze do akceptacji są naszym odbiciem lustrzanym, czasem krzywym zwierciadłem, a czasem osobami, które naciskają pewne punkty, na które możemy być gotowi, ale czasem nie jesteśmy. Jestem szczęściarą, ponieważ mam w swoim bliskim otoczeniu przyjaciółki, z którymi trzymamy się razem od lat. Przeszłyśmy różne góry i doliny. Zdarzało się tak, że jedna, druga czy trzecia, bo jesteśmy trzy, nie byłyśmy gotowe na pewne argumenty, na pewne uwagi, na pewne słowa. Słyszymy, ale nie chcemy usłyszeć. Natomiast jeżeli to płynie z serca, jeżeli płynie to od prawdziwego przyjaciela, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy, myślę, że należy to przemyśleć. Nie zawsze trzeba się z tym zgadzać oczywiście, ale takie relacje wskazują nam drogę, że możemy dalej się rozwijać i możemy być tą lepszą wersją samych siebie. Uważam, że ta kampania jest wspaniała i bardzo ważna w dzisiejszych czasach” - mówi Marta Dąbrowska.

Fot. Piętka Mieszko/AKPA
Fot. Piętka Mieszko/AKPA

„To jest kampania o tym, że my już mamy swój wiek, mamy swoje lata, mamy swój dorobek, mamy swoje doświadczenie, mamy swoją przeszłość, mamy swój smutek, mamy swoje radości i to wszystko składa się na to moje ja. Wszyscy oczekują od nas albo my sami od siebie, czego fanką osobiście nie jestem, radzenia sobie ze wszystkimi problemami z uśmiechem. Zgadzam się z Wisławą Szymborską, że natura ludzka smutna jest z natury i przemijanie jest częścią nieuchronną, ale też bardzo filozoficzną. Jestem bardzo zaciekawiona tym procesem, w którym aktualnie się znajduję. Jestem zaciekawiona wszystkim tym, co przede mną. Staram się robić to z najwyższą godnością i z szacunkiem do siebie, dbając o siebie, myśląc o tym, co jem, myśląc o swoich relacjach, myśląc o tym, co czytam, co oglądam, jakie sporty uprawiam, gdzie spaceruję, czy bliższe jest mi siedzenie przed telewizorem, czy pójście na rower. Te dylematy z wiekiem mają ogromne znaczenie, bo każdego dnia stawiają mnie przed wyborem, który finalnie kończy się tym, że mam takie albo inne samopoczucie. Jest tak wiele rzeczy, na które nie mam wpływu i nie mam kontroli nad życiem, nigdy go nie będę miała. Otacza mnie wypadkowa wszelkich okoliczności, ale na jedno mam wpływ – na siebie. Szacunek do trudów życia codziennego i szacunek do tego, kim jestem, jak wybieram, z czym się zmagam, co mnie cieszy, co mnie bawi, jest dla mnie podstawą. I im jestem starsza, tym bardziej myślę, że warto przyłożyć do tego uwagę. Jestem zachwycona kampanią, dlatego, że lubię siebie to jest orka na ugorze. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wychowywali mnie dziadkowie na wsi. Pochodzę z roli, więc wiem, co to znaczy orka na ugorze, bo patrzyłam na to każdego dnia, patrzyłam na moich kochanych dziadków, których już nie ma. I ta orka na ugorze to jest i piękna, i trudna, ale warta tego wysiłku, bo myślę, że praca fizyczna i wszelka praca uszlachetnia” - mówi Kamila Baar.

„Dojrzałość jest przywilejem. Dojrzałość pozwala nam na spojrzenie na siebie z wyjątkowej perspektywy. Perspektywy osoby obdarowanej przez życie. Jesteśmy bogatsi o wszystko co przeżyliśmy, jesteśmy bogatsi o nasze sukcesy... i nasze porażki. Porażki z którymi sobie poradziliśmy. To daje siłę.

Ludzie młodzi są na początku drogi prowadzącej do samoakceptacji. Przed nimi całe życie, czyli obszar dość enigmatyczny. Przecież nie wiedzą, co ich spotka, co im się zdarzy. Czy sprostają czyimś oczekiwaniom i pokładanym nadziejom. To budzi u wielu lęki, frustracje, niepewność, brak samoakceptacji.

Jak każdy dojrzały człowiek, przeszłam drogę samopoznania, by dotrzeć do stwierdzenia - tak, lubię siebie. Jedną z cech, nad którą pracowałam, której chciałam się pozbyć, był perfekcjonizm. W moim przypadku cecha zabójcza, bardzo utrudniająca życie. Nigdy nie byłam zadowolona z tego co robiłam, bo uparcie towarzyszyło mi uczucie, że zawsze można więcej, lepiej, doskonalej. Kiedy się z tym uporałam, moje życie nabrało urody. I zaczęłam odczuwać wdzięczność za to co od życia dostałam. Zachęcam do pielęgnowania wdzięczności. Taka postawa czyni nas otwartymi na świat, na ludzi wokół nas. Bo każdy niesie w sobie unikalną opowieść. I warto się nad tym pochylić. Wystarczy odrobina uważności i otrzymujemy coś bardzo cennego, czyjąś historię, która może być też dla nas wzmacniająca, może być drogowskazem, może nas zainspirować do zmian. Mam nadzieję, że moja obecność w akcji #lubiesiebie będzie dla kogoś przydatna. Miło mi, że znalazłam się w gronie ambasadorek tego wydarzenia”.- mówi Joanna Trzepiecińska.

„Szkoła teatralna generuje w nas bardzo dużo wątpliwości na temat tego, jaką mamy wartość jako człowiek, na temat tego, jaką mamy wartość jeżeli chodzi o naszą urodę. W tym zawodzie jesteśmy ciągle oceniane i nie jest to proste dorosnąć do tego, żeby zrozumieć, że twój indywidualizm jest tym, co jest najważniejsze. Oscar Wilde powiedział: bądź sobą, wszyscy inni są już zajęci. Żyjemy tylko ze sobą, tak naprawdę. Każdy z nas żyje oczywiście w jakiejś grupie, w układach, rodzinach, ale tylko ze sobą jesteśmy cały czas i ta relacja, ja, moje wnętrze - moje zewnętrze jest najważniejsza. U mnie się to zmieniło po 30 roku życia, ponieważ tak dorastałam. Życzę wszystkim kobietom, młodszym ode mnie dziewczynom, żeby szybciej dochodziły do tego, że nawet ich defekty mogą stać się ich silą. Ja przez pół życia słyszałam, że jestem za wysoka i za mało drobna do tego zawodu. Do czasu aż zrobiłam z tego w jednej roli atut i dziękuję losowi, że mogłam z tego skorzystać. Dało mi to ogromną siłę, pcha mnie do przodu i jestem za to bardzo wdzięczna, ale to jest ciężka praca. Jeżeli ktoś się urodził z samoakceptacją, to mu zazdroszczę, bo ja na pewno nie” - mówi Anna Szymańczyk.

Fot. Piętka Mieszko/AKPA
Fot. Piętka Mieszko/AKPA

Jak szukać tej harmonii w byciu ze sobą zapytaliśmy również eksperta dr Franciszka Strzałkowskiego aby budować bliską i autentyczną relację z samym sobą.

„Kampania realnie wspiera kobiety w ich walce o akceptacje siebie. W projekcie spotykają się kobiety spełnione, inspirujące, kobiety wielu pasji, w różnych wieku, różnych profesji, ale na pewno są to osobowości, które mówią jednym głosem – samoakceptacja jest ważna, aby czuć się ze sobą dobrze każdego dnia. To ona pozwala im odnieść sukces osobisty na gruncie zawodowym i prywatnym. Silny wpływ na to jak się ze sobą czują, na obniżenie własnej wartości ma otoczenie, najbliższe osoby mąż, partner. Odrzucenie, brak wsparcia od partnera sprawia, że kobiety czują się zagubione. Dlatego w kampanii mówimy o tym, że zmiana zaczyna się od wewnątrz, a dbałość o urodę w gabinecie, zakup przysłowiowych nowych butów, w tej drodze pełnią tylko rolę wspomagającą. Ten projekt pokazuje, że kobiety, które są znane, które odniosły sukces, które lubią siebie, też przeszły pewną drogę do samoakceptacji i że to może się udać. A podjęcie tego trudu jest warte”– mówi dr Strzałkowski.

Projekt #lubiesiebie kładzie również akcent na fakt, że troszcząc się o własne ciało, troszczymy się o nas samych. I o tym opowiada prof. dr hab. n.med. Ewa Stachowska.

Reprezentuję najbardziej fascynujący świat, bez którego także samoakceptacja nie jest możliwa, czyli o świecie mikrobioty jelitowej. Czyli tego, co mamy w swoich jelitach. Nie ma urody bez zdrowia, a nie ma zdrowia bez dobrej mikrobioty jelitowej. Przez moje ręce przewinęło się tysiące pacjentów, zajmuję się mikrobiotą i naukowo, i zawodowo i widzę, że jeżeli coś się dzieje w jelitach, czyli coś się dzieje z tą mikrobiotą jelitową, to nie tylko to wpływa na pogorszenie samopoczucia fizycznego, ale także bardzo negatywnie na samoocenę. Niestety wiele młodych dziewczyn przeżywających zwykły stres dnia codziennego ma problemy z mikrobiotą jelitową, z tak zwaną osią mózgową jelitową, bo pamiętajmy, że to, co się zaczyna w jelitach, nigdy w jelitach się nie kończy. Jeżeli nasze życie, sposób żywienia, ale także sen, ale także aktywność fizyczna, ale także wiele różnych czynników związanych chociażby z przyjściem na świat nie gra, to także nie będzie grała mikrobiota jelitowa. Na szczęście w 2004 roku odkryto bakterię, która jest jak gwiazda Hollywood i to w starym stylu. Nazwano ją na cześć holenderskiego odkrywcy Akkermonisa muciniphila, czyli kochająca mucynę. Z biegiem badań nad tą gwiazdą zdano sobie sprawę, że od jej liczebności w jelitach może zależeć zachowanie witalności, młodości i zdrowia. Akkermansia muciniphila jest kobietą!” – mówi prof. Stachowska

Partnerami kampanii są Sanprobi , dr Franciszek Strzałkowski, Mary Kay Polska, Primitivo Kuchnia & Wino.

Reklama

Materiał sponsorowany : Fashion Boulevard, Events&PR

Reklama
Reklama
Reklama