Reklama

Pierwszy serial teatralny i to w świetnej obsadzie, zrealizowany przez głośnych twórców. Słyszeliście już o serialu teatralnym duetu twórczego Monika Strzępka/Paweł Demirski, "Klątwa, odcinki z czasu beznadziei"? Dramaturg i reżyserka mieszają wątki metafizyczne i polityczne, w ciągu jednej nocy uśmiercając wszystkich posłów, albo przenosząc bohaterów w czasu PRLu, raczej bez ich zgody. Czuć rękę Wolanda. Współczesny Bułhakow? W ten weekend będzie można zobaczyć w Teatrze Imka trzy odcinki.
Don't mess with Jesus - 4.10 godz. 18.00
Lekcja religii - 5.10 godz. 17.00
Sabat Dobrego Domu - 5.10, godz. 19.30

Reklama

Dziś zaczyna się Free Form Festival. Było z nim trochę problemów, ta edycja miała się odbyć wiosną, ale została odwołana. Paradoksalnie to podwyższyło znaczenie festiwalu – stał się wydarzeniem jeszcze bardziej unikalnym. Dziś wystąpi wielka gwiazda melancholijnej elektroniki, berlińskie trio Moderat. Poza nimi m.in. Kari, Xxanaxx, Jon Hopkins i grupa Her Voice Over Boys. Jutro w Soho Factory gwiazdami będą Klaxons i Trentemoller. I Skalpel, wspaniały duet dj-ski, który wraca po latach względnej ciszy. Łącznie na wszystkich scenach przez dwa dni będzie można usłyszeć ponad 30 występów.

Są filmy, które po prostu trzeba znać. Bo o nich się mówi nie przez weekend otwarcia, czy jeden sezon, tylko przez kilkadziesiąt lat. Dwa z nich właśnie w ten weekend wchodzą do kin zrekonstruowane. To genialny, kultowy i prowokatorski film Stanleya Kubricka "Mechaniczna pomarańcza" z Malcolmem McDowellem w roli głównej. Chociaż film powstał w 1971 roku, niektóre sceny, skojarzenia i wyobrażenia z niego nadal funkcjonują w kanonie najbardziej prowokujących i nihilistycznych klisz popkultury.

Reklama

Drugi, na uspokojenie, to "Potop Redivivus" - zrekonstruowana i mocno skrócona wersja wspaniałej superprodukcji Jerzego Hoffmana, film o dwa lata młodszy od obrazu Kubricka. Warto je zestawić też dlatego, żeby zobaczyć, o czym myślano na świecie i w Polsce w tych samych czasach. W Wielkiej Brytanii powstała oskarżycielska, futurystyczna przypowieść o przemocy i braku reguł, u nas pełna nostalgii legenda o prostym, dawnym świecie, szlacheckim honorze i temperamencie. Obie ogląda się świetnie, z zupełnie różnych powodów. "Potop" warto zobaczyć choćby dlatego, żeby przekonać się, jak wspaniałe superprodukcje powstawały u nas kiedyś.

Reklama
Reklama
Reklama