Tomek Makowiecki: „Gotowania uczyłem się z przepisów, życia nie do końca”
Najwyższą formą sztuki jest dla niego kuchnia. Tam, tak jak w życiu, szuka równowagi smaków. Nam opowiada o swojej drodze do mitycznego umami: od goryczy po słodycz, z hałasu w ciszę. I podaje tajemniczy składnik najlepszej mizerii z przepisu dziadka.
W tym artykule:
- 6 zmysłów Tomka Makowieckiego: słuch
- 6 zmysłów Tomka Makowieckiego: wzrok
- 6 zmysłów Tomka Makowieckiego: smak
- 6 zmysłów Tomka Makowieckiego: węch
- 6 zmysłów Tomka Makowieckiego: dotyk
- 6 zmysłów Tomka Makowieckiego: intuicja
6 zmysłów Tomka Makowieckiego: słuch
Żyjemy w czasach, w których jesteśmy przebodźcowani. Wszystko jest na już, interesownie – to tępi nasze zmysły. W tej intensyfikacji dźwięków najbardziej doceniam ciszę, którą coraz trudniej dziś znaleźć. Szum morza, drzew – głosy natury też dają mi wytchnienie. Myślę, że warto robić sobie spa dla słuchu i nauczyć się czasem wyłączać myślenie – dbać, by to nasze zmysły były wyczulone.
6 zmysłów Tomka Makowieckiego: wzrok
Ostatnio spędzam za dużo czasu przed ekranami. Mój wzrok potrzebuje ukojenia od tej intensywności sztucznego światła. Gdy czuję nim zmęczenie, uciekam w naturę. Relaks moim oczom przynoszą spacery nad polskim morzem. Po prostu gapię się
w horyzont i to mój rodzaj medytacji. Jestem estetą. Wszędzie poszukuję piękna – lubię nawet, jadąc pociągiem, gapić się w okno i podziwiać te „pejzaże w ruchu”. Doświadczanie tak prostych rzeczy to odpoczynek dla mnie i moich oczu.
6 zmysłów Tomka Makowieckiego: smak
Gotowanie jest dla mnie najwyższą formą sztuki, bo uruchamia wszystkie zmysły. Jestem fanem kuchni azjatyckiej. Moim popisowym daniem jest zupa pho. Idealny wywar wymaga cierpliwości i odpowiedniej kompozycji smaków. Nigdy nie zapomnę mizerii, którą robił mój dziadek. Dodawał do niej śmietanę, szczyptę soli i pieprzu, a na koniec... cukier. Zawsze mnie to dziwiło. Aż zrozumiałem, że tak jak ja szukał tego mitycznego umami. Dziś mogę powiedzieć, że po czterdziestce „ta moja zupa” się już przegryzła – udało mi się zrównoważyć w moim życiu smaki: od goryczy po słodycz.
6 zmysłów Tomka Makowieckiego: węch
Uwielbiam, gdy wiosną natura budzi się do życia i zewsząd atakują mnie zapachy kwitnących drzew, traw. W zasadzie większość moich wspomnień – czy to z podróży, czy ze spotkań – wiąże się z wrażeniem węchowym. Każde miasto ma dla mnie swój unikatowy zapach. Myślę, że gdyby ktoś z zamkniętymi oczami wrzucił mnie do Nowego Jorku, to rozpoznałbym, gdzie jestem – to miks woni jedzenia, wilgoci i spalin. Jak pachnie Warszawa? W pełni lata przywołuje we mnie wspomnienie wietnamskiego street foodu.
6 zmysłów Tomka Makowieckiego: dotyk
Zawsze byłem taką jednostką, która potrzebowała bliskości, dotyku, przytulenia. Nikt mi nigdy nie mówił, że facet nie powinien płakać, uzewnętrzniać się z emocjami, wstydzić się uczuć. To było i jest dla mnie coś zupełnie naturalnego. Już parę razy słyszałem, że jestem takim gościem, który przychodzi z otwartymi ramionami i potrafi powiedzieć: „Kocham cię, stary”.
6 zmysłów Tomka Makowieckiego: intuicja
Często opierałem swoje decyzje na tym zmyśle – w życiu, w wychowywaniu dzieci, w relacjach. My dzisiaj, żyjąc w tak złożonym świecie, bardzo często nie wsłuchujemy się w siebie. Tracimy instynkt samozachowawczy, przestajemy sobie ufać. Jako młody, jeszcze nieświadomy chłopak dawałem się prowadzić i zwodzić, a potem bardzo tego żałowałem. W momencie, kiedy zacząłem kierować się intuicją i samodzielnie decydować o kształcie własnej twórczości oraz prowadzeniu swojej kariery, zyskałem poczucie, że jest dokładnie tak, jak chciałem. I jestem w miejscu, w którym chciałem być.