Reklama

Wiosna - teatr w rozkwicie! W tym sezonie reżyserzy biorą na warsztat teksty: Jelinek, Fallaci, Ostachowicza. Masłowska pisze dla dzieci, a Katarzyna Nosowska na scenie zapowiada miłość. Śledzimy dla Was najciekawsze wiosenne premiery sezonu. Kurtyna w górę!
1."Noc Żywych Żydów", reż. Aleksandra Popławska i Marek Kalita, Teatr Dramatyczny w Warszawie, Premiera 4 kwietnia
Spektakl, który już w samym tytule prowokuje widocznymi nawiązanymi do słynnego horroru, na granicy poprawności parafrazuje mit o krwiożerczych zombie. Tutaj jednak jedna z części reżyserskiego duetu i główna postać w jednej osobie, czyli Marek Kalita, odważnie i groteskowo kreśli obraz Warszawy z czasów niemieckiej okupacji, nie obarczając widza zbędnym wyrzutem sumienia. W tym nierealnym świecie kreuje postać z krwi i kości, rzeczywistą, swoiste porte-parole modnej dziś wizji męczeńskiej kondycji polskiego społeczeństwa już osądzonego w oczach wielu na porażkę. Mężczyznę z wyższym wykształceniem na posadzie glazurnika, który niczym filmowy zombie przechadza się ulicami współczesnego, miejskiego getta. Historia oparta na powieści Igora Ostachowicza o tym samym tytule stanowi dla autora rodzaj udanej rekompensaty za oddanie nagrody literackiej Nike 2013 Joannie Bator (za „Ciemno, prawie noc”). Ponadto, prócz sprawnej adaptacji Marka Kality inscenizacji podjęła się, niezwykle zdolna także reżysersko, Aleksandra Popławska. Na co dzień aktorzy, tworzą tutaj niezwykle zgrany duet realizatorski. Na scenie, w roli Kobiety z Podbitym Okiem - Katarzyna Herman. Ten kontrowersyjny tygiel odsłaniający znacznie oblicze współczesnej Warszawy będzie można zobaczyć w Teatrze Dramatycznym już 4. kwietnia. A okazja jest podwójna: spektakl otwiera jednocześnie 34. Warszawskie Spotkania Teatralne.

Reklama

2. "Dziady" (część I, II i IV oraz wiersz "Upiór"), reż. Michał Zadara, Teatr Polski we Wrocławiu, premiera we Wrocławiu: 15 lutego 2014
Michał Zadara wystwia polską puliczność na próbę i proponuje wspólne odczytanie mickiewiczowskich "Dziadów"… w całości! Na deskach Wrocławskiego Teatru Polskiego buduje dawne napięcie jak z czasów spirytystycznych seansów Kantora, ale w ultrawspółczesnym wydaniu. Scenografia i zamysł reżyserski w poprowadzeniu postaci (archetypiczne wyostrzenia i chropowate sylwetki) przywodzą na myśl raczej symbliczne już motocykle Hondy z „Balladyny” Hanuszkiewicza niż tradycyjnie pojmowaną martyrologiczną lirykę o funeralnym tonie. Pogańskie rytuały wyglądają tu jak fantastyczne, filmowe obrazy zwielokrotnione na ekranach rozwieszonych po obu stronach sceny i złośliwie podglądające aktora niczym w krzywym zwierciadle. "Dziady" Zadary to spektakl rozłożony na lata. Do tej pory we Wrocławskim Teatrze Polskim można było zobaczyć tylko część I, II (prolog to klasycznie nawiązanie do teatru iluzji) i IV. Premiera całości planowana jest na 2016 rok i trwać ma co najmniej osiem godzin. Reżyser nie po raz pierwszy łamie konwencje i dekonstruuje polską rzeczywistość sprawnie żonglując narodowymi pojęciami. To przedstawienie polskości skrojonej na zupełnie nową modłę – nie celebrujemy już zamierzchłych czasów, nie czcimy pamiątek przeszłości – jest jak eksperyment na żywym zwierzęciu (także scenicznym!), w tym przypadku – człowieku, Polaku. Zadara odwraca scenografię, wystawia na scenę głośniki i tworzy rebeliancką historię ojczyzny zmistyfikowanej; jest przy tym niezwykle pokorny i skupiony, jakby spoglądał na wszystko z daleka. Takie "Dziady" były nam potrzebne.

"Cienie. Eurydyka mówi", reż. Maja Kleczewska, fot. mat. prasowe
3. "Cienie. Eurydyka mówi", reż. Maja Kleczewska, Teatr Polski w Bydgoszczy, premiera w Bydgoszczy: 26 marca, w Warszawie: 3 czerwca
Już na dniach szykuje się jedna z najgorętszych premier tego sezonu. Maja Kleczewska, naczelna prowokatorka polskiego teatru i jedna z najważniejszych postaci reżyserskich w kraju, po raz drugi (wieki sukces zeszłorocznej „Podróży zimowej”) bierze na warsztat austriacką pisarkę Elfriede Jelinek i tworzy spektakl, w którym bezpardonowo rozlicza się z mitem Orfeuszu i Eurydyce. Oparta na micie greckim stanowiącym rozległy motyw w kulturze historia tragicznej miłości dwojga kochanków to w przypadku Kleczewskiej odwrócony portret męskiej i kobiecej psychiki. Ponadto, podwójnie symptomatyczny portret: mityczny bohater traci swoją ukochaną odwracając się za nią w momencie opuszczania Hadesu; symboliczny jest też szkatułkowy udział samej Kleczewskiej, która prywatnie będąc również absolwentką psychologii dokonuje wyraźnej, analitycznej wręcz dekonstrukcji postaci. Orfeusz swoim głosem nie uśmierza morskich fal, a raczej serca nieletnich fanek stając przed widzem jako niekwestionowana gwiazda muzyki pop. Eurydyka za to, po raz pierwszy, odważnie wyraża swoją wolę. Spektakl jest tym bardziej ciekawy, iż stanowi kompozycję (!) muzyki i tekstu mówionego, a kolejne części przedstawia anonsuje śpiewająco Katarzyna Nosowska. Wydarzenie powstaje z inicjatywy aż trzech teatrów: Teatru Polskiego w Bydgoszczy, Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu i warszawskiej IMKI Tomasza Karolaka, gdzie spektakl zawita już w kwietniu.

Michał Borczuch, fot. East News
4."Apokalipsa. Śmierć Europy", reż. Michał Borczuch, Nowy Teatr w Warszawie, premiera: 11 kwietnia
To kolejne wielkie otwarcie teatralne w przestrzeni (wciąż) nowego miejsca na kulturalnej mapie Warszawy czyli Hali Warsztatowej na Madalińskiego 10/16. Funkcjonujący tam, w części większego kolektywu kulturalno-animatorskiego w obszarze sztuki Nowy Teatr pod artystyczną dyrekcją Krzysztofa Warlikowskiego jako swoistego przewodnika, oddaje scenę jednemu z najzdolniejszych polskich reżyserów młodego pokolenia – Michałowi Borczuchowi. Pod opieką francuskiego reżysera Patrice 'a Chéreau, przygotowuje on teatralną wersję politycznych rozpraw ikony współczesnego dziennikarstwa zaangażowanego, Oriany Fallaci. Do tego celu wykorzystuje dwa teksty autorki: „Wywiad z samą sobą i „Apokalipsa” oraz fragmenty niedokończonej „Trylogii Śmierci” Piera Paola Pasoliniego. „Apokalipsa. Śmierć Europy” to tytuł tyle przejmujący, co niebezpiecznie proroczy jak zwiastuje reżyser, i nic więcej nie chce jeszcze zdradzać. Nominowany dwukrotnie do Paszportów Polityki nie boi się podejmowania ważnych, angażujących tematów i już uznany został za znaczący głos nowego pokolenia w teatralnym dyskursie.

Reklama

Agnieszka Glińska, fot. materiały prasowe
5."Jak zostałam wiedźmą", reż. Agnieszka Glińska, Teatr Studio w Warszawie, premiera w maju 2014
Po raz drugi, Masłowska według Glińskiej. Trwają ostatnie przygotowania do premiery nowego spektaklu „Jak zostałam wiedźmą” w inscenizacji Agnieszki Glińskiej dla warszawskiego Teatru Studio. Tym jednak co odróżnia wydarzenie od poprzedniej współpracy artystek przy okazji „Dwojga biednych Rumunów mówiących po polsku” to sztuka adresowana do… dzieci! Projekt jest tym bardziej wyjątkowy i nietypowy, że do współpracy nad sztuką dla najmłodszej widowni dyrektor artystyczna jednej z najważniejszych warszawskich scen zaprosiła autorkę znaną dotąd głównie z tekstów bezpardonowo rozprawiających się z polskością, w tym celu posługując się dodatkowo charakterystyczną dla pisarki (a od niedawna także piosenkarki) stylizowaną formą języka - czasem, owszem rymowaną i groteskową, czasem jednak dość agresywną i nieprzebierającą w słowach. Dla Masłowskiej to debiut jeżeli chodzi o tworzenie sztuk dla dzieci, może z wyjątkiem kilku form felietonowych, w których od czasu do czasu przemyca matczyne spostrzeżenia względem swojej córki Maliny. Dotąd wystawiono w przekładzie trzy dramaty pisarki: rozprawiający się polskością „Między nami dobrze jest” w reż. Grzegorza Jarzyny (TR Warszawa), wspomnianych „Dwoje biednych Rumunów…” oraz wystawiony na deskach Starego Teatru w Krakowie „Paw Królowej” w nowoczesnej adaptacji Pawła Świątka. Kompozycje muzyczne do spektaklu zaproponował Wojciech Waglewski. Ciekawość rośnie!
Aleksandra Adamowska

Reklama
Reklama
Reklama