Ten kryminał rozdrapuje polskie rany i konfrontuje z wstydliwą przeszłością. "Klasyka gatunku"
„Ziarno prawdy”, w reżyserii Borysa Lankosza, to jeden z najlepszych polskich thrillerów kryminalnych ostatnich lat. Film jest adaptacją powieści Zygmunta Miłoszewskiego i doskonale oddaje duszny klimat małego miasta z jego nierozliczoną przeszłością.

Czy dobry kryminał to tylko morderstwo i śledczy na tropie? Nie. Zwłaszcza gdy twórcy ze Skandynawii narzucili nowe reguły gry. Siłą współczesnych seriali kryminalnych jest zręczny splot wypartej przeszłości z teraźniejszością i wpisanie intrygi w aktualne problemy społeczne. I to udało się Borysowi Lankoszowi, który wziął na warsztat powieść Zygmunta Miłoszewskiego.
„Ziarno prawdy” – o czym jest?
Akcja rozgrywa się w Sandomierzu (ale to nie jest Sandomierz z dobrotliwego „Ojca Mateusza”), gdzie dochodzi do brutalnego morderstwa lokalnej działaczki społecznej. Ciało zostaje znalezione pod sandomierską katedrą, a okoliczności zbrodni przypominają średniowieczne legendy o rzekomych mordach rytualnych dokonywanych przez Żydów. Śledztwo prowadzi prokurator Teodor Szacki (Robert Więckiewicz), który po przeprowadzce z Warszawy zmaga się nie tylko z zagadką kryminalną, ale także z niechęcią lokalnej społeczności i własnymi demonami.
W trakcie dochodzenia Szacki odkrywa, że w Sandomierzu wciąż żywe są stare antysemickie przesądy, a historia miasta skrywa mroczne sekrety. W miarę postępów śledztwa zaczyna dostrzegać, że prawda może być znacznie bardziej skomplikowana, niż się wydaje.
„Ziarno prawdy” – recenzja
Trudno określać tę ekranizację inaczej niż jako „kultową”. Zapoczątkowała ona zupełnie nową erę polskiego kryminału, moment, w którym twórcy zaczęli baczniej przyglądać się polskim „trupom w szafie”. Miłoszewski, a za nim Lankosz, poruszają temat bardzo wrażliwy: rodzimy antysemityzm. Sprawia to, że trudno „Ziarno prawdy” traktować tylko jako rozrywkę – przeglądamy się w nim jak w lustrze. Teodor Szacki, sportretowany przez Roberta Więckiewicza, jest zdeterminowany, żeby odnaleźć mordercę, ale też cyniczny i złamany własną, trudną przeszłością.
„To nie jest film poprawny politycznie, rozdrapuje rany polskiego antysemityzmu, polskich skrajności emocjonalnych, naszych przywar i wad, ale przepełniony ironicznym poczuciem humoru i dystansem do rzeczywistości” – możemy przeczytać na portalu Filmweb.