Reklama

Widzieliście już serial "The Knick" z Clive'em Owenem? Ja jestem zachwycona. Mroczne kadry przedstawiające Nowy Jork na początku XX wieku ilustruje niesamowita, zimna i bardzo współczesna muzyka. Dziś też będzie o nietypowych filmach. Akurat dwa takie wchodzą do kin, ukryte wśrod hitów, trochę jaby zagubione u końca lata.
Pierwszy, "Violette", to opowieść o znanej we Francji (u nas zupełnie nie), pisarce, Violette Leduc, przyjaciółce Simone De Beauvoir (to z kolei niekwestionowana ikona kobiecej litearatury, pisarka i partnerka Alberta Camus). Bardzo francuski w stylu film, z wolną narracją, a czasami trochę histeryczny, bo taka jest Violette, kobieta, która wyprzedziła swoją epokę i na dodatek kompletnie nie mogła ułożyć swoich wewnętrznych spraw. Nie jest to łatwe kino, ale warte uwagi.

Reklama

To samo - niełatwe, ale warte uwagi kino - można powiedzieć o filmie "Wróg", z brawurową, bo podwójną rolą Jake'a Gyllenhaala. Pewnie od czasu oscarowego "Brokeback Mountain" nikt nie ma wątpliwości, że to aktor z talentem, ale dobrze, że o tym przypomniał. Jak zagrać postać i jej sobowtóra tak, żeby wyraźnie się odróżniały? Być może to jest zadanie ze szkoły aktorskiej, ale efekt robi wrażenie.
Jake najpierw gra profesora historii, wykładowcę uniwersyteckiego. Potem, zmęczony, wręcz działający w transie codziennie tych samych czynności - nagle zauważa swojego sobowtóra. To drugorzędny aktor, grający w filmie, który profesor ogląda na DVD. Co ciekawe, oba sobowtóry, choć różnią się stylem, czy sposobem chodzenia, a przede wszystkim poziomem testosterownu - mają w sobie podobieństwo, które przeraża ich samych. Być może są jednością, dwiema wersjami tego samego życia?
Od początku można interpretować sobowtóra jako narastającą schizofrenię bohatera, jednak film zostawia wiele miejsca na inne możliwości. Np taką, że profesor spotyka się z sobą, którego nie wybrał, sobą którego bardzo nie chce, albo przeciwnie, o którym podświadomie marzy. Gratka dla widzow lubiących "psychoanalizować", jak widać. Uwaga, zakończenie wbija w fotel. I absolutnie wyzwala z dziwnego ciężaru, jaki towarzyszy oglądaniu tego klaustrofobicznego filmu.

Reklama

W niedzielę w Warszawie zaśpiewa Patti Smith! To jedna z największych ikon muzyki punk i rockowej, poetka, pisarka (ostatnio książka "Poniedziałkowe dzieci") i persona, osobowość amerykańskiej sceny rockowo-feministycznej. Jedyna w swoim rodzaju. A najwspanialsze, że ciągle aktywna. Zaczynała we wczesnych latach 70, ale jej muzyka (którą ciągle wydaje: płyta "Banga" to ostatnia) jest nadal bardzo aktualna i lubiana przez popkulturę. Patti Smith wystąpi w Parku Sowińskiego, na uroczej i bardzo klimatycznej scenie koncertowej.

Reklama
Reklama
Reklama