Reklama

W tym artykule:

  1. Jakie horrory rządziły w 2024 r.?
  2. To najlepszy horror 2024
Reklama

Lubicie się bać? Jeśli tak, to mieliście ostatnio dużo powodów do radości. Seryjni mordercy, wyrafinowani psychopaci i mroczne, nadprzyrodzone siły zawładnęły masową wyobraźnią widzów. Naprawdę było w czym wybierać, ale zwycięzca mógł być tylko jeden. Domyślacie się, o jaki film chodzi, prawda?

Jakie horrory rządziły w 2024 r.?

Twórcy dawno doszli do wniosku, że widzom opatrzyły się straszaki w stylu „Krzyku”, gdzie główną atrakcją jest wyskakująca z każdego kąta makabryczna maska. Prawdziwy lęk kryje się gdzie indziej i wystarczy mocniej wgłębić się w zakamarki ludzkiej psychiki, a demony przełożyć na język filmowy. Jedno jest pewne, twórcy horrorów odrobili lekcje i postanowili zrewolucjonizować reguły gatunku. Właściwie trudno już mówić o horrorach samych w sobie, większość hitowych produkcji to wariacje na temat konwencji, które pełnymi garściami czerpią z dramatów, czy rasowych kryminałów. Wysoko w rankingu Filmwebu znalazła się między innymi „Kąpiel Diabła” oparta na źródłach historycznych i osadzona w alpejskich krajobrazach historia kobiety, która popada w obłęd, bo nie może zajść w ciążę. Widzowie docenili także „Heretic”, w którym z zupełnie innej, demonicznej strony pokazał się Hugh Grand. Triumfy święcą także produkcje spoza zachodniego obszaru kulturowego, np. koreańska „Ekshumacja”, w której twórcy budują grozę na historycznych zaszłościach. Ale miejsce pierwsze niepodzielnie zajęła produkcja, która nie tylko straszy, ale także (bardzo) brutalnie rozsadza kulturowe stereotypy.

Zendaya i Tom Holland w najbardziej wyczekiwanym filmie 2026 roku
Emma McIntyre/Getty Images

To najlepszy horror 2024

O tym filmie z pewnością w zeszłym roku mówiło się najwięcej, bo choć jest horrorem pełną gębą (a skojarzenia z kultową „Muchą” Dawida Cronenberga nie są chybione), to jego przesłanie wykracza daleko poza płaską rozrywkę. Mowa oczywiście o „Substancji” i wielkim powrocie Demi Moore. Gwiazda wciela się w przebrzmiałą aktorkę, którą szowinistyczni producenci postanawiają wymienić na „lepszy model”.

Zdesperowana kobieta postanawia zażyć „substancję”, podejrzany specyfik, który pozwoli jej ciału odzyskać upragnioną młodość. Jest jednak jedno „ale” – aktorka musi regularnie wymieniać się ze swoim młodym alter ego.

Tyle że grana przez Margaret Qualley Sue jest zachłanna i nie zamierza trzymać się instrukcji. A jej nieposłuszeństwo okazuje się brzemienne w skutkach. „Substancja” to makabryczny body horror i celna diagnoza społeczna, bo presja na młodość i witalność wciąż jest w stosunku do kobiet bardzo silna. Scena, w której szykująca się do randki Demi Moore w kółko robi i zmywa makijaż, przyprawia o ciarki bardziej niż krwawe momenty przepoczwarzenia się z jednej wersji w drugą. Film słusznie zajął głos w feministycznej dyskusji o prawie kobiet do starzenia się i przemocowym przemyśle beauty. No i wywindował gwiazdę „Uwierz w ducha” z powrotem na należne jej miejsce.

Babygirl
mat. prasowe
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama