Detektywki zdradzają nam swoje sekrety
Mało kto przyzna się do tego, że u nich był. A one niechętnie zdradzają, czym się zajmują. Działają w ukryciu i do perfekcji opanowują zasady kamuflażu. Detektywki odsłaniają przed nami swoje sekrety.

Ludzie zjawiają się u detektywek, bo podejrzewają, że zdradza ich partner. Chcą znaleźć ukrywającą się osobę. Zbierają informacje na temat swoich dłużników. Myślą o tym, żeby sprawdzić pracownika. Prześwietlają nianię. Ale również wtedy, gdy im się wydaje, że ich mąż jest gejem albo żona lesbijką. Chcą, aby partner ich zdradził. Marzą o zemście na sąsiedzie, który otruł im kota. Ponieważ zgubili psa. Są przekonani, że śledzi ich kontrwywiad, a nawet UFO. I co ciekawe, zarówno liczba wykonujących ten zawód kobiet, jaki osób korzystających z ich usług błyskawicznie rośnie. Kiedy zjawiam się u każdej z detektywek, wiedzą o mnie prawie wszystko. Tłumaczą, że zbieranie informacji o ludziach to dla nich już odruch. Niegroźne zawodowe skrzywienie.
Ania, 35 lat: Żyłka poszukiwacza
Ludzie chcą sprawdzać wszystko. Męża, żonę, kochankę, sąsiada, pracownika. Raz przyszedł do mnie mężczyzna ze swoją kochanką po to, żeby sprawdzić małżonkę — od razu zauważyłam, że chciał, żeby go zdradzała, bo to ułatwiłoby mu rozwód! Podejrzewali, że kogoś ma, ponieważ zauważyli u niej drogą torebkę. Zażądali testera miłości, to teraz bardzo modne. Podstawia się kogoś z pakietem cech pożądanych przez wskazaną osobę. Czyli jeśli podobają ci się wysocy, wytatuowani, dynamiczni bruneci, to szukamy takiego, aranżujemy sytuację i sprawdzamy, czy zdradzisz męża. A kto by nie poszedł na drinka z wysokim, przystojnym brunetem? Słyszałam o małżeństwach, które dobrze funkcjonowały, dopóki nie pojawił się tester, dlatego nie posuwamy się do takich kroków. Poza tym jeśli ktoś chce zdradzić, to sam znajdzie swój pozamałżeński ideał, a my go tylko na tym przyłapiemy.
Dla klienta najtrudniejsza jest pierwsza rozmowa, bo oznacza dzielenie się intymnością z kimś zupełnie obcym. Czyli mną, detektywką. Ten, kto do mnie przychodzi, najczęściej podważa zaufanie do najbliższej osoby, której przysięgał miłość, wierność i uczciwość. To nie może być łatwe, ale teraz i tak jest lepiej: w latach 90. ludzie wstydzili się tego, że do nas trafiają, byli zażenowani. Dziś starają się opowiadać szczerze, ze szczegółami. Czasami mówią więcej, niż chciałabym usłyszeć. Zawsze była we mnie chęć, żeby wszystko sprawdzać. Żyłka poszukiwacza. Ale nie od razu się zorientowałam, co powinnam robić zawodowo, dlatego studiowałam prawo i nauki polityczne. Po studiach zaczęłam pracę w biurze detektywistycznym jako office manager. Poznałam pracę detektywa od środka i zrozumiałam, że jest stworzona dla mnie. Zrobiłam licencję i zakochałam się w tym zawodzie. A jak ktoś mnie pyta, gdzie pracuję, mówię, że w biurze. Nie zawsze dodaję, że detektywistycznym. Nigdy nie czułam, że jestem dyskryminowana przez mężczyzn. Mam świetnych kolegów, od których do tej pory się uczę, bo mają duże doświadczenie. A poza tym to, że jestem kobietą, wiele mi ułatwia — wyobraź sobie, że ktoś cię śledzi.
Szybciej zwrócisz uwagę na dobrze zbudowanego 40-latka czy drobną szatynkę w trampkach? No właśnie. Kiedy klienci spotykają w biurze kobietę, czasami faktycznie są zaskoczeni. Ale coraz częściej się zdarza, że szukają właśnie detektywek, zwłaszcza mężczyźni. Wydaje im się, że kobieta lepiej wczuje się w sytuację żony. Pytają: „Jak pani zachowałaby się na jej miejscu? Co by pani zrobiła?". A prawda jest taka, że każda kobieta jest inna. Mnie wszystko jedno, kogo śledzę. Chociaż zdarzają się zaskoczenia: .ostatnio przyszła do mnie bardzo atrakcyjna kobieta — wysoka, śliczna, inteligentna, z pasjami i ciekawą pracą. Tryskająca energią, bardzo pozytywna — taka, której nie chciałoby się zostawić samej nie dlatego, że natychmiast flirtuje, tylko po prostu ma charyzmę. Mówi, że mąż ją zdradza. Nie mieli żadnych problemów, często uprawiali seks, ale się okazało, że to dla niego za mało — potrzebował kogoś dodatkowego. Pomyślałam wtedy, że żadna kobieta nie powinna się bać supermodelki, bo one też są zdradzane. Poza tym często jest tak, że kochanki wyglądają gorzej niż żony! Nie są zgrabniejsze, szczuplejsze ani wcale nie mają twarzy Moniki Bellucci. Wyglądają przeciętnie albo nawet gorzej. I to jest pociecha dla naszych klientek. Mówią: „Trudno, popsuł mu się gust". Dzięki temu lepiej znoszą zdradę.
To jest chyba najsmutniejsze w pracy detektywa: nieunikniony sceptycyzm. Bo jak go uniknąć, kiedy obserwuje się tyle zdrad? One zawsze są na topie, ale ostatnio popularne jest też sprawdzanie pracowników — zwłaszcza w sezonie urlopowym. Śledzimy tych, którzy nagle chorują. Nie dostali urlopu i natychmiast zaczął ich boleć kręgosłup. A tak naprawdę mają w tym czasie zlecenie od konkurencji. I tych, którzy dopiero mają być zatrudnieni, bo szefowie niektórych firm chcą mieć nieskazitelne postacie w swoich szeregach, także na gruncie prywatnym. Najważniejsza w tej pracy jest cierpliwość — trzeba lubić spędzać czas w samochodzie. I wcale nie myślę o szalonym pościgu, tylko o godzinach obserwacji. Poza tym skrupulatność, przywiązywanie wagi do szczegółów. Musimy zauważyć, czy coś się zmieniło w ubraniu danej osoby po kilku godzinach — przebrała się przed wyjściem z domu czy nie? Jedzie prosto do hotelu czy kluczy różnymi ulicami, bo czuje pismo nosem? No i przyzwyczaić się do braku stabilizacji. Czasem się wydaje, że przede mną najnudniejszy dzień w roku, a moją jedyną wycieczką będzie wyjście po kawę z biura. Nagle się okazuje, że jadę na drugi koniec Polski. Albo dojeżdżam do granicy i szybko muszę zdecydować, czy ją przekroczyć. Dlatego dobrze mieć przy sobie taki wycieczkowy zestaw: torbę z ubraniami i kosmetyczkę. Oraz sytuację prywatną, która na to pozwala. Ja mam. Udało mi się założyć rodzinę i nie zrezygnować z pracy.
Monika, 36 lat: Skok na głęboką wodę
Moja pierwsza sprawa: paliwówka. Od razu skok na głęboką wodę. Przez miesiąc moje dzieci chodziły wszędzie z ochroną. Któregoś dnia śledztwa gangster zajechał mi drogę i powiedział, że je dopadnie, jeśli nie przestanę się tym zajmować. Zaczął o nich opowiadać, wiedział, gdzie mieszkamy. Przestraszyłam się, ale sprawę doprowadziłam do końca — poszukiwana osoba została zatrzymana. Innym razem zaatakował mnie człowiek, który okazał się karateką z wysokim danem — nie miałam szans, uciekałam z naderwanym barkiem. Pamiętam też, jak z jakiejś bramy na warszawskiej Pradze wyskoczył nagle facet z nożem sprężynowym — udało mi się obronić, użyłam gazu. I w nogi. Nie mogę się rzucać w oczy — nigdy nie włożyłabym na działania takiej bluzki jak dziś, czerwonej. Raz miałam na sobie sukienkę w jaskrawym kolorze i szybko tego pożałowałam. Zostałam zauważona i musiałam się wycofać. Od tej pory wiem, że najlepsze są szare T-shirty, dżinsy, spięte włosy. I zero makijażu. Jestem w tym biznesie od 10 lat. Najpierw pomagałam prywatnemu detektywowi, potem założyłam własną firmę. Ten detektyw to mój mąż. Dwoje detektywów w domu — to bywa męczące, bo trudno nam zostawić pracę poza domem, ciągle coś sprawdzamy, no i jesteśmy z sobą non stop. Ale na co dzień nie ma sensu się kontrolować, bo większość czasu i tak spędzamy razem.
Założyłam pierwsze w Polsce biuro kobiece specjalizujące się w zdradach. Prowadzę je od sześciu lat — nadal zgłaszają się do nas głównie panie, ale coraz częściej przychodzą też mężczyźni. To, że jestem kobietą, jest wielką zaletą. Klientka dzwoni zapłakana, w rozsypce, mówi, że dowiedziała się właśnie o zdradzie, a mężczyzna detektyw odpowiada: „To nie jest koniec świata, zdarzają się gorsze rzeczy". A dla niej to właśnie jest koniec świata! Na początku emocjonowałam się każdą sprawą, płakałam razem z tymi kobietami, ale już się uodporniłam. Staram się być wrażliwa, a także konkretna — uspokoić i przede wszystkim doradzić, co powinny zrobić, jak sobie poradzić finansowo i nie odsłonić się przed mężem ze swoją wiedzą. Bo to może zniszczyć wszystko. Kobiety zdradzają inaczej. Różnice widać już przy pierwszej rozmowie: one opowiadają wszystko szczegółowo, oni lakonicznie — uważają, że sama powinnam się wielu spraw domyślić. Zdarzali się panowie, którzy wszystko wiedzieli, a nie mówili nic. Udawało mi się do czegoś w sprawie dojść, dzwoniłam, raportowałam, z kim spotyka się jego żona, na co on: „Wiem o tym!". „To dlaczego pan nie powiedział?!". Przecież to strata mojego czasu i jego pieniędzy. Poza tym mężczyźni, którzy zdradzają, idą jak barany na rzeź — klapki na oczach i jadą. A jak już kochanka wsiada do ich samochodu, głupieją i nie widzą kompletnie nic. Natomiast kobieta, zanim dojedzie do hotelu, w którym się umówiła, pięć razy zmieni trasę, będzie kluczyć uliczkami, zostawi samochód na stacji benzynowej, weźmie taksówkę. Kobiety lepiej się ukrywają. W końcu mężczyźni, o których wiemy, że zawsze zdradzali, musieli to z kimś robić!
Coraz częściej pojawiają się u mnie panie, podejrzewające swoich mężów o orientację homoseksualną. I zwykle mają rację. Panowie zaczynają się odkrywać. Żyją w tradycyjnym związku, pracują na wysokich stanowiskach, więc nie mówią o swoich upodobaniach. W niektórych kręgach to wciąż nie jest dobrze widziane, więc wiodą podwójne życie. W końcu mają tego dość i znajdują sobie kochanka. A żona szybko się orientuje, bo to naprawdę schematyczna sprawa: mąż zaczyna częściej chodzić na siłownię, wyjeżdża w delegacje, obsesyjnie pilnuje telefonu. Tu wkracza detektyw. Wszyscy myślą, że ta praca to niekończąca się przygoda, a tak naprawdę to ciągłe grzebanie w czyimś życiu. To trudne. W swoim życiu też widzę więcej niż przyjaciele: idę na imprezę i natychmiast zauważam flirt między znajomymi, którzy nie są razem. A chwilę potem sobie uświadamiam, że jedyną osobą, która też to widzi, jest mój mąż. Uśmiechamy się do siebie i mruczymy pod nosem, że to skutek uboczny, zboczenie zawodowe, trudno!
Kasia, 39 lat: Zmierzch szybko nie nadejdzie
Byłam krupierką w kasynie, instruktorką tańca, pracowałam z dziećmi. I któregoś dnia przeczytałam wywiad z detektywką. Mój ówczesny chłopak powiedział: „Zerknij, może to dla ciebie?". Trafił w punkt, od razu wiedziałam, że to mnie zainteresuje. Zaczynałam 10 lat temu, wtedy nie było tak wielu detektywów. Spotkałam się z jednym, dowiedziałam, co trzeba zrobić, i zaczęłam uczyć się do egzaminów. Zdałam, znalazłam pracę i wsiąkłam na dobre. Na początku dostawałam proste zadania: sprawdzenie adresu jakiejś osoby czy udokumentowanie spotkania kochanków w kawiarni albo na plaży. Później pojawiły się trudniejsze wyzwania: sprawdzenie firmy podejrzanej o kradzież patentów. Pamiętam, że sprawdzałam też jakość sprzątania miasta, więc jeździłam za śmieciarkami i obserwowałam. Ostatniego dnia pracy byłam mniej uważna i kierowca mnie zobaczył. Myślę: „Oho, będzie afera". Podchodzi do mnie. Widzę, że słowo „przystojny" i on to dwa przeciwległe bieguny, ale uśmiecham się ładnie i czekam, co będzie. Pyta: „Dlaczego pani za mną jedzie?". A ja na to bez wahania: „Bo bardzo mi się pan podoba!". Uwierzył, ucieszył się, dał mi numer telefonu. Kilka lat później jechałam za kobietą, która zdradzała męża. I też mnie zauważyła. Zatrzymuje się, wysiada, zadaje to samo pytanie. Odpowiadam tak samo: „Bardzo mi się pani podoba!". I też uwierzyła. Ciekawe, że do takiej odpowiedzi nikt nie podchodzi sceptycznie, prawda?
Najtrudniejsze w tej pracy jest bycie niewidzialnym. Zwłaszcza jeśli jest się atrakcyjną, szczupłą, wysportowaną blondynką. Niektóre klientki mówią mi wprost: „Pani nie może śledzić mojego męża, bo on natychmiast panią zauważy!". Dlatego mam zestaw peruki ubrań, dzięki którym mniej się rzucam w oczy. Trudne jest też śledzenie — nie wystarczy być świetnym kierowcą. Trzeba wiedzieć, kiedy wjechać w uliczkę, a kiedy odpuścić, aby pozostać niezauważonym. Nie można ani siedzieć na ogonie, ani być zbyt daleko. Ale podstawa to pełny bak — zawsze, bo nigdy nie wiadomo, jak daleko trzeba będzie jechać. Kiedyś miałam sprawę na wsi — siedziałam w samochodzie obserwacyjnym typu busik. I jak to na wsi: ludzie zauważyli, że samochód przyjechał, ale nikt z niego nie wysiadł. Po kilku godzinach ci, których obserwowałam, podeszli i zaczęli bujać busem. Drżałam, że się przewróci, ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogę się ujawnić! Po cichu na-pisałam SMS-a do szefa, dałam znać, że robi się niebezpiecznie. Przyjechał z policją, udało się ukryć, że w samochodzie ktoś był.
Gadżetów, dzięki którym można sprawdzać bliską osobę albo ją śledzić, jest coraz więcej. Do tego są coraz lepsze i tańsze. Ale nawet one nie zastąpią bezstronnych dowodów zdobytych przez detektywa — dlatego zmierzch naszego zawodu szybko nie nadejdzie. Nie mam chłopaka, ale wśród znajomych moja praca budzi zainteresowanie. Są już przyzwyczajeni do tego, że w ostatniej chwili mogę odwołać spotkanie. W zeszłym roku robiłam przyjęcie urodzinowe i od razu wszystkich uprzedziłam, że prawdopodobnie będę musiała z niego wyjść. I tak się zdarzyło. Wybaczyli, bawili się dalej. A facetów nie sprawdzam, za dobrze wiem, jak łatwo zniszczyć zaufanie. Dopiero jak lepiej się poznamy, opowiadam o swojej pracy, ale nie za wiele. Do tej pory tylko jeden nie był zaskoczony moim zawodem. Może dlatego, że chwilę przed tym, jak się poznaliśmy, sam korzystał z usług detektywa.
JAK ZOSTAC DETEKTYWKĄ?
Zainteresowanie tym zawodem rośnie. Sprawdź, co trzeba mieć, żeby móc go uprawiać.
1. Dwadzieścia jeden lat: tyle musisz mieć, żeby rozpocząć szkolenie.
2. Wykształcenie średnie to minimum. (Oczywiście zwieńczone zdaną maturą).
3. Polskie obywatelstwo. Lub obywatelstwo innego kraju Unii Europejskiej.
4 Doskonała opinia. Nie możesz być karana (dotyczy to także przestępstw skarbowych).
5. Badania psychiatryczne. Nie unikniesz ich, jeśli szkolenie ma być zakończone pomyślnie.
UWAGA! Od trzech lat detektyw nie musi mieć licencji - wystarczy specjalistyczne szkolenie.
Tekst Marta Szarejko