Reklama

Najpierw poczujesz zażenowanie, a w trakcie seansu będziesz śmiać się i nawet uronisz łzę. Ta niegrzeczna komedia romantyczna zapowiadała się na tytuł bez głębszych emocji, a ja czułam je wszystkie.

Reklama

O czym opowiada komedia romantyczna "Bez urazy"?

Kontrowersyjny numer jeden na Netflix opowiada historię Maddie, która usilnie próbuje zatrzymać dom pozostały po zmarłej mamie. Kobieta ma długi podatkowe, a zajęcie auta, które było jej głównym źródłem zarobku (kierowca Ubera), zwiastuje najczarniejszy scenariusz.

Kołem ratunkowym kobiety okazują się nazbyt troskliwi rodzice 19-letniego Percy’ego. Maddie znajduje nietypowe ogłoszenie małżeństwa, w którym za gorącą randkę z ich synem, ma otrzymać samochód. 32-letnia kobieta przyjmuje ofertę bogatej pary, która ma zażegnać jej finansowe problemy. Czy próby ośmielenia introwertycznego chłopaka zakończą się oczekiwanym przez rodziców intensywnym doświadczeniem?

Film "Bez urazy" to zasłużony nr 1 Netflixa - recenzja

Może zacznijmy od końca, bo to właśnie on stanowi o wartości tej amerykańskiej komedii. Choć na początku seansu towarzyszyły mi kuriozalne myśli, od połowy filmu czułam, że znika wszelkie zwątpienie. W „Bez urazy” mamy do czynienia z niekonwencjonalnym podejściem do romantycznej komedii, które w połączeniu z momentami żenującym żartem, ogląda się naprawdę bardzo dobrze. To niegrzeczny komediodramat o relacjach, wkraczaniu w dorosłość i traumach. A także o przyjaźni i sile zrozumienia.

Ważny jest też wątek społeczny, który nabiera tempa i znaczenia w trakcie seansu. Tytuł balansuje między sprośnością a sentymentalną opowieścią o dojrzałości.

W przeobrażeniu z kiczowatej bajeczki w angażującą historię mają swój wielki udział Jennifer Lawrence i Andrew Barth Feldman. Ten duet jest prawdziwy, szczery, uroczy i zaskakująco różniący się od siebie, ale w tym tkwi cały klucz. Jest niczym róża – rozkwita, ale ma zadające ból ciernie. Dzięki ujmującej chemii, którą stworzyli na ekranie, w trakcie upływu dwóch godzin filmu, śmiech przeplatał się u mnie z łzami.

"Party girl meets woke boy. Mądre American Pie na czasy bez glutenu" - napisał krytyk Michał Oleszczyk.

Twórcy w prześmiewczy sposób próbują ukazać ciążącą na młodych mężczyznach presję odbycia stosunków seksualnych. W myśl, której idący na studia chłopak, powinien mieć za sobą doświadczenia intymne. Ciekawa jest ich konwencja. Biorąc pod uwagę, że gdyby role płciowe się odwróciły, taki film nie miałby pewnie prawa bytu. Wyobraźmy sobie obraz, w którym ponad dziesięć lat starszy mężczyzna z uporem próbuje zaciągnąć skrytą w sobie dziewczynę do łóżka.

Reklama

Ostatecznie w scenariuszu „Bez urazy”, pomimo kilku nieco absurdalnych wątków, mamy szczery obraz życia i problemów, z jakimi mierzą się główni bohaterowie. Nie skreślajcie tego filmu po pierwszych minutach, bo każda kolejna uświadamia, że „No hard fellings” to pozycja naprawdę warta uwagi.

"Ostatni list od kochanka"
mat.pras. Netflix
Reklama
Reklama
Reklama