Reklama

Zima już nie wróci, o czym świadczy choćby to, że Nowy Teatr zaczyna wystawiać spektakle w hali warsztatowej przy ulicy Madalińskiego w Warszawie i żeby przeżyć pięciogodzinne misterium w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego nie trzeba już jechać do hali zdjęciowej ATM na obrzeżach miasta…
Pięciogodzinne? Można powiedzieć wszystko o spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego, można je lubić, lub nie, rozumieć, lub nie. Ale na pewno warte są szczególnej uwagi i na pewno nikogo nie pozostawią obojętnym. W "(A)pollonii", swoim przedostatnim spektaklu, łączy jak zwykle klasyczne teksty kultury z lekturami, które kocha i często cytuje. Grają ulubieni aktorzy tego reżysera (i nasi, więc zawsze jest dobrze): Chyra, Cielecka, Popławska, Stuhr, Poniedziałek, Malanowicz, Kalarus, Dałkowska, Kalita, Ostaszewska. To chyba najlepszy skład w polskim teatrze?
(A)pollonia. Nowy Teatr, Warszawa
Spektakle: 11 kwietnia 19.30
12-13 kwietnia 17.00
14 kwietnia 19.00

Reklama


Do warszawskiej Opery już dawno nie chodzą tylko melomani i znawcy klasycznych arii. Dla mnie za każdym razem to wspaniałe przeżycie: spektakl składa się z tak wielu elementów, że zawsze jakiś ma szansę zachwycić. Nawet wyjątkowo oporni na uroki muzyczne, czy wizualne, znajdą coś dla siebie: samo obserwowanie orkiestry grającej pod wielką sceną dostarcza niezłych przeżyć. Ten spektakl to pewniak - opera Richarda Wagnera "Lohengrin" - czyli monumentalne, podniosłe, łapiące za serce dzieło o rycerzu świętego Graala, miłości niemożliwej i wiekach mitycznych. Dzięki serialowi "Gra o tron" to całkiem aktualne tematy ostatnio ;) Reżyseruje Antony McDonald, twórca operowy współpracujący m.in. z Metropolitan Opera w Nowym Jorku.
"Lohengrin". Teatr Wielki Opera Narodowa, Warszawa
Spektakle: 11, 13, 15, 17 kwietnia (bilety można kupić na stronie Teatru)

Reklama

Jako pierwszy polski reżyser w historii dostał Oscara (za film krótkometrażowy "Tango") i to w czasach, kiedy świat był tak podzielony, że o tym wielkim wydarzeniu w Polsce tylko szeptano. Zbigniew Rybczyński musiał pokonać wiele przeszkód, żeby dotrzeć po odbiór statuetki. To już legendy, anegdoty, które chętnie opowiada w wywiadach. Jedno jest pewne, nikt wtedy nie wyobrażał sobie, że polski twórca może dostać Oscara, nikomu też do głowy by nie przyszło zorganizowanie pochodu na jego cześć, jak to było w przypadku triumfalnie wracającego z Los Angeles Andrzeja Wajdy.
Rybczyński dostał Oscara w 1983 roku i wykorzystał to najlepiej, jak mógł. Nagroda stała się przepustką do wielkiego świata - stworzył własne studio, zrealizował wiele super nowatorskich filmów technikami, które sam opracował. Tworzył autorskie efekty specjalne, teledyski dla największych gwiazd muzyki ( Simple Minds, Micka Jaggera, Johna Lennona!) ale przede wszystkim tworzył wspaniałe filmy. Jego prace, szkice, metody i filmy będzie można zobaczyć na wystawie, która była prezentowana m.in. w Akademie der Künste w Berlinie, czy Zentrum für Kunst und Medientechnologie w Karlsruhe. Warto, bo to wspaniały twórca, wielki prekursor, artysta, któremu udawało się pokonać wiele granic - politycznych, ale też technologicznych. I nadal się udaje.
Wystawa "Traktat o obrazie" czynna od 16 kwietnia. Spotkanie ze Zbigniewem Rybczyńskim 15 kwietnia. Galeria Bielska BWA, Bielsko-Biała, ul. 3 Maja 11

Reklama
Reklama
Reklama