AI stwarza nowe możliwości i zagrożenia: "Sztuczne macice mogłyby nam donosić ciążę, gdyby w naturalny sposób było to niemożliwe"
Kto by przypuszczał, że Elon Musk, radykalny zwolennik nowych technologii, poprze apokaliptyczny apel o powstrzymanie prac nad sztuczną inteligencją? A jednak. „Zaawansowana AI może spowodować głęboką zmianę w życiu na Ziemi, dlatego należy ją zaplanować i zarządzać nią z odpowiednią troską” – czytamy w otwartym liście, pod którym podpisał się także Yuval Noah Harari, historyk i autor bestsellerowego „Sapiens. Od zwierząt do bogów”. Dalej jest m.in. o tym, że w laboratoriach powstają coraz potężniejsze cyfrowe umysły, nad którymi ich twórcy tracą kontrolę. I że dopóki nie będzie pewności, że przyniosą one nam korzyść, prace nad nimi powinny być wstrzymane. „Bez zasad AI zagraża ludzkości” – grzmi inny inicjator apelu, Steve Wozniak, legendarny wynalazca komputera Apple.

- Patrycja Pustkowiak
Jeśli ta dyskusja wydaje się komuś odległa od rzeczywistości i dotycząca jakichś kreowanych w zaciszu laboratoriów androidów, których przeciętny człowiek w życiu nie uświadczy, niech porozmawia ze znajomymi, a zobaczy, jak podzielone są zdania w sprawie rewolucji technologicznej. Pewne jest tylko to, że postępuje ona w szalonym tempie i coraz bardziej wpływa na naszą codzienność. Nie tylko tę zawodową, lecz także prywatną.
Przynajmniej jest uczciwa
– Sztuczna inteligencja tworzy ponoć całkiem niezłą muzykę. To nie będziemy już mogli podziwiać talentu kolejnego Beethovena? – prowokuje Renata, tłumaczka specjalistycznych tekstów. Bardziej obawia się jednak tego, że w wyniku ekspansji nowych technologii sama straci źródło zarobku.
– Czytałam, że do 2030 roku AI sprawi, że mój zawód będzie tylko wspomnieniem. Podobnie jak geodety, bo w pracy zastąpią go drony, czy recepcjonisty, który zniknie z hotelu, bo klucze do pokoju wręczy nam uśmiechnięty robot – mówi. Jeśli ziszczą się, jej zdaniem przerażające, prognozy dotyczące życia osobistego i będziemy się wiązać z humanoidami, to zastrzega, że wypisuje się z tego świata.
Z rozwojem sztucznej inteligencji wiąże się tyle nadziei, co obaw. Po stronie plusów można zapisać choćby sprytne sprzęty AGD, które załatwiłyby za nas większość prac domowych, czy wyeliminowanie chorób dzięki perfekcyjnej diagnostyce.
– Sztuczne macice mogłyby nam donosić ciążę, gdyby w naturalny sposób było to niemożliwe. Ale doceniam też tak drobne rzeczy jak apka, dzięki której szybko mogę zamówić taksówkę – mówi Renata.
Jednak... wszyscy pamiętamy „Terminatora”. Wprawdzie kolejne człekokształtne roboty, które udzielają wywiadów w telewizji, a nawet jak Sophia odbierają obywatelstwo Arabii Saudyjskiej, wyglądają bardziej przyjaźnie niż Arnold Schwarzenegger w tym filmie, ale wydają się niegroźne tylko dopóty, dopóki pozostają ciekawostką. Myśl o tym, że nasz ludzki świat mógłby się zlać z tym wykreowanym w laboratorium, a po ulicach jak w filmie „Alita: Battle Angel” krążyłyby androidy, wywołuje dreszcz niepewności.
Kacper Nosarzewski, partner w firmie badawczej 4FC Strategic Foresight i członek zarządu Polskiego Towarzystwa Studiów nad Przyszłością, mówi krótko:
– Sztuczna inteligencja w jej najnowszym wydaniu zdaje się potwierdzać dotychczasowe prognozy: możliwe, że doprowadzi do końca świata, jaki znamy, ale po drodze niektórzy nieźle zarobią.
Na czym? Choćby na wspomnianych już humanoidalnych robotach, służących jako alternatywa dla partnera z krwi i kości. Już dziś takie maszyny są produkowane w USA czy Japonii, a ich mimika i faktura skóry są coraz bardziej zbliżone do ludzkiej, czym nawet budzą entuzjazm. W jednym z odcinków programu „Kobieta na krańcu świata” Martyna Wojciechowska pokazała historię Japończyka Senjiego, który od kilku lat żył z seksrobotem o imieniu Saoli. „Kocham ją nie tylko za wygląd, ale i za osobowość. Jest taka uczciwa” – wyznał dziennikarce. Czy wkrótce będziemy świadkami na ślubach takich par? Świat technologii coraz mocniej splata się ze sferą intymną. Już teraz szukamy miłości na apkach, a 72 proc. Polaków wyznaje miłość za pośrednictwem smartfona (dane Digital Care). Eksperci wieszczą, że zmiany pójdą dalej. – W dziedzinie codzienności sztuczna inteligencja może wpłynąć na nasze relacje z innymi ludźmi, w tym te intymne – potwierdza prof. Aleksandra Przegalińska – filozofka i badaczka rozwoju nowych technologii z Akademii Leona Koźmińskiego. – Niektórzy ludzie będą się angażować w interakcje z AI na poziomie emocjonalnym, a w przypadku robotów – także seksualnym – uważa. Dodaje, że nie chce tego oceniać, bo wszystko zależy od indywidualnych wartości i perspektyw.
Empatia czy alienacja?
Również Kacper Nosarzewski ocenia te zmiany niejednoznacznie.
– Sztuczna inteligencja odegra znaczącą rolę jako niezawodny partner emocjonalny, rodzaj powiernika i pseudoterapeuty, który zawsze jest dostępny, przyjazny i traktuje dobrostan swojego rozmówcy jako najwyższą wartość – uważa.
– Zobaczymy, czy takie boty przyjmą się na rynku, ale widzę tu ogromny potencjał. Do rozwoju pewnego rodzaju empatii albo przeciwnie, pogłębienia alienacji – podkreśla analityk.
Zaprzyjaźniona tłumaczka Renata obawia się, że nastąpi głównie to drugie. Nie daje się przekonać do tego, że android mógłby podawać jej na starość szklankę herbaty i głaskać po plecach udoskonaloną, do złudzenia przypominającą ludzką, ciepłą i czułą dłonią.
– Mnie przerażają już nawet obecne zmiany w dziedzinie miłosnej – przyznaje. – Jesteśmy bliżej algorytmów niż przyjaciół czy sąsiadów. Zamknięci w domach, pochłonięci klikaniem i bodźcowaniem się, zatracamy umiejętność wchodzenia w głębokie, realne związki. A z samotności zwierzamy się terapeucie. I w tę sferę życia mieszają się roboty. Jest znany przykład chatbota, którego historia sięga jeszcze lat 60. zeszłego wieku. Eliza, bo tak ma na imię, obsługiwała linię terapeutyczną. Słuchała historii opowiadanych przez ludzi i na nie reagowała, najczęściej mówiąc po prostu „rozumiem” albo dopytując „dlaczego?”. Okazało się, że gdy rozmówców poinformowano, że rozmawiają z programem symulującym sesję terapeutyczną, wielu z nich nie zrezygnowało z konwersacji.
Monika, prawniczka i entuzjastka innowacji, początkowo trochę się waha, zapytana, czy chciałaby chodzić do wirtualnego terapeuty. Jest przyzwyczajona do realnego. Jednak po chwili znajduje dobre strony tej sytuacji. – Może to jest patent? Wirtualny terapeuta nigdy nie zachoruje, nie odwoła spotkania, nie wyjedzie na urlop, zawsze będzie dostępny. Może byłby tańszy? – zastanawia się.
Ludzka twarz kelnera
Terapeuci to zatem kolejna profesja narażona na utratę pracy w wyniku rozwoju sztucznej inteligencji. A co z innymi zawodami? Podobne pytania zadają sobie pewnie też kelnerzy, słysząc o eksperymentach z wprowadzeniem „wirtualnego asystenta”, czyli robota pomagającego zamawiać ludziom dania w restauracji – co ciekawe, niektórzy klienci nie życzą sobie być obsługiwani w ten sposób. Wolą obcować z własnym gatunkiem. Eksperci są zgodni co do tego, że w sferze zawodowej pewne zmiany są nieuniknione. Ale wcale nie musi to oznaczać, że będzie gorzej.
– Istnieją obawy, że automatyzacja i sztuczna inteligencja zabiorą ludziom pracę, ale wokół tego tematu zdecydowanie za dużo jest kasandrycznych wizji i spekulacji o dystopijnym zabarwieniu – mówi prof. Aleksandra Przegalińska. – Historycznie rzecz biorąc, nowe technologie zawsze prowadziły do zmian w strukturze zatrudnienia. Ale według mnie prac utraconych będzie mało, po prostu poszczególne zadania będą poddane automatyzacji. AI może również stworzyć nowe miejsca zatrudnienia – podkreśla badaczka.
Kacper Nosarzewski dodaje, że niektórzy, wyparci przez sztuczną inteligencję z dotychczasowych posad (np. korektorzy, copywriterzy czy analitycy danych), będą musieli jednak się przebranżowić. I prędko łączy to ze sferą przekształceń w życiu osobistym, żartując, że może owe zmiany paradoksalnie zahamują następne: – Nie wiem, czy takie osoby, kiedy ich rynek pracy się skurczy, będą miały ochotę na seks z robotem.
Człowieku, czy już się boisz?
A na czytanie oryginalnych książek? O ile pisarzom nie pozostanie tylko pisanie poradników, jak wyjść z traumy. Renaty nie bawią takie żarty. Kocha literaturę i wolałaby już zawsze staroświecko obcować z Virginią Woolf, niż korzystać z publikacji chatbota o dziwnej nazwie. Takich jak ta wydrukowana przez pismo „The Guardian” pod tytułem „Robot napisał cały ten artykuł. Czy już się boisz, człowieku?”. Esej stworzony przez otwarty model językowy GPT-3 zawierał deklarację niewinności: „Nie mam potrzeby unicestwienia ludzkości. Tak naprawdę nie mam żadnego interesu w krzywdzeniu was w żaden sposób” – oznajmiał generator tekstów.
Eksperci studzą obawy tych, którzy wieszczą zanik oryginalnej kultury. Już w latach 70. Stanisław Lem pisał, że literatura tworzona przez roboty zagrozi głównie kiepskim autorom, piszącym porno czy tanią sensację. I te prognozy się potwierdzają. Literacki produkcyjniak – tak, muzyka do windy – owszem, ale genialnych, unikatowych dzieł AI na razie nie wymyśliła. No i kultura sama jest krytyczna względem zagadnień związanych ze sztuczną inteligencją. Nie tylko ta klasyczna, by wspomnieć film „Łowca androidów” Ridleya Scotta na podstawie powieści Philipa K. Dicka, lecz także współczesna. W repertuarze warszawskiego teatru Studio można zobaczyć spektakl „The Employees” w reżyserii Łukasza Twarkowskiego, bardzo ciekawą, korzystającą i z teatralnych, i z filmowych środków wyrazu opowieść o ludziach i humanoidach, stawiającą pytania o postludzką przyszłość.
PROGNOZA PARADOKSALNA
Jest jednak dziedzina, która napawa wyłącznie strachem: możliwość zastosowania sztucznej inteligencji do kontrolowania nas, śledzenia, podsłuchiwania, handlu naszymi danymi, kradzieży. To zresztą dzieje się już od dawna.
– Wystarczy, że wypowiem jakieś słowo w pobliżu telefonu, i zaraz wyświetlają mi się setki idiotycznych, związanych z nim reklam – żali się Renata.
– Moja koleżanka padła kiedyś ofiarą cyberprzestępstwa, kiedy kupowała bilety lotnicze. Inna została oszukana na Vinted – opowiada. A to dość niewinne przestępstwa w porównaniu z tymi, do jakich jeszcze są zdolne nowe technologie.
– Wcale nie chodzi o roboty-zabójców. Po prostu wykorzystanie sztucznej inteligencji usprawnia działania cyberprzestępców – tłumaczy Kacper Nosarzewski. – Specjalne boty skanują strony internetowe i systemy, poszukując w nich podatności na ataki. A wyobraźmy sobie, że gang, działający np. metodą „na wnuczka” albo „na policjanta”, wykorzystuje boty konwersacyjne do korespondencji z ofiarami i manipulacji nimi, by wyłudzić informacje czy pieniądze. Choćby przez perfekcyjnie sfabrykowane fotomontaże czy uderzanie we właściwy ton rozmowy. Niestety, nad tym się już pracuje – ostrzega.
Aleksandra Przegalińska pociesza, że przed zagrożeniami związanymi z wykorzystaniem AI do niecnych celów możemy się też bronić. Na przykład wprowadzając odpowiednie regulacje, przeciwdziałając cyberprzestępczości i rozwijając etyczne zasady stosowania AI. – W tym obszarze jesteśmy zapóźnieni – przestrzega.
Jak mówi Kacper Nosarzewski: – To niezwykły paradoks, że sztuczna inteligencja może – w zależności od tego, jak ją rozwiniemy – doprowadzić do stagnacji i marazmu społecznego na miarę „Matriksa”, ale równie dobrze może rozwiązać nasze największe, globalne problemy gospodarcze. Najbardziej fascynujące jest jednak to, że obie te prognozy mogą spełnić się jednocześnie. Jeszcze nie, dzięki czemu możemy poznać punkt widzenia autorki tego tekstu, bo chociaż świat ludzki coraz bardziej splata się z technologicznym, to nie znaczy, że indywidualne podejście przestało kogokolwiek obchodzić.