Już nie „situationship”, a „nanoship”. Nowy model związku to szukanie wolności czy lęk przed bliskością?
Społeczeństwo ewoluuje, a wraz z nim modele związków. Wielkomiejskie singielki niekoniecznie szukają już stabilizacji i ciepłych kapci. Chcą gromadzić doświadczenia, ale za cenę zaangażowania. Czym jest „nanoship" i dla kogo jest bezpieczny?
- Marta Kutkowska
W tym artykule:
- „Nanoship” – chwilowy trend czy przyszłość związków?
- „Nanoship” – potrzeba atrakcji czy lęk przed bliskością?
- „Nanoship” – komunikacja to klucz
Współczesne dziewczyny chcą się zakochiwać, doświadczać miłosnego haju i bawić się bez emocjonalnych konsekwencji. Dlatego w 2025 roku „nanoship” wyprze „situationship”, czyli relację opartą na współdzieleniu miłych chwil, ale bez dram i górnolotnych deklaracji. Seksuolożka, psycholożka i terapeutka, Patrycja Wonatowska, tłumaczy, na czym polega „nanoship” i czy jest dla każdego.
„Nanoship” – chwilowy trend czy przyszłość związków?
Nasi rodzice zapewne pukają się w czoło, gdy słyszą, że poszukiwanie stałej relacji wcale nie musi być naszym życiowym priorytetem. Dziewczyny odrobiły lekcję z emancypacji i wiedzą, że mogą czerpać z życia pełnymi garściami, niekoniecznie mając u boku księcia z bajki. Spełnienia szukamy w pracy, podróżach, chętnie realizujemy pasje z dzieciństwa. Często związki kojarzą nam się źle, z miłosnych relacji wychodzimy poharatane i zniechęcone. Dlatego wiele z nas szuka kompromisu. I znajduje go w „nanoship” – modelu, który zakłada dużo miłosnego haju w krótkim czasie. Ale bez krępującego pytania: „Kim my właściwie jesteśmy?”.
„Żyjemy szybko, chcemy, żeby to życie było wypełnione po brzegi, a stabilizacja wydaje nam się czymś nudnym. Lubimy zakochanie, ten haj, a gdy go zaczyna brakować, szukamy go gdzie indziej”.
Psycholożka uważa, że takie zjawiska jak „situationship” czy „nanoship” to konsekwencja przeformułowywania się społeczeństwa i zadawania sobie pytania: „Co ten związek może mi dać?” i „Jakie są moje potrzeby?”. Czyli pytań, na które kiedyś w ogóle nie było miejsca. Pokolenie Z szuka nowych modeli związków.
- Pragniemy ekscytacji, euforii, chcemy eksplorować życie seksualne” – mówi psycholożka i dodaje, że to coraz częściej dziewczyny stawiają na samorozwój i uciekają od angażujących związków. Bo przecież społeczna klisza zakłada, że to my jesteśmy odpowiedzialne za podtrzymanie relacji. Nietrudno się domyślić, jaki to emocjonalny koszt.
- Chcemy korzystać z wolności, poczucia bezpieczeństwa często szukamy u przyjaciółek czy np. w kobiecych kręgach, a nie w relacjach romantycznych — mówi Patrycja Wonatowska.
„Nanoship” – potrzeba atrakcji czy lęk przed bliskością?
Jeśli kompulsywnie przechodzimy z krótkiej, napakowanej wrażeniami relacji w następną, warto wyhamować i się sobie przyjrzeć. Czy mamy autentyczną potrzebę wolności? Czy może nie umiemy się zaangażować ze strachu przed trudnymi emocjami?
- Kluczowa jest świadoma motywacja. Czy rzeczywiście szukamy czegoś z wygody? A może wypieramy nasze prawdziwe potrzeby? Pamiętajmy też, że nieustanne szukanie bodźców zawsze ma swój kres. Jeśli nie mamy żadnej bazy, żadnej stabilizacji, możemy doprowadzić do rozstroju psychicznego – twierdzi ekspertka.
Wchodzenie w relacje, nawet przelotne, może też sprawić, że się emocjonalnie sparzymy, bo nie jesteśmy w stanie zawsze „wyłączyć” swoich emocji. A bliskość może uruchomić w nas nieuświadomione pragnienia. A wtedy z „nanoship” wychodzimy mocno pokaleczone.
„Nanoship” – komunikacja to klucz
Mówienie głośno o swoich potrzebach jest jednym z najsilniejszych trendów 2024. I dotyczy to także „nanoship”. Warto od początku zaznaczyć, na jakiej relacji nam zależy i jasno postawić granice. Wtedy unikniemy różnych „dram” i „niejasności”.
- Bądźmy uczciwi. Jeśli relacja ewoluuje i uświadamiamy sobie, że chciałybyśmy, żeby zmieniła swoją naturę, mówmy o tym otwarcie — ale psycholożka podkreśla, że najważniejsza jest szczerość wobec siebie. Zabawa, poznawanie ludzi, krótkie, intensywne romanse są OK, jeśli naprawdę akurat tego chcemy.