Ten serial jest jak współczesny "Diabeł ubiera się u Prady" i "Seks w Wielkim Mieście". Wciągnął mnie od pierwszego odcinka
Kobiece przyjaźnie, pogoń za karierą w branży mody i randkowe perypetie na miarę ery post-feminizmu - brzmi dobrze? Jeśli jeszcze nie znacie "Dziewczyn nad wyraz", czas nadrobić zaległości.
Jest jak „Diabeł ubiera się u Prady” połączony z „Seksem w wielkim mieście”, ale ma o wiele więcej serca - i o wiele mniej toksycznej energii początków nowego millenium. Zainspirowany życiem byłej redaktor naczelnej Cosmopolitan, Joanny Coles (która była także producentem wykonawczym serialu), serial „Dziewczyny nad wyraz” przybliża chaotyczny świat współczesnych mediów w erze Instagrama.
I choć można by poprzestać na frywolnościach branży mody, scenariusz nie boi się zagłębić we współczesne problemy z dużą dozą wrażliwości. Na przestrzeni pięciu sezonów porusza kwestie takie jak cancel culture, #MeToo, dyskryminacja w miejscu pracy i rozłamy polityczne. Nie podaje na tacy jednoznacznych rozwiązań, ale daje swoim bohaterom (i widzom) pole do refleksji, zadawania pytań i ewoluowania.
„Dziewczyny nad wyraz” - fabuła
„Fabuła jest zabawna, optymistyczna, nawiązuje do ważnych spraw społecznych, a scenarzyści zadbali o to, żeby było lekko i seksownie. Oczywiście całość jest mocno odrealniona, ale to nie przeszkadza w odbiorze. Nic a nic” - pisała na łamach ELLE.pl Ewa Stępień.
Serial zagłębia się w życie trzech millenialsek - Jane Sloan (Katie Stevens), Kat Edison (Aisha Dee) i Sutton Brady (Meghann Fahy) - które pracują w inspirowanym Cosmopolitan fikcyjnym magazynie Scarlet. Jane jest klasyczną prymuską, świeżo awansowaną z asystentki na redaktorkę - brzmi świetnie, dopóki nagle nie zaczyna uginać się pod presją udowodnienia swojej wartości. Kat to nieustraszona dyrektor ds. mediów społecznościowych, która zaczyna eksplorować swoją seksualność. Sutton jest asystentką marzącą o karierze stylistki, ale w pogoni za karierą rozprasza ją czasem jej sekretny romans z Richardem, członkiem zarządu wydawnictwa, do którego należy Scarlet.
Chociaż to perypetie tej trójki są osią całego serialu, nie da się nie wspomnieć o Jacqueline Carlyle (Melora Hardin), redaktor naczelnej Scarlet. Chociaż na pierwszy rzut oka wpisuje się w lodowaty archetyp Mirandy Priestly (chodzi w szpilkach po bieżni zamontowanej w jej gabinecie!), stylowa i budząca respekt Jacqueline kieruje się empatią, nie ego. Odrzuca nawet telefon od Beyoncé, by pomóc Jane wyjść z blokady twórczej - kto by nie marzył o takiej mentorce?
Jeśli branża mody to wasza bajka i szukacie serialu, który balansuje na granicy eskapizmu i komentarza społecznego, nie szukajcie dalej - odpalcie „Dziewczyny nad wyraz” na Prime Video. Najlepiej w towarzystwie swoich biurowych besties.