Reklama

Sylwia Szulc i Robert Stanikowski sprowadzili metodę Lagree do Polski wprost z Hollywood. I choć zajęcia w Lagree Warsaw odbywają się zaledwie od kilku miesięcy – są już hitem i mają grono oddanych fanów. Dlaczego? Między innymi dlatego, że 45-minutowy trening wzmacnia mięśnie, rzeźbi ciało oraz oczyszcza umysł w sposób nieosiągalny w innych metodach. A to wciąż nie wszystkie zalety Lagree.

Reklama

Nazwa Lagree brzmi tajemniczo, jak byście najkrócej wyjaśnili tę metodę?

Sylwia Szulc: Wyobraź sobie pełny, 45-minutowy trening całego ciała na wyłącznie jednej maszynie. Trening, który ma jednocześnie intensywność crossfitu, precyzję pilatesu i płynność jogi. Te trzy elementy połączone w jedno to właśnie Lagree, czyli metoda dająca tak wiele, a wykorzystująca jedną tylko maszynę do ćwiczeń – Megaformer. Dzięki tym unikalnym urządzeniom na naszej sali ćwiczeń odnajdzie się każdy: zarówno osoba zaawansowana, która pracuje już nad precyzją każdego ruchu, jak i zupełnie początkująca – w tej czy innych formach fitnessu.

Robert Stanikowski: To prawda. Początkujący docenią trening Lagree ze względu na wolne tempo oraz częste przejścia między kolejnymi ćwiczeniami – każde trwa od jednej do trzech minut. Tyle jest w stanie wytrzymać nawet mniej zaawansowany uczestnik, a w sumie daje nam to nieoceniony efekt izometrii. Polega on na tym, że nie trzeba wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, by napiąć daną grupę mięśni, bo pozostają one mocno napięte praktycznie przez całe 45 minut. Dzięki temu nawet osoba zupełnie niewytrenowana jest w stanie wykonać te ćwiczenia już podczas pierwszych sesji. A to jest przecież kluczowe, żeby nie zniechęcić się na starcie i podtrzymać motywację do trenowania.

SS: Motywacja to jedno, ale kluczowe jest też zaangażowanie i skupienie. Bo najciekawsze w metodzie Lagree jest to, że aby utrzymać napięcie mięśni i równowagę oraz wykonywać ćwiczenia poprawnie – musisz być bardzo skupiony. Na sobie i na swoim ciele. Być wyłącznie tu i teraz.

Uwierz mi, nie da się praktykować Lagree i jednocześnie planować kolacji czy przeglądać telefonu – jak to się widuje czasem podczas ćwiczeń na klasycznej bieżni. Jeśli oprócz mięśni nie zaangażujesz do ćwiczeń również głowy, wypadniesz z rytmu i stracisz właściwe napięcie ciała. Jest to więc taka medytacja połączona z wyciskiem fizycznym. Relaksujesz się mentalnie i rzeźbisz ciało – trudno o lepiej wykorzystane trzy kwadranse.

Szybko widać jakieś zmiany?

RS: Z moich obserwacji wynika, że jeśli naprawdę przyłożysz się do ćwiczeń, to już po trzech zajęciach poczujesz różnicę. Może nie zrzucisz kilogramów, ale widzisz po ubraniu, że masz inne ciało – bardziej zwarte, wymodelowane, jest go jakby mniej. Dziewczyny i faceci przychodzą i mówią: „To niesamowite! Jem tak samo, żyję tak samo, ale wyglądam lepiej!”.

SS: Pierwsze efekty widać chyba najbardziej na pośladkach. Nagle okazuje się, że masz uniesioną, zaokrągloną i jędrną pupę. To miłe odkrycie! I uwaga: nie chodzi o to, że nasze ćwiczenia rozbudowują albo powiększają pośladki – pracujemy nad mięśniami białymi, wolno kurczliwym, które się wydłużają, a nie rozbudowują.

RS: Pozytywne zmiany szybko zauważą też osoby, którym ze względu na siedzący tryb życia dokucza kręgosłup. Dzięki specjalnej budowie Megaformerów i uważnej asyście trenera nasz trening jest bowiem bardzo bezpieczny oraz nieobciążający stawów. Dzięki precyzji powolnych i kontrolowanych ruchów dla niektórych Lagree to wręcz rehabilitacja, bo jeśli przychodzą regularnie, to ból kręgosłupa znika. Sam bywam zaskoczony, na jak wielu poziomach działa Lagree.

A więc wyrzeźbiona pupa i kręgosłup w lepszej formie, coś jeszcze?

SS: Po mniej więcej miesiącu przekonasz się, że można mieć wyrzeźbiony brzuch bez męczarni, a także nagle okazuje się, jaką masz piękną, wąską talię. Wysmuklają się nogi, zwłaszcza uda – są wręcz wydłużone. Generalnie Lagree działa na całe ciało, więc wszystko zaczyna wyglądać lepiej, smuklej. Jak wspomniałam, pracujemy mięśniami wolno kurczliwymi, doprowadzamy tutaj wręcz do ich przebudowy. Wydłużają się, stają się smuklejsze, a my zyskujemy wspaniałą rzeźbę ciała.

Najbardziej szokujące jest dla mnie to, że mówimy o 45-minutowych treningach 2-3 razy w tygodniu!

RS: Bo liczy się jakość i intensywność treningu, a nie czas trwania. Sylwia, zanim poznała tę metodę, chodziła 4-5 razy w tygodniu na siłownię. Ćwiczyła tam po dwie godziny, żeby całe ciało mogło popracować równomiernie. Tu wystarczy 45 minut, bo przerwy pomiędzy ćwiczeniami są bardzo krótkie, a napięcie mięśniowe jest maksymalne.

A jak duże są grupy?

SS: W tym momencie mamy szesnaście Megaformerów. To maksymalna liczba, przy której trener jest w stanie zadbać o technikę każdego uczestnika. Ponieważ wszyscy wykonują dokładnie to samo ćwiczenie, trener widzi bardzo szybko, kto robi je poprawnie, a komu potrzebna jest korekta. Każdy uczestnik ma na czas treningu maszynę do swojej wyłącznej dyspozycji i to nasz kolejny niezaprzeczalny atut. Po pierwsze nie mamy sytuacji, gdy, tak jak na siłowni, musisz czekać na swoją kolej, żeby poćwiczyć na konkretnym sprzęcie. Po drugie – na klasycznej siłowni zazwyczaj nie bardzo wiesz, co powinieneś robić, w jakiej kolejności, jak długo. No i po trzecie – kwestia higieny: u nas nie ma mowy o żadnych zapoconych ławkach czy drążkach. Wszystkie maszyny dezynfekujemy po każdych zajęciach.

Cały trening trwa 45 minut i to jest stała sekwencja ćwiczeń? Czy to są różne opcje?

SS: Powiem z ręką na sercu, że nie spotkasz dwa razy tego samego treningu. Każdy jest w jakiś sposób inny. Ich wspólnym mianownikiem jest skupienie na mięśniach korpusu – to jest nasz „core”, bo wszyscy wzmocnienia tych części ciała potrzebujemy w codziennym życiu. Przy okazji opracowujemy też mięśnie skośne, pośladki, uda, górne części ciała. Pilnujemy, żeby wszystkie partie mięśniowe zostały poruszone w trakcie treningu, ale każdy trener robi to nieco inaczej.

RS: Nasze Megaformery umożliwiają wykonywanie ponad tysiąca różnych ćwiczeń. Można też zmieniać obciążenie. Ciekawostka: osoba, która jest mniej zaawansowana, dostanie w części ćwiczeń większe obciążenie, by w ten sposób sama maszyna trochę jej pomagała.

Na koniec zapytam o początek: jak to wszystko się zaczęło?

RS: Twórca metody Sebastien Lagree jest pasjonatem sportu, trenerem gwiazd Hollywood, perfekcjonistą i absolutnym freakiem, jeśli chodzi o technikę. Kilka lat szukał odpowiednich sprężyn do swoich maszyn, bo zależało mu, żeby naciąg tej sprężyny był idealny, a samą maszynę udoskonala od ponad 20 lat. Zaczął ćwiczyć jako nastolatek, zajmował się body buildingiem i uczył się, jak rozbudowywać równomiernie ciało. Później, kiedy został certyfikowanym trenerem pilatesu, zrozumiał, jak ważne jest bezpieczeństwo treningu. Stworzył więc innowacyjną metodę, która działa na ciało wielokierunkowo z naciskiem na wzmocnienie mięśni głębokich, ale też daje widoczne efekty wyrzeźbienia i wysmuklenia ciała. Sebastien cały czas się rozwija, prowadzi zajęcia, warsztaty, eventy i sam na sobie (oraz na swoich klientach) sprawdza nowe ćwiczenia.

Reklama

SS: Właśnie dlatego te ćwiczenia są tak dopracowane i bezpieczne. Owszem, masz zakwasy, ale za to minimalnie obciążasz stawy. Możesz łączyć Lagree z innymi treningami, możesz potraktować tę metodę jako przygotowanie do sezonu narciarskiego albo po prostu chodzić dwa - trzy razy w tygodniu tylko na Lagree, a potem cieszyć się wyrzeźbionym brzuchem czy ramionami. Cokolwiek cię kręci.

Jedno jest pewne – po tym treningu poczujesz też spokój, lekkość w głowie i zrozumiesz, co to znaczy oczyszczony umysł. Według mnie już samo to jest dzisiaj megawartościowe. A kiedy dodasz do tego pięknie wyrzeźbione ciało – nie potrzebujesz większej motywacji, by spróbować.

Reklama
Reklama
Reklama