Z okazji 15. edycji trasy Męskie Granie możemy liczyć na mnóstwo niespodzianek. Chcecie poznać jedną z naszych ulubionych? To zdecydowanie współpraca z jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców plakatów w Polsce – Andrzejem Pągowskim. Artysta zaprojektował limitowaną kolekcję puszek Żywca, na których znalazły się wizerunki wokalistów – Darii Zawiałow, Igo, Mroza oraz Vito Bambino, a także muzyków związanych z Męskim Graniem. Prace nad nimi trwały aż pół roku (w międzyczasie powstało kilkanaście różnych wersji puszek), ale efekty naprawdę robią wrażenie.

Nam Andrzej Pągowski opowiedział m.in. o tym jak doszło do tej wyjątkowej współpracy i co było w niej najtrudniejsze.

Zapytam przewrotnie – czy reklama może być dziełem sztuki? Historia zna wiele przykładów przenikania się reklamy i sztuki.

Wychowałem się na sztuce, która była reklamą, czyli na Polskiej Szkole Plakatu. Tworzące ją plakaty to prawdziwe dzieła sztuki, które przy okazji miały coś reklamować. W tamtych czasach bardzo mocno zwracano uwagę właśnie na tę stronę artystyczną. Stąd wynika wielka siła tamtych plakatów.

Podejmując współpracę z Żywcem, od razu pomyślałem sobie o Andy'm Warholu. Artysta, którego ubóstwiam, stworzył legendarne dzieło, czyli puszki z zupą firmy Campbell. To był genialny twórca, który często posługiwał się elementami typowej reklamy. Moim zdaniem reklama jest udana właśnie wtedy, gdy ma choć trochę związku ze sztuką.

Dobrych, ciekawych projektów, jak ten, który wykonał Pan dla Żywca nie ma dziś wiele?

Jestem w o tyle w dobrej sytuacji, że wszedłem do reklamy w latach 90. już z nazwiskiem, dużym dorobkiem i potężną historią. W tych czasach, kiedy do Polski weszły agencje reklamowe, byłem założycielem jednej z nich. Byłem też dyrektorem artystycznym kultowego pisma, Playboya. Kiedy zaczynałem działać w reklamie, ta unikalność była bardzo ważna.

Widzę, że ludzie pozytywnie reagują na to, co robię dzisiaj, ale jeszcze chętniej wracają do moich poprzednich prac: Misia, plakatów do filmów Kieślowskiego, czy Wajdy. I nie mówię tu tylko o ludziach zbliżonych do mnie wiekiem. To też osoby, których nie było na świecie, gdy powstawały te prace. Widać, że te starsze plakaty z nimi rezonują. Muszę też z zadowoleniem przyznać, że mam chyba z sześć swoich prac wytatuowanych na różnych ciałach w Polsce. Jedna osoba zdecydowała się np. umieścić „Papierosy są do dupy” na łydce, a inna „Madame Butterfly” na przedramieniu. Kiedyś podobną rolę pełniły plakaty czy T-shirty. To też pewnego rodzaju demonstracja naszej osobowości.

Jak doszło do tej wyjątkowej współpracy z marką Żywiec?

To było dla mnie zaskoczenie, ale oczywiście zgodziłem się natychmiast. Puszki z wizerunkami artystów związanych z Męskim Graniem będą blisko ludzi, na koncertach, ulicy, czyli tak, jak lubię najbardziej. Nigdy mi nie zależało na tym, żeby być obecnym jedynie w galerii. Tu, gdzie materia jest żywa każdy może na nią zareagować.

Myślę, że wybrano mnie dlatego, że ciągle coś zmieniam. Bardzo trudno znaleźć dziś artystę, który nie byłby jednowymiarowy. Agnieszka Holland nie raz mówiła, że lubi ze mną pracować, bo wie, że to co stworzę dzisiaj, nie będzie takie jak wczoraj. Moje ADHD nie wytrzymuje w jednej konwencji i to często sprawdza się w mojej pracy. Mogę zrobić mural, grafikę na puszce, T-shirt i portret. Mogę wykonać plakat teatralny, czyli bardziej stonowany i coś zupełnie odjazdowego. Przy każdym projekcie uczę się czegoś nowego.

Miał Pan przy tym projekcie pełną swobodę działania?

Tak, to było niesamowite, że dali mi wolność. I profesjonalny zespół do pomocy, z którym stworzyła się świetna, twórcza energia. To też odmiana, bo zwykle muszę radzić sobie ze wszystkim sam.

Zanim powstały ostateczne wersje puszek wykonałem ponad kilkadziesiąt projektów. Trwało to pół roku. Na początku zastanawiałem się jak wykonać grafiki czterech gwiazd związanych z Męskim Graniem, żeby z jednej strony były atrakcyjne, a z drugiej rozpoznawalne. Nie chciałem tworzyć zwykłych portretów, więc wymyśliłem specjalną kreskę i użyłem kilku pędzli ćwicząc najpierw na większym formacie. Poza artystami, do wykonania byli też czterej muzycy grający na konkretnych instrumentach. Największy kłopot - jak pokazać coś na tak małej przestrzeni- sprawiła perkusja (na pozostałych puszkach z muzykami znajdziemy saksofon, gitarę i pianino – przyp. red). Ale daliśmy radę. To była super przygoda.

Spotkał się Pan z artystami?

W trakcie pracy nie, ale miałem dużą przyjemność porozmawiać z nimi na ostatniej gali rozdania Fryderyków w Katowicach. Zrobiłem sobie oczywiście z nimi moje ulubione selfie na media społecznościowe.

Jako miłośnik kultowych okładek płyt, które długo się oglądało i je przeżywało, jestem pod wrażeniem tego, co zrobiła Daria Zawiałow ze swoim ostatnim wydawnictwem. Wymyśliła, że wypuści vinyl i CD z różnymi okładami, a ja bardzo cenię tego typu podejście. Widać, że nie zamyka się tylko na muzykę i chce dać swoim odbiorcom coś ekstra.

Najnowsza płyta Mroza „Unplugged” jest genialna. Sam kiedyś chciałem zaprosić kolegów grafików do zrobienia wystawy unplugged, ale okazało się, że nie wszyscy bez elektroniki mogą sobie dać radę (śmiech).

Bardzo lubię Męskie Granie i covery. Uwielbiam jak ktoś mierzy się z materią, którą wszyscy dobrze znamy. Historia muzyki zna wiele coverów, które przebiły oryginały. Niekiedy nie pamiętamy już oryginalnej wersji.

Co zostanie z Panem najdłużej po tej współpracy?

Miłość do muzyki i siła współpracy ze wzajemnym zaufaniem i chęcią zrealizowania czegoś wyjątkowego. To bardzo cenne. Uwielbiam kontakt z ludźmi. Dla takich momentów warto żyć i pracować. Nie wiem, kiedy zakończy się moja kariera, więc każdy taki projekt jest dla mnie przygodą. I za każdym razem uczę się nowych rzeczy. Nie ufajcie też artystom, którzy mówią, że nie zależy im na odbiorze swoich prac, bo tworzą tylko dla siebie. Oni kłamią (śmiech).

Czyli każdy nowy projekt traktuje Pan jak wyzwanie?

Tak. Za każdym razem wchodzę do zupełnie nowej rzeki i to mnie najbardziej kręci. Ludzie często pytają mnie o moją ulubioną pracę. Mimo, że wykonałem prawie 2 tys. plakatów, najmocniej zostały we mnie te, które niosły ze sobą coś więcej np. wyjątkową rozmowę z reżyserem. Bardzo ważne są też dla mnie te momenty, gdy odbiorcy identyfikują się z moją pracą.

Skąd czerpie Pan inspiracje przy takich projektach jak ten z marką Żywiec?

Za każdym razem z życia i rozmów z ludźmi. Z tego, co zobaczyłem, przeżyłem. Mam potężną ilość zdjęć nie tylko w mojej głowie, ale i w uporządkowanych folderach. Nigdy nie wiadomo, co i kiedy wyciągnę ze swojej bazy.

Czuje się Pan spełniony? Zgaduje, że powie, że to jeszcze przed nim...

Jestem artystą zadowolonym, ale nie spełnionym. Spełnienie to zakończenie.

Jestem też ciekawa jaki ma Pan rytm pracy.

Mam wiele zajęć. Prowadzę swoją firmę, biorę udział w festiwalach, uczestniczę w wielu spotkaniach. Próbuję pracować w ciągu dnia, ale mi się to nie udaje. Pracuję wiec pomiędzy 22 a 3 w nocy. Nocą jest spokojniej, dużo łatwiej jest mi się skupić. Na szczęście, dzięki mojej pracy, nie muszę wstawać z samego rana.

Wybiera się Pan w tym roku na Męskie Granie?

Tak, będę na koncertach w Warszawie. Do zobaczenia!

Mat. prasowe

Puszki z wizerunkami artystów będą dostępne w wybranych sklepach. Autorem koncepcji jest agencja Artegence.

Materiał promocyjny marki Żywiec