Reklama

W ostatnich tygodniach wśród globalnych hitów Netlifksa królują polskie produkcje. Świat podbiły tytuły „Idź przodem bracie” czy „Napad”. To propozycje z wątkiem kryminalnym o mrocznym klimacie, które od pierwszych minut powodują gęsią skórkę.

Reklama
Netflix
Getty Images

Od dzisiaj na ekranach odbiorników możemy obejrzeć kolejną rodzimą produkcję. Jednak „Matki pingwinów” to obraz tematycznie odległy od intryg i śledztw. To historia intymna, wzruszająca i do bólu prawdziwa. Skupiona na problemach rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami, których często nie dostrzegamy, bo przecież nie dotyczą bezpośrednio nas.

O czym opowiada polska produkcja "Matki pingwinów"?

Reżyserki Klara Kochańska-Bajon i Jagoda Szelc obdarowały nas serialem wywołującym ten rodzaj emocji, których sami nie jesteśmy w stanie określić.

materiały prasowe Netflix

Produkcja „Matki pingwinów” opowiada o zawodniczce MMA – Kamie, w serialu wciela się w nią wspaniała Masza Wągrocka, która obok sportowych sukcesów jest również samodzielną mamą. Jak się okazuje to właśnie w tej roli, przyjdzie jej podjąć najtrudniejszą walkę. Gdy przez swoje zachowanie jej syn Jasiu zostaje usunięty ze szkoły, dotąd twarda Kama nie chce przyjąć do wiadomości, że jej dziecko może być w spektrum autyzmu. Receptą na jej matczyne rozterki okazuje się Cudowna Przystań – miejsce, w którym poznaje rodziców: Ulę, Tatianę i Jerzego, pełnych akceptacji wobec niesprawiedliwości związanej z chorobami ich dzieci. To spotkanie pozwala Kamie ujrzeć rzeczywistość w zupełnie nowym, pięknym na swój sposób świetle.

„Zakochałam się” – napisała o serialu dziennikarka i ekspertka Karolina Korwin-Piotrowska.

Serial "Matki pingwinów" - recenzja

Ten tytuł odczarowuje, wręcz walczy z portretem matki Polki. Jego głównym założeniem jest ukazanie kobiety, która będąc matką, wciąż ma prawo do marzeń i ambicji. Takiej, która podniesie głos i ma w sobie złość. Chce pokazać światu, że macierzyństwo nie polega na całkowitym oddaniu.

Nie myślcie, że to „smutas”, na którym wylejecie jedynie morze łez, ponieważ momentami będziecie się też śmiać. Jak podkreśla w swojej recenzji szefowa działu kultury Maja Chitro:

„Dawno w kinie nie płakałam nie rozumiejąc do końca powodów wylewanych łez. Wszystko mieszało mi się pod sufitem – podziw dla odwagi rodziców walczących o swoje dzieci z niepełnosprawnościami ze wściekłością, że każdego dnia muszą zaczynać tę walkę o godność. Ból rzeczywistości z radościach z małych chwil. Niezgoda na niedziałający system i parszywą politykę ze zrozumieniem konieczności pracy u podstaw. Humor ze smutkiem. Czułość ze znieczuleniem. Śmiałam się więc i płakałam”.

Gra aktorka to aspekt, którego nie sposób ominąć przy recenzji tego tytułu. Główni bohaterowie zniewalają, w tym wspomniana wcześniej Masza Wągrocka, ale wraz z nią równie fenomenalni Barbara Wypych, Magdalena Różczka i Tomasz Tyndyk.

A dzieci! Dzieci są kluczem tej czułej historii, która wymaga od widza, nawet najbardziej obojętnego, chwili refleksji nad tym ważnie społecznym tematem.

Serial "Outlander"
serwis prasowy
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama