„Mała syrenka” na nowych plakatach. Fani narzekają na wygląd animowanych postaci
Po 34 latach (!) od premiery „Mała syrenka” wraca na ekrany kin. Pierwsze pokazy odbędą się już 26 maja, dlatego Disney odsłania przed widzami coraz więcej kart. Do sieci trafiły właśnie nowe plakaty z bohaterami filmu. Reakcje internautów są mieszane.
„Mała syrenka” od początku wywołuje silne emocje. Jako że mamy do czynienia z live-action, wytwórnia raczej nie zaserwuje nam zaskakujących zwrotów akcji. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych prób odświeżenia klasyków animacji, wychowana na bajkach Disneya publiczność dostanie nostalgiczną powtórkę z rozrywki. Wiadomo jednak, że nie wszystkie sceny zostaną odtworzone 1:1. Tak jak Emma Watson uczyniła z Belli wynalazczynię i w aktorskiej wersji „Pięknej i Bestii” skonstruowała pralkę, tak twórcy remake'u „Małej syrenki” pozbyli się z tekstów utworów problematycznych wersów. „Wprowadziliśmy kilka poprawek w »Wyznaniu Urszuli«” – tłumaczył Alan Menken. „Chodzi o fragmenty, które mogą sugerować dziewczynkom, że nie powinny odzywać się nieproszone”. Kompozytor miał na myśli m.in. zwroty: „Oczekuje się od pań, żeby oszczędzały krtań / Lepiej milczeć niż bez sensu palnąć coś”. To nie koniec zmian. W nowej odsłonie opowieści książę Eryk nie będzie narzucał się tajemniczej nieznajomej, a sama Ariel będzie kierować się nie tylko miłością do przystojnego szlachcica, ale także wrodzoną ciekawością. „Nie oddała swojego głosu z powodu mężczyzny” – podkreśla reżyser Rob Marshall. „Ona chce się stać częścią tego zupełnie odmiennego świata i udowodnić – swojemu ojcu i wszystkim wokół – że żyjący w nim ludzie nie są źli”.
„Mała syrenka” na nowych plakatach. Fani narzekają na wygląd animowanych postaci
Wierni fani podchodzą do poprawek z dozą sceptycyzmu i nerwowości. Najwięcej uszczypliwych uwag zebrały nie kwestie związane z odmienną motywacją bohaterki czy uwspółcześnionymi piosenkami, ale casting i zastosowana na ekranie paleta barw. Nie każdemu spodobała się decyzja o obsadzeniu w głównej roli Halle Bailey. Na nic zdały się tłumaczenia, że Ariel jest postacią fikcyjną nawiązującą do greckiej mitologii. Według niezadowolonych internautów wygląd aktorki zbyt mocno odbiega od rysunkowego pierwowzoru z 1989 roku. W efekcie w sieci zaroiło się od rasistowskich komentarzy. Bardziej wyważone zarzuty dotyczyły niepotrzebnie mrocznej atmosfery. Po obejrzeniu pierwszych zwiastunów uznano, że podwodny świat uwielbianej księżniczki jest zbyt ponury i pozbawiony różnorodności rafy koralowej.
Na nieco przychylniejsze opinie mogły liczyć plakaty promujące produkcję. Na dopiero co opublikowanych kadrach widzimy nie tylko Halle Bailey, ale też Melissę McCarthy, Jonaha Hauera-Kinga i Javiera Bardema. „Muszę przyznać, że plakaty prezentują się dobrze” – czytamy pod postem. „Obejrzę ten film dla Urszuli i księcia Eryka”, „Pójdę do kina ze względu na Javiera Bardema” – dodają inni.
I choć tym razem aktorzy spotkali się z ciepłym przyjęciem, po raz kolejny gromy spadły na zbyt realistyczne animacje.
„Urszula i Ariel są cudowne, ale Sebastian i Florek mnie nie przekonują” – żalą się użytkownicy social mediów. „To nie Florek, to jego kuzyn Edwin”, „Boję się tych ryb, czy nie mogą przypominać postaci z kreskówki?” – pytają. Podobne głosy towarzyszyły premierze „Króla Lwa” w 2019 roku. Wówczas również uznano, że wygenerowane komputerowo zwierzęta utraciły urok znany z oryginału. Czy Disney obroni swoje artystyczne decyzje? My trzymamy kciuki za happy end!