Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. "Bo we mnie jest seks" – film o Kalinie Jędrusik, który ożywił legendę polskiej sceny
  2. "Bo we mnie jest seks" – życie kobiety, która nie chciała się podporządkować
  3. Lata 60. w pełnym blasku – wizualna uczta dla widzów
  4. Obsada – gwiazdy, które dopełniają historię
  5. Mieszane recenzje "Bo we mnie jest seks", ale niezapomniana rola Dębskiej

"Bo we mnie jest seks" – film o Kalinie Jędrusik, który ożywił legendę polskiej sceny

Kalina Jędrusik to postać, której nie da się zamknąć w jednym zdaniu. Była gwiazdą Kabaretu Starszych Panów, symbolem seksapilu, artystką o niezwykłej charyzmie, a jednocześnie osobą, która nie bała się iść pod prąd w czasach, gdy niezależność kobiet nie była mile widziana. Film „Bo we mnie jest seks” z 2021 roku, w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz, to próba uchwycenia jej fenomenu – barwnego życia pełnego sukcesów, skandali i miłości. Choć to nie jest klasyczna biografia, twórcy starali się oddać esencję jej osobowości i ducha epoki. W roli Kaliny wystąpiła Maria Dębska, która z wdziękiem i ogromnym talentem odtworzyła jej sposób bycia i sceniczne manieryzmy. Nie bez powodu została nagrodzona na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Fabuła "Bo we mnie jest seks" – życie kobiety, która nie chciała się podporządkować

„Bo we mnie jest seks” zabiera nas do lat 60., czyli złotych czasów Jędrusik. To okres, w którym jej popularność sięga zenitu, a ona sama staje się nie tylko gwiazdą estrady, ale i bohaterką skandali obyczajowych. Film skupia się na fragmencie jej życia, kiedy musi zmierzyć się z konsekwencjami swojego wizerunku – dla jednych była uosobieniem kobiecej wolności, dla innych „skandalistką” niepasującą do PRL-owskich standardów.

Jednym z kluczowych wątków jest jej małżeństwo ze Stanisławem Dygatem (Leszek Lichota). Ich relacja była daleka od konwencjonalnych ram – tworzyli otwarty związek, w którym oboje mieli swoje romanse, ale jednocześnie darzyli się niezwykłym zrozumieniem i wsparciem. Film pokazuje, że Kalina żyła według własnych zasad, nie przejmując się tym, co „wypada”. Jej miłość do Dygata, mimo wszystkich komplikacji, była fundamentem jej życia.

Lata 60. w pełnym blasku – wizualna uczta dla widzów

Jednym z największych atutów filmu jest jego oprawa wizualna. Zamiast szarego PRL-u, dostajemy świat pełen kolorów, muzyki i świateł reflektorów. Reżyserka postawiła na intensywne barwy i dynamiczne ujęcia, które oddają energię Kaliny i kontrastują z surową rzeczywistością tamtych lat.

Scenografia i kostiumy to prawdziwa perełka – każda scena jest dopracowana w najmniejszym szczególe, od biżuterii po tapety w tle. Dzięki temu „Bo we mnie jest seks” ogląda się jak list miłosny do tamtej epoki i jej największej gwiazdy.

Obsada – gwiazdy, które dopełniają historię

Oprócz Marii Dębskiej i Leszka Lichoty w filmie zobaczymy Krzysztofa Zalewskiego jako Lucjana Kydryńskiego oraz Borysa Szyca w roli prezesa Radiokomitetu. Każdy z nich wnosi do historii coś wyjątkowego, pomagając zbudować świat, w którym żyła Jędrusik. Postacie drugoplanowe nie są jedynie tłem – ich interakcje z Kaliną pokazują, jak wpływała na ludzi i jak niektórych doprowadzała do szału.

Reklama

Mieszane recenzje "Bo we mnie jest seks", ale niezapomniana rola Dębskiej

Nie wszyscy krytycy byli zachwyceni filmem. Część zarzucała mu powierzchowność i brak głębszej analizy twórczości Jędrusik. Jednak wszyscy byli zgodni co do jednego – Maria Dębska wypadła fenomenalnie. Jej interpretacja Kaliny nie jest kopią, lecz hołdem, który oddaje ducha tej niezwykłej kobiety.

Reklama
Reklama
Reklama