Reklama

Jeśli szukacie serialu kryminalnego, przez który sami zapragniecie wcielić się w detektywów i odkryć tajemnice zawiłego śledztwa, to ten tytuł właśnie taki jest. „Czarna lista” to thriller psychologiczny, który musi obejrzeć każdy miłośnik seriali idących po kłębku do... rozwiązania tajemniczych (często brutalnych) zagadek.

Reklama
"Nieobecni" serial
serwis prasowy

Jaka opowieść kryje się za tytułem „Czarna lista”?

Akcja serialu rozpoczyna się, gdy Raymond Reddington, najbardziej poszukiwany przestępca świata, oddaje się dobrowolnie w ręce FBI. Były agent rządowy, który latami skutecznie unikał schwytania, oferuje organizacji pomoc w ujęciu najważniejszych postaci świata przestępczego. I choć wszystko wydaje się być misternie obmyślonym działaniem, bo przecież „Red” przez lata uciekał od odpowiedzialności, rząd przystaje na jego propozycję.

Tytułowa „Czarna lista” odnosi się do nazwisk, które mają zostać „wsadzone za kratki” w ramach tej współpracy. Zastanawiacie się pewnie, gdzie jest haczyk.. I macie całkowitą rację. Główny bohater stawia warunek – będzie rozmawiał tylko i wyłącznie z początkującą profilerką Elizabeth Keen. Dlaczego? Tego dowiecie się w gąszczu niewyjaśnionych spraw, które przyjdzie im razem rozwiązać.

Dlaczego ten thriller psychologiczny to serial, który warto obejrzeć na Netflix?

Gdyby ktoś mi powiedział, że po obejrzeniu fikcyjnego serialu, zacznę szukać informacji, jak zostać nowicjuszką FBI, mówiąc szczerze - zaśmiałabym się. O dziwo, zmieniłam podejście po seansie tego tytułu. „Czarna lista” to ten rodzaj produkcji, która zaskakuje w każdym odcinku. I choć 10 sezonów brzmi jak wyzwanie, tym razem gąszcz zagadek pochłonie Was doszczętnie.

Obejrzałam wszystkie sezony i czuję ogromny niedosyt. Od tego czasu, nie znalazłam tak emocjonującego serialu kryminalnego.

Reklama

Kreacja postaci jednocześnie brutalnego, lecz niezwykle opiekuńczego przestępcy, którą stworzył James Spender to jeden z najlepszych aspektów tego serialu. Jednak w „Czarnej liście” najważniejsza jest fabuła, która jest prawdziwą perełką. Każdy seans to labirynt, w którym mnogość zwrotów akcji sprawia, że puls nieoczekiwanie przyśpiesza.

"Most na Sundem" kadr z serialu
serwis prasowy
Reklama
Reklama
Reklama